30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Trzy jubileusze

Ocena: 0
4229
Wielość kultur, obrządków to było coś pięknego, co wzbogacało ziemię przemyską. Należy na to patrzeć jako na bogactwo całego narodu – mówi greckokatolicki metropolita przemysko-warszawski abp Jan Martyniak
Z abp. Janem Martyniakiem rozmawia Paweł Bugira (KAI)


Rozmawiamy przy okazji trzech ważnych dla Księdza Arcybiskupa rocznic: 75 lat życia, 50 lat kapłaństwa i 25 lat sakry biskupiej. Jak wyglądała droga do kapłaństwa?


Trudno powiedzieć, bo to jest pewna tajemnica Boga i odpowiedź człowieka. Na pewno jest to wielka łaska. Moja droga związana jest z Matką Bożą Międzygórską – Matką Bożą Śnieżną i pięknym sanktuarium w górach Masywu Śnieżnika, gdzie już od drugiej klasy bywałem na pielgrzymkach. Jest tam kopia obrazu Matki Bożej z Mariazell. Z tą górą związane było moje życie. Tam w 1961 r. jako kleryk do Mszy służyłem bp. Karolowi Wojtyle, dziś świętemu Janowi Pawłowi II.


Bardzo wcześnie Ksiądz Arcybiskup stracił ojca.


To bardzo smutna, ale zarazem ciekawa historia. Ojciec został wcielony do armii rosyjskiej, a potem w 1942 r. w Drohobyczu dostał się do niewoli. Był w obozie jenieckim pod Dreznem. Później przeniesiony został pod Berlin i tam umarł. Tak więc ojca właściwie nie pamiętam. A mama nie wiedziała, gdzie on jest. Kiedy w Internecie ukazały się dokumenty z obozu, jeden z księży wydrukował je i przesłał mi. Mam dokument, gdzie ojciec umarł i gdzie jest cmentarz z mogiłą zbiorową żołnierzy, w której jest pochowany. Wybieram się tam w tym roku. Przez lata wiedzieliśmy tylko, że umarł, ale dopiero teraz, w roku jubileuszowym, dostałem tę wiadomość.


Z kolei w czasie wojny mama ukrywała Żydów w budynkach gospodarczych.


Była to rodzina żydowska ze Spasa, gdzie się wychowywałem. Mama ich przechowywała, często ludzie tak pomagali. Była to rodzina wielodzietna. Kiedyś tam zajrzałem i do dziś widzę wystraszone oczy tych biednych dzieci. Później wyjechaliśmy na Śląsk.


To były czasy, kiedy Kościół greckokatolicki nie mógł oficjalnie istnieć. Ksiądz Arcybiskup kształcił się we Wrocławiu w seminarium rzymskokatolickim?


Tak, potem biskup skierował mnie na studia. Do Rzymu mnie nie puszczono, przez 10 lat odmawiano mi paszportu, mieli jakiś paragraf ze względu na bezpieczeństwo państwa. Ksiądz biskup Paweł Latusek skierował mnie wtedy na Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie.


Jako kapłan podlegał wtedy Ksiądz Arcybiskup rzymskokatolickiemu biskupowi wrocławskiemu. Jak wyglądała droga do duszpasterstwa we wspólnocie greckokatolickiej?


Gdy mieszkaliśmy w Spasie, uczestniczyłem w liturgiach greckokatolickich, ale już wtedy wywożono księży na Sybir. Potem w Polsce nie było możliwości takiej liturgii i jako grekokatolicy należeliśmy do Kościoła łacińskiego. Dopiero od 1956 r.
Kościół greckokatolicki zaczął być tolerowany przez władze komunistyczne. Przy podziale diecezji wrocławskiej zostałem wikariuszem w Głogowie, który znalazł się w diecezji gorzowskiej. Potem zostałem wikariuszem w Międzyrzeczu i w katedrze w Gorzowie. Wtedy zmarł ks. Włodzimierz Hajdukiewicz, duszpasterz greckokatolicki w Legnicy.

W 1974 r. chciałem wyjechać do Argentyny na misje i, co ciekawe, paszport dostałem bardzo szybko, w ciągu miesiąca. Gdy już miałem wyjeżdżać, ks. Teodor Majkowicz i ks. Stefan Dziubyna przyjechali do księdza biskupa Wilhelma Pluty i prosili, żebym mógł przejść do Legnicy. Biskup – świątobliwy człowiek wielkiej zacności – chciał, żebym został w Polsce i zgodził się na Legnicę. Ja również na to przystałem. Wtedy prymas Wyszyński dał dekret, mianujący mnie duszpasterzem w Legnicy. Tu warto przypomnieć, że sakramenty, nawet bardzo długo przyjmowane w jednym Kościele, nie zmieniają obrządku. Dlatego święcenia, choć z rąk biskupa łacińskiego, były przynależne do Kościoła wschodniego, gdzie byłem chrzczony. W Legnicy wróciłem do swojego obrządku. Ale już wcześniej miałem z nim kontakt, najpierw jako kleryk, potem jako ksiądz, bo jeździłem na Łemkowszczyznę, odprawiałem Msze i prowadziłem rekolekcje.


Jak Ksiądz przyjął wiadomość o nominacji biskupiej?


Dobrze wiedziałem, jakie czekają mnie trudności. Z drugiej strony wszyscy cieszyliśmy się z tego, że będzie można coś więcej zrobić.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter