26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pielgrzymów w dom przyjąć

Ocena: 0
4003
– Nigdy nie zapomnę też pierwszego wieczoru u państwa Twardowskich w Poniecu – kontynuuje Marta. – Pani Iwonka pokazywała zdjęcia z audiencji u Jana Pawła II. Ich córki otrzymały błogosławieństwo od papieża. To była niezwykle ciepła rodzina oparta na wartościach, która przyjęła nas z ogromną serdecznością – wspomina. – Byłyśmy z koleżankami pełne emocji, opowiadałyśmy o pielgrzymce z wielkim zaangażowaniem, a już w kolejnym dniu ich córka Ania przyłączyła się do nas – mówi Marta. – Pani Iwonka czasem nie mogła się nas doczekać i przyjeżdżała na trasę pielgrzymki jeden czy dwa dni wcześniej, żeby się z nami przywitać.

Z sentymentem opowiada też o rodzinie Stanków z Włoszakowic pod Lesznem. – Opiekowali się swoją schorowaną ciocią, która była po wylewie. Zwracali się do niej z taką miłością. Jako nastolatkowie doświadczyliśmy, jak można kogoś bezwarunkowo kochać i wspierać w najcięższych chwilach. Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy po przywitaniu z gospodarzami w kolejnym roku, na pytanie, gdzie jest ciocia, usłyszeliśmy odpowiedź, że nie żyje. Poszliśmy na cmentarz. Po prostu musieliśmy odwiedzić jej grób – wspomina Marta.

 

Po drugiej stronie

Każdy rok pielgrzymowania uczy czegoś innego – dodaje Marta. – To była chyba moja ósma albo dziewiąta pielgrzymka. Najcięższa jest trasa do Olesna. Na pielgrzymce zrodziło się nawet powiedzenie, że „tylko sam Bóg wie, ile jest kilometrów do Olesna”. Kadra zawsze w rozmowach z nami odejmowała kilka kilometrów, żebyśmy jeszcze na ten odcinek nie opadli z sił – śmieje się. – Wspomnianego roku trafiłyśmy z koleżanką na nocleg do starszej pani Jadwigi. Miała malutkie mieszkanko. Okazało się, że na obiad mamy dwa schabowe, trochę ziemniaków i sałatkę, a gospodyni usiadła obok nas z bułką z masłem. Nie było jej stać, żeby dla siebie też kupić porcję mięsa. Czasem stoły uginają się pod jedzeniem przygotowanym dla nas, a czasami ktoś daje nam więcej, niż sam ma na co dzień. Nigdy nie zapomnę tamtego noclegu. Wtedy dotarły do mnie słowa naszych księży, którzy codziennie powtarzali: „Pamiętajcie, że wam się nic nie należy. Wszystko otrzymujecie z dobroci serca ludzi, którzy przed wami otwierają swoje drzwi”. To jest ogromne świadectwo tych gospodarzy. Tak naprawdę czasami to nie my ich ewangelizujemy, ale oni nas – zaznacza Marta.

 

Gospodarze czasem dają
pielgrzymom więcej,
niż sami mają na co dzień

 

Doświadczona pielgrzymka ostatnio sama gościła osoby idące na Jasną Górę. Gdy dwa lata temu odwiedzała rodziców w Bydgoszczy, mama powiedziała jej, że właśnie do parafii dochodzi gdyńska pielgrzymka. – Tyle lat mnie ludzie przyjmowali i okazywali swoją życzliwość i gościnność. Po prostu muszę się odwdzięczyć – powiedziała mamie i pobiegła pod kościół. Okazało się jednak, że zgłosiło się tylu mieszkańców, że nie ma już pielgrzymów, których można zaprosić w gościnę. Zasmucona wróciła do domu, ale pod drzwiami mieszkania sąsiadki zastała dwóch wędrowców, o których starsza pani zapomniała i jak gdyby nigdy nic poszła na wieczorną Mszę. – Szybko przygotowałyśmy coś do jedzenia – wspomina Marta. Młodszemu pielgrzymowi w drodze popsuły się sandały. – Zabrałam go do galerii handlowej. Powiedziałam ekspedientce, że to jest pielgrzym, który potrzebuje tych sandałów i pani musi dać mu zniżki, bo on nie przewidywał tego w swoim budżecie. Że chłopak musi dojść do Częstochowy, a jest dopiero w Bydgoszczy. I ta pani skumulowała swoje zniżki z kierowniczką i naprawdę bardzo mu obniżyły cenę tych butów – opowiada Marta z uśmiechem.

 

Pielgrzymi na drodze

Wielu ludzi gości pielgrzymów od lat. Wielu też działa spontanicznie. – Zdarzało się, że niektórzy wracali z pracy czy z zakupów, zobaczyli, że jeszcze tylu pielgrzymów stoi przed kościołem, i nie mieli serca, żeby nas tak zostawić. Choć byli nieprzygotowani, to i tak zapraszali do domu – wspomina Marta.

– Zwyczajny ludzki odruch – mówi Celina Smętek, inżynier metod produkcji z Krzywopłotów pod Olkuszem. – To było przed wizytą papieża Franciszka. Wróciliśmy z urlopu i porządkowaliśmy ogród. Grupa pielgrzymów z Gdańska przechodziła akurat obok naszego domu. Dzień wcześniej byli na Jasnej Górze, a teraz wędrowali do Krakowa. Mąż zapytał, czy czegoś nie potrzebują. Ale podziękowali i oznajmili, że jeśli zajdzie potrzeba, to do nas wrócą. I faktycznie po jakimś czasie przyszli. Bo cała grupa liczyła około 100 osób, a w szkole, gdzie nocowali, liczba pryszniców i łazienek była ograniczona. Wykąpali się więc u nas, przygotowałam im kolację, zrobiłam pranie. Dzielili się z nami wrażeniami z drogi, wymieniali się doświadczeniami z mężem, który 20 lat temu też uczestniczył w pielgrzymkach – opowiada o trzygodzinnym spotkaniu.

– Później mieliśmy z nimi jeszcze kontakt, bo przysłali nam MMS-a z informacją, że są już w Łagiewnikach – dodaje. – Bardzo miło wspominam te odwiedziny. Gdyby pielgrzymi jeszcze raz pojawili się na naszej drodze, na pewno znów zaprosiłabym ich do domu.

Sylwia Gawrysiak
fot. Paweł Mazurek

Idziemy nr 34 (568), 21 sierpnia 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka dziennikarstwa, etnologii i teologii. Od 2012 roku związana z tygodnikiem „Idziemy”. Należy do Wspólnoty Sant’Egidio.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter