Dopiero teraz dyskusja nad tymi pytaniami zaczyna się rozwijać, by łagodnie nazwać ten bardzo powolny ruch. Tydzień temu napisałam, że w każdej parafii ma być podjęta próba sformułowania odpowiedzi na te pytania, ale odpowiedzi miały być odesłane do kurii do minionego poniedziałku. Jest więc jasne, że albo będą udzielone tylko po to, by zaspokoić wymagania kurii, albo rzeczywiście zostanie podjęta prawdziwa dyskusja nad nimi – niełatwa, a nawet bolesna, bo w parafiach przecież wiadomo, jakie są problemy, jeśli nawet się od nich ucieka.
Czy więc synod ze swoją wyrażoną w nieco skomplikowany sposób tematyką rodziny trafi w rzeczywistości XXI wieku do najszerszych kręgów naszego Kościoła? Podobno w wielu parafiach pytania wywołały poczucie bezradności – „przecież od tego są eksperci i doradcy rodzinni, profesorowie i badacze, żeby mówić, jakie są problemy rodzin” – i w rezultacie chęć „odfajkowania” tego zadania. Zwołać, albo i nie, kilka zaangażowanych we wspólnoty parafialne osób i opracować odpowiedzi. I załatwione.
Ale może chodzi o coś całkiem innego? O to, żeby te – bardzo rozbudowane – pytania sprowokowały do stawiania kolejnych, już w skali parafii czy nawet jakiejś parafialnej grupy i wspólnoty, pytań o jakość i celowość działań, żeby wyrwały z poczucia samozadowolenia typu „u nas jeszcze nie jest tak źle”, żeby zainspirowały do nowych pomysłów i inicjatyw. Jakie działania podjąć, żeby nie rosły nowe zastępy duszpasterstw związków niesakramentalnych? Jakie powinno być przygotowanie do małżeństwa, by słowo „rozwód” nigdy się w nim nie pojawiało? Jeśli Kościół jest dziś „szpitalem polowym”, to co robić, by chorych nie przybywało?
Takie toczą się rozmowy także w mojej parafii. „Bo trzeba pamiętać, że w miotanych burzą falach ponowoczesności siedzenie cicho w łódce i powstrzymywanie się od jakichkolwiek działań, aby tylko nie kołysało łodzią, to pewna recepta na to, by łódź się wywróciła, a wówczas ucierpi na tym cała załoga”. To George Weigel, wybitny biograf św. Jana Pawła II, w swojej ostatniej książce „Katolicyzm ewangeliczny”, podpowiada i prowokuje. Do rozmowy i do czynu.
Barbara Sułek-Kowalska |