26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Oszukał III Rzeszę

Ocena: 0
1251

Walka Aleksandra Stpiczyńskiego z III Rzeszą wydaje się nieprawdopodobna. A jednak Polak przechytrzył Niemców, podając się za niemieckiego barona.

Wierzyć się nie chce, że jeszcze nie powstał o nim film, bo jego życie to materiał na „bonda” do kwadratu. Ten tajemniczy bohater to jeden z najwybitniejszych oficerów wywiadu Armii Krajowej, rtm./mjr Aleksander Stpiczyński, posługujący się pseudonimami „Wilski” i „Klara”. Urodził się 7 kwietnia 1898 r. we Włocławku. Pod koniec I wojny światowej służył w armii carskiej, a następnie w I Korpusie Polskim. Brał udział w walkach z Ukraińcami o Lwów oraz w wojnie polsko-bolszewickiej. Od 1934 r. pracował w Oddziale II Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Pełnił służbę między innymi w polskich placówkach wywiadowczych w Związku Sowieckim i Czechosłowacji. Po 1939 r. przedostał się do Polskich Sił Zbrojnych we Francji. W 1940 r. został wysłany do Polski jako emisariusz Władysława Sikorskiego. I natychmiast włączył się w działalność konspiracyjną.

Jesienią 1942 r. Aleksander Stpiczyński został wybrany do wyjątkowo trudnej i niebezpiecznej misji: został kurierem Dowódcy AK do Naczelnego Wodza w Londynie. Zadanie o kryptonimie „666” miało na celu opracowanie tras przerzutu ludzi z Polski do Londynu. Stpiczyński władał kilkoma językami, więc do tego zadania nadawał się najlepiej. Jechał przez Niemcy, Francję, Hiszpanię, następnie do Gibraltaru, skąd była już „prosta” droga do Londynu. Żeby wzbudzać jak najmniej podejrzeń, wyruszył w podróż jako Arnold von Lückner, baron. Z Warszawy wyjechał w 1942 r., w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, w mundurze pułkownika Wehrmachtu.

„Znajduję miejsce w ciepłym przedziale, pociąg rusza. Patrzę jeszcze raz na mijane domy, ulice, czerwone tramwaje… Trzeba się brać w garść. Uwaga! Zaczyna się Wielka Gra!” – wspominał w książce „Wbrew wyrokowi losu” Aleksander Stpiczyński.

Jako powód podróży Stpiczyński podawał, że jedzie w sprawach służbowych z Mińska do Tours we Francji. Na granicy III Rzeszy z Francją okazało się, że nie ma przepustki nowego typu, a tylko z nią można było przekroczyć granicę. Dlatego musiał wysiąść i wraz z kilkoma esesmanami czekać na dworcu całą noc. Rankiem rozmawiał z feldmarszałkiem Wilhelmem Listem, opowiadając, co dzieje się na froncie. Stpiczyński tak dobrze odegrał swoją rolę, że feldmarszałek wydał nawet swojemu adiutantowi rozkaz, aby odesłał barona na dworzec jego samochodem.

Trzeba się brać w garść.
Uwaga! Zaczyna się Wielka Gra!”
– wspominał w książce „Wbrew wyrokowi losu”

W Paryżu Stpiczyński spotkał się ze swoim przełożonym z AK Kazimierzem Leskim ps. „Bradl” i razem z nim udał się w stronę granicy z Hiszpanią. Niestety, kilka tygodni później został aresztowany, skierowany do niemieckiego obozu w Compiègne. Myśląc o ucieczce, przygotowywał tunel. Jeden z więźniów poinformował o tym i Stpiczyński został zesłany do obozu koncentracyjnego. W czasie transportu uciekł i właśnie wtedy uległ kontuzji kolana. Nawet chodzenie sprawiało mu trudność, dlatego poprosił kolegów, aby przekazali działaczom konspiracyjnym informacje o nim, gdy już znajdą się w Anglii.

Wkrótce znów został aresztowany, tym razem przez gestapo. Trafił do więzienia w Metzu. Po operacji nogi uciekł. Oczywiście brawurowo: zeskoczył za pomocą prześcieradeł. Życzliwi ludzie, którzy dali mu schronienie, powiadomili działaczy konspiracyjnych o ucieczce Stpiczyńskiego. Dzięki temu został przerzucony do Francji, a potem do Wielkiej Brytanii.

Już jako major, odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, w nocy z 21 na 22 września 1944 r. został zrzucony do Polski jako cichociemny.

Dzień przed Wigilią, zaledwie kilka dni po spotkaniu z żoną, Stpiczyński został aresztowany, bo rozpoznał go niemiecki konfident. W więzieniu poddawany torturom, twierdził, że jest Januszem Zalewskim z Częstochowy. Wolność odzyskał dopiero w maju 1945 r.

„Potem przepłynąłem dwa oceany, by zaszyć się w tropikalnej puszczy Ekwadoru w Ameryce Południowej, wśród półdzikich Indian i dzikich zwierząt. Ta egzotyczna przygoda ekwadorska trwała 25 lat, czyli równe ćwierć wieku, i wreszcie powróciłem do Kraju. To był rok 1974” – napisał Aleksander Stpiczyński w swojej książce.

Zmarł w 1987 r. Warszawie. Jest pochowany na Powązkach.

Ewelina Steczkowska
Idziemy nr 37 (571), 11 września 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter