Repatriacja do Polski miała dotyczyć przede wszystkim Polaków z Kazachstanu, gdzie według oficjalnych danych do polskiego pochodzenia przyznaje się 34 tys. osób. Są to wnuki, a nawet prawnuki zesłańców z terenów, które nie wróciły do RP po 1918 roku, zostały w Związku Sowieckim.
Starający się o wyjazd do Polski muszą w konsulacie polskim w Astanie wykazać się dobrą znajomością języka polskiego, co nie zawsze jest możliwe. Muszą też mieć uchwałę rady polskiej gminy, która zobowiązuje się do zapewnienia im warunków do osiedlenia co najmniej przez rok.
I tu bariera, jak się wydaje, jest nie do przeskoczenia. Samorządy w Polsce od lat się skarżą, że brak im środków finansowych na przyjęcie repatriantów. Dlatego według obywatelskiego projektu ustawy z 2010 r., którym Sejm nie zajął się do tej pory, to rząd miał ponosić odpowiedzialność za zapewnienie repatriantom odpowiednich warunków pobytu w Polsce.
Niestety, wiele lat zmarnowano, a „cel strategiczny dotyczący ułatwienia powrotu do kraju osobom polskiego pochodzenia nie został zrealizowany” – czytamy w raporcie NIK.
Znaleźć się mają jednak pieniądze na przyjęcie kilku tysięcy uchodźców z Afryki.
Wojciech Świątkiewicz |