Ale to działa chyba i w drugą stronę: jak pisał św. Jan Paweł II, wierność swojemu powołaniu u kapłanów i osób konsekrowanych ma być wsparciem dla małżeństw wystawionych na trudności…
Dzisiaj częstokroć próbuje się przedstawiać wierność jako coś niemożliwego do urzeczywistnienia, a prócz tego jako coś zupełnie niezgodnego z duchem naszych czasów. Tymczasem osoby konsekrowane poprzez swoje życie pokazują małżonkom, że można dochować wierności i że to właśnie ona nadaje człowiekowi wartość, szlachetność i piękno. Wierność rodzi zaufanie do siebie samego, do drugiego człowieka, sprawia, że można na nas polegać.
Jak w tym kontekście odczytywać hasło roku duszpasterskiego dla Kościoła w Polsce: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”?
To hasło jest zaczerpnięte z Ewangelii. Ze szczególną mocą rozbrzmiewa ono w Środę Popielcową. Przypomina, że najpierw trzeba się zdobyć na krytyczne podejście do siebie i do świata, gdyż tylko wtedy możliwe jest nawrócenie. Ale zarazem w tym haśle mieści się ogromny ładunek nadziei. Wynika ona z wiary w zbawienie, które przynosi nam Chrystus. W tej wierze człowiek staje się kimś nowym, a kiedy zmienia się człowiek, to z nim zaczyna zmieniać się i świat. W nawróceniu chodzi o powrót do Chrystusa, który jest źródłem wszelkiego powołania: do życia małżeńskiego, kapłańskiego czy konsekrowanego.
Wezwanie do nawrócenia zostało przyjęte w ramach przygotowań do 1050. rocznicy chrztu Polski. Czy nie za mało mówi się na temat tej rocznicy?
Zapewne za mało. Może dlatego, że główny wysiłek organizacyjny Kościoła w Polsce wiąże się obecnie z przygotowaniem Światowych Dni Młodzieży w roku 2016. Za mało robimy, aby ideowo powiązać je także z rocznicą chrztu Polski. Nie byłoby przecież tych dni w Polsce, gdyby przed 1050 laty Mieszko I nie przyjął chrztu, a państwo Polan nie weszło w krąg kultury zachodniej. To są nasze korzenie i trzeba je przypominać kolejnym pokoleniom młodzieży. Rysuje się to zatem dla nas jako konkretne i bardzo ważne zadanie duszpasterskie. W tym kontekście ujawnia się również pewien problem kulturowy. W narzucanej nam obecnie kulturze nie ma miejsca na myślenie historyczne, na odniesienia do przeszłości i do przyszłości: liczy się tylko teraźniejszość. Celowo próbuje się nas oderwać od korzeni, ponieważ człowieka wykorzenionego łatwiej ulepić czy też ukształtować zgodnie z pomysłami i wskazaniami dzisiejszych inżynierów życia społecznego – i to w skali globalnej.
Nie byłoby Światowych Dni Młodzieży w Polsce,
gdyby przed 1050 laty Mieszko I nie przyjął chrztu
Można zatem mówić o totalnej destrukcji, skoro ma to być człowiek bez jakiejkolwiek tożsamości: religijnej, narodowej, a nawet płciowej?
Tutaj chodzi o człowieka amebę. Chodzi o wmówienie współczesnemu człowiekowi, że spełni się i będzie w pełni szczęśliwy właśnie jako bezpostaciowa ameba. Można by powiedzieć, że mamy obecnie do czynienia z kolejnym krokiem, jaki stał się udziałem lewicowych utopii. Zawsze wychodziły one i nadal wychodzą od jednego punktu – od negacji Boga, który stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, i od stwierdzenia, że człowiek jest absolutnym demiurgiem siebie samego. Tym samym utopie te programowo negowały przeszłość. Jednakże w przypadku marksizmu obok teraźniejszości w sposób istotowy liczyła się także przyszłość. Komunizm miał przecież przynieść ludzkości „świetlane jutro”. Jeszcze dzisiaj pojawiają się hasła typu „Wybierz przyszłość!”, z zupełnym, wręcz programowym pominięciem przeszłości i tradycji. To kolejne wcielenia marksistowskiego mitu. Tymczasem współczesne lewackie programy negują nie tylko przeszłość, lecz także przyszłość. Mamy żyć jak amorficzne ameby, jak zwierzęta, nastawieni na samo tylko korzystanie z bieżącej chwili, zgodnie z zasadą „maksimum przyjemności i minimum cierpienia”. A po nas „to choćby i potop”. Zero odpowiedzialności za siebie i za przyszłe społeczeństwo.
Wracając do Światowych Dni Młodzieży: jesteśmy wzywani z ambon, aby podzielić się z młodzieżą z całego świata mieszkaniem i chlebem, przygotowuje się środki transportu i stadiony. Ale to nie jakość naszych pociągów i stadionów jest tym, co ma przyciągać młodzież. Czekamy, że to Ojciec Święty wypełni te dni treścią?
Ojciec Święty wypełni trzy czy cztery dni, czyli to, co w 2016 roku będzie wchodziło w „pakiet krakowski”. Pozostaje natomiast pytanie: co my damy naszym gościom w ramach ich pobytu w diecezjach i parafiach, jeszcze przed udaniem się do Krakowa? Przygotowanie logistyczne jest niewątpliwie ważne. Ważne jest także to, na ile gościnnie otworzymy nasze domy. Dałby Bóg, żeby ukazała się tutaj w całym swym pięknie tradycyjna polska gościnność. Nie będzie to jednak proste, bo będzie to czas wakacji. Trzeba już teraz mobilizować ludzi, żeby nie brali urlopów w lipcu 2016 roku, tylko pozostali w domach, by przyjąć młodzież przybywającą do nas niekiedy z bardzo odległych zakątków świata. Ale to wszystko jeszcze za mało. Potrzebujemy wielkiej mobilizacji religijnej, zwłaszcza wśród naszej młodzieży, aby potrafiła z radością i dumą opowiadać wszystkim gościom o naszej pięknej ponad tysiącletniej chrześcijańskiej tradycji. Mówię o tym z pewnym optymizmem, obserwując choćby to, co od początku października 2014 roku dzieje się wśród młodzieży archidiecezji łódzkiej w związku z peregrynacją przez wszystkie jej parafie relikwii św. Jana Pawła II. Wokół niego próbujemy gromadzić młodzież w ramach duchowych przygotowań do tego, co nas czeka.
Widzi Ksiądz Arcybiskup sojuszników dla duszpasterzy w tych przygotowaniach?
Głównie w mediach katolickich, bo nie sądzę, aby inne chciały nas bardzo w tym dziele wspierać. Dostrzegam też pewną szansę dobrej współpracy z samorządami, choćby dlatego, że Światowe Dni Młodzieży są dla nich wspaniałą okazją do promocji tych małych ojczyzn, których są włodarzami. Na poziomie logistyki ta współpraca jest bardzo ważna. Ponadto gdy chodzi o młodzież, bynajmniej nie jesteśmy na pozycji straconej. Ostatnie badania socjologiczne pokazują, że pokolenie dzisiejszych dwudziestolatków jest bardziej przywiązane do wartości rodzinnych, religijnych i patriotycznych aniżeli pokolenie trzydziestolatków. Musimy podjąć batalię o to pokolenie, aby dać mu fundamenty bardziej trwałe niż tylko jakieś sympatie polityczne, na których może się przecież zawieść. Musimy dać mu Chrystusa, który jest jedynym pewnym kamieniem węgielnym ludzkiego życia, o czym mówił do młodych w Krakowie w 2006 roku Benedykt XVI. W tym wymiarze Światowe Dni Młodzieży są dla nas wielką szansą.
rozmawiał ks. Henryk Zieliński |