Ale dzieci poszły na swoje i okazało się, że nie zawsze pamiętamy, żeby się pomodlić przed obiadem i podziękować Bogu za te trochę gruli, których nie zabrakło, za tych, którzy je przygotowali, i poprosić o błogosławieństwo dla nich i dla nas. Na ratunek przyszła… papieska encyklika. Pod koniec Laudato si’, w punkcie 227, Franciszek, mówiący wcześniej o „pewnej postawie serca”, pisze: „Wyrazem tej postawy jest zatrzymanie się, by podziękować Bogu przed i po posiłku. Proponuję wszystkim wierzącym, aby wznowili ten cenny zwyczaj i przeżywali go głęboko. Ta chwila błogosławieństwa, choć bardzo krótka, przypomina nam o naszej zależności od Boga, umacnia nasze poczucie wdzięczności za dary stworzenia […]”. Tak jest! Papież coś powiedział i nie można udawać, że się go nie usłyszało! Zwłaszcza że jako pierwszy napisał o tym nasz tygodnik.
Późnym wieczorem 11 lipca udało mi się obejrzeć transmisję fantastycznego spotkania Ojca Świętego z przedstawicielami stowarzyszeń i wspólnot Paragwaju; na stadionie Leon Condou w Asunción papież odpowiadał na niełatwe pytania w atmosferze, jaką mogę porównać tylko do solidarnościowych spotkań św. Jana Pawła II w Polsce; obecny na spotkaniu prezydent kraju jakoś nie klaskał razem z ludem. Ale na zakończenie, przed finalnym błogosławieństwem, Franciszek – nagle i nieoczekiwanie, jak to on – powiedział, żeby nikt przypadkiem po wyjściu z tej hali nie zastanawiał się, komu też papież chciał przyłożyć swoimi uwagami, do kogo je kierował. – Zastanówcie się raczej – zaapelował – co ten papież do mnie powiedział, co ja mam z tym zrobić.
I tak jest z encykliką Laudato si’: w zgiełku publicystów zastanawiających się, kogo papież miał na myśli w tej i innej ekologicznej sprawie i komu chciał przyłożyć, mało kto zauważa, że papież mówi do każdego z nas osobno. Jak w Paragwaju.
Barbara Sułek-Kowalska |