Kilka tygodni temu Papież nauczał, że Kościół nie może pełnić roli „niani usypiającej dzieci”. Gdyby tak było, to „Kościół stałby się uśpionym Kościołem”. Ten, kto poznał Jezusa, ma siłę i odwagę głoszenia Go wszystkim. Ten, kto otrzymał chrzest, ma siłę iść naprzód i ewangelizować. Wtedy Kościół staje się matką, która rodzi dzieci zdolne do poniesienia Chrystusa w świat. Inaczej idzie za trendem zmaterializowanego świata, gdzie już nie rodzą się dzieci…
Zanieść Chrystusa do świata! To wymaga otwartości wobec tego, co szlachetne we współczesnej kulturze, a są to: poszanowanie każdego człowieka, opieka nad przyrodą, otwartość na racjonalne rozwiązania, powszechne uczestnictwo w życiu społecznym, przezwyciężanie ciasnego widzenia własnych interesów rodzinnych, klanowych lub narodowych etc. Chrystus jednak wymaga oczyszczenia tych rzeczywistości od grzechu. Niestety, słabości ludzkie mają wielką zdolność adaptacyjną. Stare grzechy lubią robić sobie makijaż, by ukrywać swe paskudne oblicze. Zmysłowość może nałożyć maskę wolności, egoizm ukryć się pod samorealizacją, a pycha występować w stroju naukowości.
Kluczem do nauczania papieża Franciszka nie jest lewicowość czy prawicowość, liberalizm czy tradycjonalizm, postępowość czy wsteczność. To są stare schematy, całkiem passé. Nie da się papieża Franciszka w nich zamknąć. Kluczem interpretacyjnym jego gestów są słowa: Droga, Prawda i Życie. Droga, na której nie można się zatrzymać; Prawda, którą trzeba szanować i nie naginać jej do własnych interesów; Życie, które jest pełnią i dla którego warto zostawić wszystko.
Niania opiekuje się dziećmi kilka godzin i zazwyczaj za pieniądze. Kościół jest matką. Dobra matka nie pozwala na infantylizację swych dzieci, szuka ich wzrostu i dojrzałości. Czy nauczanie papieża Franciszka mnie obudziło? Co się zmieniło w moim życiu od 13 marca 2013?
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |