30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rzym w Wielkim Poście

Ocena: 0
11667
Z Hanną Suchocką, ambasador Polski przy Watykanie o rzymskim zwyczaju nawiedzania kościołów stacyjnych rozmawia Michał Ziółkowski
Z Hanną Suchocką, ambasadorem RP przy Stolicy Apostolskiej, autorką książki „Rzymskie pasje. Kościoły Stacyjne Wiecznego Miasta”, rozmawia Michał Ziółkowski

Proponuje Pani polskim czytelnikom nową formę przeżywania Wielkiego Postu – wędrówkę po rzymskich kościołach stacyjnych. Skąd się wzięła ta tradycja?


Forma wydaje się nowa, ale w rzeczywistości jest bardzo stara, bo sięga początków chrześcijaństwa. Po edykcie cesarza Konstantyna Wielkiego w 313 r., w którym formalnie zadeklarowano wolność religijną, pierwsi chrześcijanie mogli się już swobodnie spotykać w dotychczasowych miejscach modlitwy. Gromadzili się wokół biskupa danego miasta. W Rzymie był nim papież lub jego reprezentant. Następcy św. Piotra czuli potrzebę spotykania się z wiernymi i wyznaczyli na poszczególne dni roku, w tym Wielki Post, konkretne kościoły, w których wyznawcy Chrystusa modlili się ze swoimi pasterzami. Można było w tych okolicznościach uzyskać odpust. Nabożeństwa liturgii stacyjnej odbywały się w Jerozolimie, Konstantynopolu, a później zostały zaadoptowane w Rzymie. Najbardziej kompletna lista kościołów stacyjnych została przygotowana przez papieża Grzegorza Wielkiego (590-604). W kolejnych wiekach nieznacznie ją uzupełniono. I nawet jeśli te spotkania wielkopostne odbywały się potem z przerwami, choćby wtedy, gdy papieże przenieśli się do Awinionu, to i tak godna podkreślenia jest ciągłość historyczna tej tradycji.


Do tej ciągłości często odwołuje się Pani w swojej książce.


Zawsze podkreślam, że jako chrześcijanie jesteśmy zakorzenieni w ciągłości Kościoła. Czując związek z Kościołem z przeszłości, musimy pamiętać, że nie jesteśmy ostatnim ogniwem łańcucha. Jesteśmy elementem, który przenosi to, co było wcześniej, w przyszłość.


Skąd w ogóle decyzja o zaprezentowaniu rzymskich „stacji” w postaci książki?


Wypływa ona z mojego osobistego przekonania. Chcę podzielić się z każdym, kto sięgnie po tę książkę, moim doświadczeniem Wielkiego Postu. Wędruję po rzymskich kościołach stacyjnych od dziewięciu lat. Przez ten czas bardzo ubogaciłam się wewnętrznie. Uznałam, że ta praktyka rozwijania wiary jest na tyle ciekawa, że warto przekazać ją innym. Jednak przyznaję, że długo się wahałam w obawie, czy taka książka, która jest w dużej mierze refleksyjna, zostanie dobrze przyjęta przez czytelników.


W jakich okolicznościach odkryła Pani opisywaną tradycję?


Zupełnie przypadkiem, w 2004 r. Żałuję, że nie wcześniej. Podczas rozmowy z dyplomatami akredytowanymi przy Stolicy Apostolskiej dowiedziałam się, że ambasador Stanów Zjednoczonych Jim Nicholson codziennie odwiedza stare rzymskie kościoły, które zwykle są zamknięte. Zainteresowałam się i trochę z przekory, że ambasador amerykański zna tę tradycję, a polski nie, zaczęłam szukać informacji. Dotarłam do Papieskiego Kolegium Północnoamerykańskiego [rzymskie seminarium dla Amerykanów – przyp. red.], które organizowało grupy pielgrzymujące po kościołach stacyjnych. Tam dostałam listę stacji i rozpoczęłam ich codzienne nawiedzanie o 7.00 rano. Od tamtej pory czynię to co roku.


Jak o kościołach stacyjnych dowiedzieli się Amerykanie?


Ta tradycja nie była nieznana. Pamiętają ją najstarsi polscy księża i biskupi, którzy studiowali we Włoszech, m.in. Prymas abp Józef Kowalczyk czy abp Szczepan Wesoły. We wspomnieniach przyznają oni, że ta wielkopostna praktyka była żywa. Potem jakby została wyparta z mentalności rzymian. W latach 60. Amerykanie postanowili ją wskrzesić. Być może wystarczyła jedna osoba, by zapalić iskrę. Trzeba jednak zaznaczyć, że Włosi również kontynuują tę starą rzymską tradycję. Codziennie o 17.00 odbywają się Msze Święte po włosku. Amerykanie zbierają się z kolei o 7.00 rano. W tym tkwi podstawowa różnica. Przy całym współczesnym zabieganiu zdążyć do kościoła po południu jest czasami bardzo trudno. Mnie udało się kilka razy. Zobaczyłam tam 20-30 starszych osób. Odniosłam wrażenie, że ta tradycja zanika. Ale kiedy zaczęłam konsekwentnie z Amerykanami chodzić na Msze poranne, dostrzegłam w świątyniach mnóstwo młodych ludzi. Nabrałam wtedy przekonania, że chrześcijaństwo jest religią przyszłości, że są nowe pokolenia, które poniosą wiarę dalej. Zmiana tradycyjnej godziny była wyborem, który umożliwił ożywienie kościołów stacyjnych.

Papieska Akademia Kultu Męczenników próbuje ożywić te popołudniowe Msze Święte, ale poczucie wspólnotowego przeżywania i dynamizmu Kościoła dają te poranne.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter