29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ameryka na wirażu

Ocena: 0
797

Wygranie przez Donalda Trumpa prawyborów w ramach Partii Republikańskiej, potem rywalizacji z Hillary Clinton o fotel prezydenta w 2016 r. i obecnie jego całkowita dominacja wśród republikanów obrazują problem, przed jakim stoi Ameryka: rozbrat pomiędzy elitami i przeciętnymi obywatelami.

fot. PAP/EPA/BRANDEN CAMP

Pomimo że Trump niewiele zrobił dla zwykłych ludzi, jest niekwestionowanym przywódcą mas ludowych z prawej strony sceny politycznej. Natomiast na establishment działa niczym czerwona płachta na byka.

W prawyborach, które zaczną się pod koniec stycznia przyszłego roku, na Trumpa – według ostatnich badań opinii publicznej – chce głosować prawie 58 proc. republikanów. Jednak były prezydent nie pełni żadnej funkcji i wpływ na politykę ma poprzez presję moralną, a nie dzięki możliwości rozdawania urzędów i przywilejów, a tym bardziej karania. Stąd jego oddziaływanie na decyzje polityczne jest ograniczone. Trump działa poprzez ludzi całkowicie mu oddanych, a tych w najważniejszych instytucjach nie jest dużo, mimo że wielu republikańskich posłów i senatorów udaje bliską z nim zażyłość. Oni go potrzebują, bo bez głosów zwolenników ideologii MAGA (naczelne hasło Trumpa – Make America Great Again) o wygraniu wyborów trudno jest im marzyć. Ale to nie znaczy, że Trump ma nad nimi taką władzę, jaką w Polsce cieszą się prezesi niektórych stronnictw politycznych.

 


WALKI WŚRÓD REPUBLIKANÓW

Partia republikańska kontroluje tylko jedną naczelną instytucję: izbę niższą Kongresu (Izbę Reprezentantów – odpowiednik polskiego sejmu, ale w USA senat ma większą władzę niż sejm). Zatem republikanie mają ograniczone możliwości wpływania na działalność ustawodawczą i rządy. Co gorsza, wśród posłów z ramienia tej partii panują niesnaski, głównie pomiędzy zwolennikami programu MAGA i zdecydowaną większością członków tego klubu poselskiego, którzy reprezentują interesy establishmentu.

Ten ostry podział zaznaczył się już po wyborach w 2022 r., gdy większość republikańska w izbie niższej z trudem zdołała wybrać odpowiednika naszego marszałka sejmu. Ponieważ wszyscy demokraci głosowali przeciwko republikańskiemu kandydatowi na to arcyważne stanowisko, nieduża grupka republikanów, okrzyknięta przez media głównego nurtu skrajną prawicą, była w stanie blokować kandydaturę przywódcy republikańskiej większości Kevina McCarthy’ego. W końcu, po długich targach, udało się przegłosować jego kandydaturę, ale musiał poczynić spore ustępstwa na rzecz „ekstremistów”, których przywódcą jest poseł z Florydy Matt Gaetz.

 


UPADEK MCCARTHY’EGO

Konflikt pomiędzy konserwatywnym i centrowym skrzydłem w Partii Republikańskiej nabrzmiał po tym, jak marszałek McCarthy zawarł porozumienie z prezydentem Joem Bidenem na temat podwyższenia limitu całkowitego zadłużenia rządu federalnego. Układ został zatwierdzony przez izbę niższą Kongresu wyłącznie dzięki głosom demokratów, bo jedna trzecia republikanów nie poparła tego porozumienia. Dla skrzydła konserwatywnego nie do przyjęcia były zbyt małe, ich zdaniem, przewidywane cięcia budżetowe.

Kolejny punkt zapalny miał miejsce w końcu września, gdy McCarthy w ostatniej chwili przedstawił ustawę, na mocy której rząd federalny otrzymał tymczasowe finansowanie na kolejne 45 dni. W USA rok budżetowy nie zaczyna się wraz z rokiem kalendarzowym, ale trwa od 1 października do 30 września. Nieuchwalenie budżetu na kolejny rok przed 1 października powoduje konieczność zawieszenia działalności przez niektóre urzędy federalne, ponieważ wobec braku budżetu rząd nie może wypuszczać długu, a bieżące dochody nie wystarczają na pokrycie wszystkich wydatków. Ta ustawa też przeszła dzięki poparciu demokratów. W rzeczy samej, głosowało za nią więcej demokratów niż republikanów (aż 91 spośród tych ostatnich głosowało przeciw). Co gorsza dla McCarthy’ego, wbrew wcześniejszym obietnicom to tymczasowe finansowanie rządu nie zawierało wymogów tyczących się redukcji wydatków. Dla konserwatystów było to nie do przyjęcia i Gaetz postanowił odwołać się do niesłychanie rzadko stosowanej procedury odwołania marszałka. Wobec tego, że za odwołaniem McCarthy’ego głosowali wszyscy demokraci i ośmiu republikanów, McCarthy stracił stanowisko.

Fakt odwołania marszałka ma ogromne znaczenie dla USA i świata, bo brak przywódcy w Kongresie powoduje paraliż ustawodawczy. Ponieważ budżetu na ten rok obrachunkowy nie ma, nowy marszałek stanie przed wyzwaniem opracowania koniecznych ustaw przed upływem 45 dni. Biorąc pod uwagę, że w styczniu procedura wyboru marszałka wymagała aż 15 rund, nowy przywódca może mieć niesłychanie mało czasu, żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Stąd na głowę Gaetza spadły gromy; wielu republikanów wspomniało nawet o usunięciu go z klubu poselskiego.

 


AMERYKAŃSKIE KŁOPOTY

Stany Zjednoczone to bardzo bogaty kraj, co jednak nie znaczy, że pieniądze leżą tam na ulicy, a życie jest lekkie. Nic podobnego, dziesiątki milionów ludzi z trudem wiążą koniec z końcem. Dość powiedzieć, że w zeszłym roku ponad 27 mln obywateli nie miało żadnego ubezpieczenia zdrowotnego – świadczenia, które każdy Polak traktuje jako sprawę oczywistą.

Przyszłość bynajmniej nie rysuje się w różowych barwach. Oficjalne szacunki wykazują, że na skutek deficytów budżetowych i lawinowo rosnącego zadłużenia rządu federalnego zagrożone są podstawowe świadczenia socjalne dla przyszłych emerytów. Za niewiele ponad dekadę zostanie wyczerpany fundusz emerytalny i albo trzeba będzie poważnie podwyższyć podatki, albo obciąć świadczenia o 25 proc. Biorąc pod uwagę, że dochody z tego źródła stanowią jedyne źródło utrzymania ok. 40 proc. ludzi w podeszłym wieku, obcięcie wypłat oznaczałoby katastrofę dla dziesiątków milionów Amerykanów. W USA wiek emerytalny dla obu płci wynosi tyle samo, 66 lat, i niebawem wzrośnie do 67. Aby zapewnić pełną wypłacalność przyrzeczonych obywatelom świadczeń do końca tego stulecia, rząd musiałby wpłacić na specjalny fundusz prawie 80 mld dolarów amerykańskich. Biorąc pod uwagę, że PKB USA wynosi tylko około 25 mld dolarów, jest to niewykonalne.

Zadłużenie sektora publicznego już jest ogromne: według najbardziej rygorystycznej metodologii przyjętej przez OECD na koniec 2021 r. wyniosło ponad 148 proc. PKB. Jeśli wydatki rządowe nie zostaną zmniejszone, to będzie dalej rosnąć. Niemała część długu jest w rękach zagranicznych inwestorów, więc jego obsługa powoduje „wyciek” środków finansowych na zewnątrz, co ma ujemny wpływ na tempo wzrostu gospodarczego w USA. Zatem Gaetz i jego koledzy mają podstawy, żeby żądać cięć w wydatkach. Natomiast elity, na czele z prezydentem Bidenem, nie widzą większego zagrożenia w dalszym zadłużaniu państwa.

W tym kontekście należy postrzegać dyskusje na temat pomocy dla zagranicy, szczególnie dla Ukrainy. Do tej pory amerykańscy podatnicy wydali na ten cel 113 mld dolarów. Nie jest to suma, która doprowadziłaby Stany Zjednoczone do niewypłacalności, ale także nie są to grosze. Sprawa nie wydaje się błaha, ponieważ wiele wskazuje na to, że wojna rosyjsko-ukraińska będzie trwać latami i przed amerykańskim podatnikiem rysuje

się perspektywa dalszego utrzymywania Ukrainy. Przez poprzednie dwie dekady Amerykanie szczodrze łożyli na różne pomysły elit, np. wprowadzenia demokracji i zachodnich obyczajów w Afganistanie. Wielkiego pożytku to nie przyniosło, natomiast znacząco przyczyniło się do wzrostu zadłużenia. Stąd wizerunek establishmentu w oczach zwykłego obywatela doznał uszczerbku i apele, które dziś płyną z Białego Domu i od większości elit, nie znajdują wielkiego oddźwięku, szczególnie z prawej strony sceny politycznej.

 


Z POLSKIEJ PERSPEKTYWY

Apele o dalsze finansowanie Ukrainy mają coraz słabszy odzew i dobrze byłoby, gdyby rodzime władze uświadomiły sobie, że Stany Zjednoczone to nie bankomat z nieograniczonym dostępem do gotówki. Dla przyszłości Ameryki podstawowe znaczenie ma uporządkowanie spraw wewnętrznych, naprawa finansów publicznych. W wymiarze międzynarodowym zasadniczy będzie wynik rywalizacji z Chinami, natomiast zmagania z Rosją mają charakter drugoplanowy. Ciężar wsparcia Ukrainy winna przejąć Europa, ale w istocie rzeczy ani Bruksela, ani Berlin, ani Paryż takiej polityki nie pragną. Polska nie ma wielkiego wpływu na działania Unii i należy się liczyć z tym, że w którymś momencie pomoc dla Ukrainy osłabnie. Czas zacząć myśleć o tym, że Ukraina nie odzyska każdego skrawka ziemi oraz że w żadnym wypadku nie oznacza to rosyjskiej obecności wojskowej na naszej wschodniej granicy. Pierwszorzędnym zadaniem naszych władz musi być obrona rodzimego interesu narodowego, a nie obcego.

Możliwe kłopoty z finansowaniem Ukrainy nie powinny przesłonić podstawowego faktu, że USA są i będą zaangażowane w Europie. NATO jest filarem amerykańskiej polityki zagranicznej i jak długo Stany Zjednoczone będą mocarstwem światowym, artykuł piąty będzie pozostawać w mocy – wszelkie obawy w tym zakresie są bezpodstawne. Nawet powrót Trumpa do Białego Domu niewiele by tu zmienił. Amerykański prezydent ma wielką władzę, ale nie jest władcą absolutnym. Establishment nie dopuściłby do wyjścia USA z NATO. Gdyby Trump coś takiego ogłosił, zostałby usunięty z urzędu w drodze impeachmentu. Uprzednio dwukrotnie użyto w stosunku do niego tej procedury, ale pomysł nie znalazł poparcia dwóch trzecich senatorów. Gdyby jednak Trump zechciał wywrócić amerykańską politykę zagraniczną do góry nogami, to taka większość na pewno by się znalazła.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter