Premierowy film polski „Akademia pana Kleksa” trudno nazwać nową ekranizacją popularnej powieści Jana Brzechwy, napisanej w czasie okupacji niemieckiej i wydanej po raz pierwszy w 1946 r.
fot. Next FilmEkranizacja tej książki z 1983 r. w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego i dwie kontynuacje tego dzieła (z 1985 i 1988 r.) z niezapomnianą kreacją Piotra Fronczewskiego w roli profesora Ambrożego Kleksa były wierne utworowi Brzechwy i cieszyły się wielkim powodzeniem wśród młodej (ale także starszej) widowni w trudnych latach 80. XX w. Natomiast w nowej „Akademii” trudno dopatrzyć się wielkich podobieństw do dzieła Brzechwy. Autorzy filmu odeszli bowiem daleko od litery i ducha oryginału literackiego, inspirując się tylko pewnymi elementami książki i przenosząc akcję w bliżej nieokreśloną uniwersalność i przyszłość. Poetycki świat powieści i opartych na niej filmów Gradowskiego zamienili na ekranową kreację, przypominającą mieszankę modnych współczesnych komediodramatów fantasy spod znaku Harry’ego Pottera, z domieszką elementów wziętych z innych aktualnie popularnych gatunków. Bohaterowie obrazu są w pewnym sensie podobni do postaci z powieści, lecz umieszczeni zostali w odmiennej rzeczywistości i innej akcji.
Na dodatek ten filmowy miszmasz został podlany sosem politycznej poprawności, konkretnie ideologii feminizmu. Otóż Adasia Niezgódkę, głównego bohatera i narratora książki Brzechwy, na ekranie zastąpiła… Ada Niezgódka. Rezolutna dziewczynka przeżywa przygody nie tylko w Polsce, lecz także w kilku innych miejscach na świecie, nawet w Nowym Jorku. Przy okazji, spotykając się z matką, próbuje rozwikłać rodzinną tajemnicę. W tytułowej akademii pana Kleksa i jego pomocnika, uczonego szpaka Mateusza, uczestniczy grupa dzieci ze wszystkich kontynentów, oczywiście obowiązkowo pochodzących z wielu grup etnicznych i ras. W nowym filmie siedziba akademii, mieszcząca się w olbrzymiej kamienicy, traci swój urok, ustępując miejsca wielu innym atrakcjom i sceneriom. Trzeba docenić, że twórcy filmu złożyli hołd Piotrowi Fronczewskiemu, legendarnemu panu Kleksowi, obsadzając go w roli tajemniczego doktora Pai Chi-Wo, opiekuna gromadki dzieci, dziwnego demiurga kreującego pewne wydarzenia, który wprowadza tu element egzotyczny i zagadkowy.
Można więc dyskutować nad sensem zmian, jakie twórcy filmu wprowadzili w stosunku do powieści Brzechwy. Autorzy ekranizacji wybitnych pozycji literatury polskiej czasami zmieniają wymowę tych dzieł, jak stało się ostatnio z filmem opartym na „Chłopach” Władysława Reymonta, kandydującym do Oskarów w kilku kategoriach. Pisałem o tym niedawno na tych łamach. Z kolei emitowany niedawno w TVP serial „Dewajtis” okazał się wierny powieści Marii Rodziewiczówny i bardzo podobał się widzom. Ciekawe, czy nowa „Akademia pana Kleksa” spodoba się publiczności.
„Akademia Pana Kleksa”. Polska, 2023. Reżyseria: Maciej Kawulski. Wykonawcy: Tomasz Kot, Antonina Litwiniak, Piotr Fronczewski, Danuta Stenka, Sebastian Stankiewicz i inni. Dystrybucja: Next Film