Gosia i Bartek Grotte pobrali się zaraz po studiach. Nie mieli pracy i mieszkania. Dziś wielu powiedziałoby o nich „nieodpowiedzialni”. Po jedenastu latach mają czterech synów. – Skoczyliśmy na głęboką wodę. Zaufaliśmy Bogu i naszej miłości – mówi Gosia. Z sali padają pytania: – Skąd wiedziałaś, że Bartek to właśnie „ten jedyny”? – pyta blondynka, na oko dwudziestoletnia.
– Mieliście przed ślubem jakieś lęki, wątpliwości? – pyta chłopak w okularach, trzymając za rękę dziewczynę z warkoczem i pierścionkiem na palcu.
Nie bój się żyć
Jak tłumaczy ks. Maciej Dalibor, salwatorianin w parafii Matki Bożej Zbawiciela na Mokotowie, pomysł zorganizowania Tygodnia Modlitw o powołania do małżeństwa narodził się spontanicznie, podczas urodzinowego grilla w duszpasterstwie akademickim. – Było to w czasie Tygodnia Modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Rozmawialiśmy o tym, czym właściwie jest powołanie, padło stwierdzenie, że do małżeństwa Bóg powołuje tak samo, jak do seminarium. I nagle jedna z dziewczyn zapytała, dlaczego w Kościele tak dużo modlimy się o powołania do życia konsekrowanego, a o świeckich się zapomina. Wtedy postanowiliśmy zorganizować analogiczny tydzień pod hasłem: „Tak na serio”.Frekwencja i zainteresowanie przerosły oczekiwania organizatorów. Na spotkania przyszły pary narzeczonych i młodych małżonków, a także młodzi szukający drugiej połówki czy dopiero rozeznający swoją drogę. Tydzień Modlitw trwał od 7 do 15 czerwca. Każde spotkanie rozpoczynała modlitwa w innej intencji.
– Modlimy się w intencji narzeczonych, zakochanych, poszukujących, żyjących w trudnych związkach, rozwiedzionych. A także za tych, którzy boją się zawrzeć sakramentalny związek – mówi ks. Maciej. Jak twierdzi, tych ostatnich jest dziś niepokojąco dużo. – Młodzi nie wierzą w logikę ewangelicznego ziarna, które musi obumrzeć. Myślą sobie „mam ziarenko” i boją się je stracić. Nie wiedzą, że jeśli nie wrzucą go w ziemię, nie wyda owocu.
– Jesteśmy dziś uczeni, że mamy prawo do życia wygodnego, bez obciążeń, do samorealizacji – mówi Bartek Grotte. – Tymczasem to jest zaprzeczenie miłości. W małżeństwie nie ma miejsca na egoistyczną samorealizację. Jeśli wolę inwestować w siebie, a nie w małżeństwo, nie realizuję swojego powołania i tym samym gubię siebie.
Na serio
Po modlitwie jest czas na konferencję prowadzoną przez małżeństwa z dłuższym lub krótszym stażem. W poniedziałek Kasia i Marcin Marcinkowscy, autorzy serwisu internetowego „Przepis na miłość” opowiadali, jak odróżnić zakochanie od miłości i jak odpowiedzieć na pytanie, czy osoba, z którą się spotykam to właśnie „ta jedyna”. Pozostałe konferencje miały przybliżyć młodym, czym właściwie jest sakrament małżeństwa i dlaczego warto zaprosić Boga do życia we dwoje, a także dlaczego po ślubie wciąż trzeba siebie nawzajem zdobywać. Całość zakończyła Eucharystia połączona z błogosławieństwem narzeczonych.– W spotkaniach chodzi przede wszystkim o to, by wytworzyć pozytywny ferment na temat małżeństwa. Chcemy też promować bardzo świadome przygotowanie do niego – tłumaczy ks. Dalibor. – Z ankiet prowadzonych wśród singli wynika, że ponad 50 proc. mężczyzn boi się, że nie udźwigną ciężaru bycia mężem. Z kolei kobiety obawiają się dokonania złego wyboru. To daje do myślenia.
Alicja Prządka, studentka, na spotkanie przyszła z narzeczonym. – W całym tym zamieszaniu z organizowaniem ślubu chcemy się zatrzymać i skupić na tym, co najważniejsze. Żeby wybór sukienki nie okazał się ważniejszy niż przygotowanie duchowe.
– Sporo się tutaj nauczyłem – potwierdza dwudziestoczteroletni Mateusz Paszkiewicz. – Nie każdy ma w domu dobre wzorce. A tu spotkałem ludzi, którzy są zaprawieni w małżeńskich bojach i wiedzą, z czym to się je. Ludzie wiele lat studiują, by przygotować się do podjęcia pracy, a w małżeństwo wchodzą z marszu, bez przygotowania. Ja chcę podjąć tę decyzję świadomie. Małżeństwo, rodzina to dla mnie priorytet. To musi być na serio.
Iwona Świerżewska |