Z Markiem Cichuckim, łódzkim aktorem i reżyserem, rozmawia Łukasz Głowacki
Podczas ogłoszonej przez Teatr Pinokio akcji czytania tekstu „Golgota Picnic” zdecydował się Pan opuścić teatr i przejść na drugą stronę ulicy, gdzie na znak protestu czytano bajki. Dlaczego?
Skoro miałem manifestować, chciałem zrobić to z większym pożytkiem. A czytanie tego tekstu w teatrach uważam za manifestację i następną prowokację.
Do Teatru Pinokio nie szedł Pan jednak „w ciemno”?
Tak. Wiedziałem już coś o samym spektaklu, rozmawiałem też z twórcami – na temat spektaklu i trwającej „akcji”.
Nazywa ją Pan manifestacją i prowokacją. Dlaczego?
Trzeba spojrzeć na spektakl. Czym jest? Dlaczego widzowie czują się urażeni w swoich uczuciach? Wówczas starać się porozumieć. A zaproponowana formuła stała się kolejną prowokacją. Poza tym pamiętajmy o tym, że sztuka – poza warstwą słowną – ma też warstwę wizualną. Przecież „dziękuję”, które znajduje się w scenariuszu, może powiedzieć zarówno piękna dziewczyna, jak i uwalany krwią sadysta.
Zapraszając na czytanie Teatr Pinokio w Łodzi opublikował na stronie internetowej tekst, że „sprzeciwia się przemocy w życiu publicznym oraz występuje w obronie wolności słowa, poglądów i ekspresji artystycznej”. A Pan stanął okoniem…
Nie czytałem tego. Ale sądzę, że spełniłem ten postulat. Przemoc w życiu publicznym ma różne oblicza. Mogę powiedzieć, że zaprotestowałem przeciwko przemocy w życiu publicznym.
Protestujący w Łodzi doprowadzili do przerwania lektury sztuki. To dobrze?
Został sprowokowany konflikt. Z uwagi na wywalczoną demokrację i bezsens zjawiska cenzury zrywanie pokazów nie powinno mieć miejsca, ale pojawia się tu inny kontekst – stosunek do osób protestujących. Bardzo oburza mnie pogarda, z jaką określa się i opisuje tych ludzi. Jest mi wstyd, to jest okropne. Przecież od nas, ludzi teatru, powinno się wymagać nie tylko sprawności warsztatowej, wrażliwości, ale też głębi duchowej. Tymczasem tu i ówdzie słyszy się głosy poniżenia względem tych, którzy protestują, a oni przychodzą pod teatry wyrazić swój sprzeciw, ponieważ zszargane zostały ich wartości duchowe. Mam poważną obawę, że tym samym wykluczamy się ze świata wartości duchowych, co jest clou każdego przedsięwzięcia w przestrzeni sztuki.
Nie bał się Pan określić sztuki, której środowisko teatralne zdecydowało się bronić, mianem „bełkotu”? Przecież to może doprowadzić do bojkotu, tym razem Pana…
Tekst, który czytałem to bełkot. Jeśli ktoś może przekonać mnie, że jest inaczej, proszę.
Bojkot, za wyrażenie własnej opinii? Żadna ze znanych mi osób, którym przesłałem tekst lub które same do niego dotarły nie powiedziała, że rozumie ten tekst lub jest w stanie powiedzieć, o co w nim chodzi. Gdy widzowie jeszcze wchodzili na widownię (ściśle mówiąc, organizator już poprosił o rozpoczęcie czytania) powiedziałem, co myślę o warstwie tekstowej i tego typu „dramatach”. Zwróciłem się do widzów z prośbą, aby sami przeczytali ten tekst i opuściłem salę. Sądzę, że taki protest mieścił się w granicach zaproponowanej formuły.
Protest w sprawie „Golgota Picnic” to przejaw siły czy słabości środowiska teatralnego?
Jesteśmy środowiskiem indywidualistów. Poszukujemy. Nie uogólniałbym tego protestu jako wyraz stanowiska środowiska.
Czy inni aktorzy myślą podobnie jak Pan?
Tak. Zgadzają się z tą opinią. Przynajmniej ci, z którymi mam kontakt.
Jako ojciec chciałbym, żeby przestrzeń publiczna była dla moich dzieci przyjazna. Czy teatr może się do tego przyczynić?
Powinien się o to starać z całych sił, jeśli rozumiemy, co znaczy budowanie wspólnoty – nie „towarzystwa”, lecz wspólnoty. Działania teatru mają taki właśnie charakter.
Teatr musi także prowokować. Jak to pogodzić z postulatem budowania wspólnoty i przyjaznej przestrzeni?
Ale prowokować do refleksji czy do działania poza refleksją? Jeśli do pierwszego, to można to zrobić, szanując wrażliwość i uczucia widza.
***
Marek Cichucki (1961), w 1985 roku ukończył studia na Wydziale Aktorskim łódzkiej PWSFTviT. Występuje w teatrach Łodzi i Warszawy oraz filmach i serialach, w tym: „Plebania”, „Czas honoru”, „Boża podszewka”, „Kryminalni”, „Komisarz Alex”.
rozmawiał Łukasz Głowacki |