REDEFINICJA RZECZYWISTOŚCI
Cóż więc ważnego jest w tej ustawie? Kluczowy, pierwszy artykuł mówi, że „małżeństwo zawierają dwie osoby różnych lub tej samej płci”. Już sama ta poprawka, wprowadzona do kodeksu cywilnego, skutkuje możliwością pełnoprawnej adopcji dzieci przez homoseksualistów. W świetle prawa dwóch mężczyzn lub dwie kobiety będą odtąd małżeństwem lub rodziną z dzieckiem. Ale to nie wszystko. Oprócz możliwości adoptowania dziecka przez „małżonka” jego ojca lub „małżonkę” jego matki zapis zakłada – na razie tylko implicite – możliwość „pozyskania” dziecka w drodze sztucznych technik rozrodczych. W przypadku kobiet byłoby to zapłodnienie nasieniem dowolnego „dawcy”, a w przypadku mężczyzn – implantacja „dowolnej” komórki jajowej do macicy tzw. surogatki. Oba sposoby są nie tylko szokujące moralnie, ale są zwykłym zakłamaniem rzeczywistości. Zostanie bowiem naruszona zasada wywodzenia pokrewieństwa. Dziecko z takiej adopcji będzie – z majestatu prawa – pozbawione rodzonego ojca lub rodzonej matki. Stanie się „przedmiotem” tzw. prawa do dziecka, a faktycznie – towarem. Dzień przyjęcia ustawy jest więc dniem kolejnej porażki dla społeczeństw Europy. Ustawa o „homomałżeństwach” co prawda istnieje już w kilku państwach, ale włączenie do tej grupy kraju tak dużego jak Francja może być przekroczeniem jakiegoś symbolicznego progu. „Postęp” może już kroczyć lawinowo, zwłaszcza że ustawy te są inspirowane przez politykę Unii Europejskiej. Od wielu lat uchwały Parlamentu Europejskiego – zgodnie z propozycjami aktywnych grup nacisku – zawierają propozycje zmian w duchu „równości”. W 2002 r. Parlament Europejski wezwał kraje członkowskie do „zniesienia wszystkich form dyskryminacji, prawnych czy też faktycznych, których ofiarami są jeszcze homoseksualiści, przede wszystkim w kwestii prawa do zawierania związku małżeńskiego i adopcji dzieci” (Rezolucja PE 2002/2013 (INI), pkt 77). „Homomałżeństwa” mają zostać wprowadzone w całej Unii pod pretekstem harmonizacji prawa w kwestii swobodnego przepływu osób (pkt 81).
POGWAŁCENIE ZASAD
Trzeba jednak wiedzieć, w jakich okolicznościach przyjmowano we Francji tę ustawę. Miało tu bowiem miejsce zaskakujące, jak na standardy europejskie, pogwałcenie zasad demokracji. Po pierwsze, projektu nie poprzedziła żadna debata społeczna, a preferencyjnym doradcą rządu były środowiska LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transgenderycznych). Zabrakło również jakiejkolwiek poważnej analizy skutków prawnych: autorka projektu, minister sprawiedliwości Christiane Taubira zafundowała Francuzom prawny bubel, który instytucję małżeństwa wywodzi od porewolucyjnego ustawodawstwa, a konieczność „małżeństw” homoseksualnych od tego, że społeczeństwo „już dojrzało”. Na powszechne żądanie referendum rząd odpowiedział, że „nie ma mowy”, a gdy ludzie zebrali ponad 700 tys. podpisów pod petycją do specjalnej rady ds. konsultacji społecznych CESE, ta uchyliła się, twierdząc, że „po prostu” nie może się nimi zająć.
Policja używała gazu łzawiącego,
w tym głównie przeciwko rodzinom,
były przypadki pałowania,
prowokacje policjantów przebranych za cywili
Po drugie, zaniżono i zmanipulowano rozmiar społecznego sprzeciwu. Gdy pierwsza demonstracja z 13 stycznia tego toku zgromadziła co najmniej 800 tys. osób, oficjalny komunikat mówił o 340 tys. Gdy na drugą – 24 marca – przyszło już blisko 1,5 mln ludzi, dla rządu było to nadal 300 tys. Przy okazji zgromadzeń można mówić o represjach politycznych, gdyż policja używała gazu łzawiącego, w tym głównie przeciwko rodzinom, były przypadki pałowania, prowokacje policjantów przebranych za cywili, policyjne zatrzymania za pozostawanie w miejscu manifestacji oraz posiadanie emblematów. Przez cały czas oficjalne media popisywały się swoim serwilizmem, przedstawiając ogólnonarodowy protest jako „agresję małych grupek” wobec „słusznych reform rządu”.
W końcu, gdy wobec rosnącego oporu rząd postanowił „zamknąć sprawę”, maksymalnie skrócono kalendarz legislacyjny. Głosowanie w senacie przyspieszono o ok. 3 tygodnie, a ostateczne głosowanie – o tydzień. Deputowani pracowali w nocy, w zmęczeniu i w atmosferze żywiołowych kłótni. Wyglądało tak, jakby PS była gotowa odnieść pyrrusowe zwycięstwo, byle tylko gender – tj. tożsamość płciowa, którą można sobie „wybrać” – stała się normą prawną. Głosowanie senackie zorganizowano w momencie największej absencji i tak, by jego wynik nie był od razu jawny – przez zwykłe podniesienie ręki. Ostateczne głosowanie odbyło się w stanie realnego oblężenia Zgromadzenia przez wzburzony tłum, a jego gmach otoczył kordon ciężko uzbrojonej policji.