30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rządy probówki

Ocena: 0
1670
Rok od wprowadzenia rządowego „Programu leczenia niepłodności metodą in vitro” wiemy więcej nie tylko o poziomie polskiej debaty bioetycznej, ale również o sposobie traktowania prawa przez część organów państwowych.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz w marcu 2013 r. podkreślał w jednym z wywiadów: „Rząd (…) spokojnie i profesjonalnie przygotowywał program, w którym zabezpieczymy finansowanie procedury in vitro. (…) To bardzo ważny dzień dla tysięcy chorych ludzi w Polsce, chorujących na niepłodność”. Wskazywano jednocześnie, że kluczowym elementem dopuszczenia do projektu będzie zapewnienie bezpieczeństwa nie tylko kobiecie ciężarnej, ale również poczętemu sztucznie zarodkowi. Sam program in vitro miał docelowo obejmować w Polsce 15 tys. par, które bezskutecznie starały się o poczęcie dziecka. Zapowiedziano, iż zostanie na niego przeznaczonych blisko 250 mln zł, które nie będą jednak finansowały wykorzystanych w trakcie procedury środków koniecznych do stymulacji hormonalnej.

Po roku od uruchomienia programu, szacunkowe dane podają, że wzięło w nim udział ponad 8 tys. par. Wskazuje się ponadto, że co najmniej 700 z nich oczekuje na poczęcie się dziecka. Pierwsze dzieci z „rządowego” in vitro urodziły się w Łodzi, w kwietniu.

Dokonywane już kilka miesięcy temu analizy ministerialnego programu wskazywały, że w istocie będziemy mieć do czynienia z prawno-medyczną mistyfikacją. Władze zaznaczały, że pojawił się innowacyjny projekt leczniczy. Prof. Maciej Krupisz, zajmujący się leczeniem niepłodności za pomocą omawianej metody, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” zwrócił uwagę, że „przy pomocy in vitro nie leczymy przyczyn niepłodności, ale je omijamy, a w pewnych przypadkach nawet utrwalamy. Jest np. prawdopodobne, że chłopcy poczęci metodą in vitro, z powodu słabej jakości nasienia ojca (…) będą mieli w przyszłości te same kłopoty”.

Od dłuższego już czasu inni polscy naukowcy zaznaczają, że niebezpieczeństwo pojawienia się wad rozwojowych u poczętych za pomocą in vitro dzieci to problem, którego nie można bagatelizować. Prof. Aldona Midro, genetyk z Białegostoku pisze: „Kiedy przy zapłodnieniu pozaustrojowym wpychamy plemnik do komórki jajowej, nie wiemy, czy jest ona dojrzała i przeprogramowana w zakresie tzw. procesów epigenetycznych, i tak dochodzi do zaburzeń”. Prof. Janusz Gadzinowski, poznański neonatolog oraz członek Papieskiej Akademii Życia zwracał uwagę, że jeśli władze podejmą decyzję o finansowym wsparciu osób biorących udział w programie in vitro, wówczas konieczne jest dofinansowanie oddziałów udzielających pomocy najmłodszym dzieciom, bo u dzieci poczętych omawianą metodą, pojawienie się istotnych wad już okresie prenatalnym jest zjawiskiem coraz częściej dostrzegalnym.

W ostatnich dniach tygodnik „Newsweek” zwrócił uwagę, że o rządowe dotacje zaczęły występować ośrodki niemające żadnego doświadczenia w leczeniu niepłodności – np. kliniki medycyny estetycznej. Podkreśla się ponadto, że dofinansowanie w wielu wypadkach nie rozwiązało problemu dostępu do in vitro. Brak finansowania preparatów hormonalnych wykorzystywanych w trakcie całej procedury powoduje, że skorzystać z niej mogą jedynie pary, które mogą zapłacić 2000 do 4000 zł, tyle bowiem mogą kosztować preparaty.

Temat programu zdrowotnego w zakresie in vitro, w przestrzeni medialnej jest w zasadzie nieobecny. Pomimo upominania polskiego rządu przez władze oraz trybunały Unii Europejskiej, polscy politycy nie zdecydowali się na uchwalenie ustawy regulującej ten problem, zwłaszcza ustawy, która wprowadziłaby prawną ochronę zarodka. Nie ratyfikowano również Europejskiej Konwencji Biotycznej, co stanowiłoby realne wyjście naprzeciw prawu osoby nienarodzonej do poszanowania jej godności, w trakcie podejmowania działań reprodukcyjnych. W mediach nadal usłyszeć można nieprawdziwe informacje świadczące o tym, że in vitro jest najskuteczniejszą metodą, umożliwiającą poczęcie dziecka. Same kliniki leczenia niepłodności zaznaczają, że skuteczność metody wynosi średnio 30 proc. Z raportu „Płodna Polka” jednoznacznie wynika jednak, że w naszym kraju kobiety coraz częściej decydują się na pierwsze dziecko po 30. roku życia, co wiąże się z istotnym zmniejszeniem zdolności prokreacyjnej organizmu. Zjawisko to odnosi się zarówno do poczęć naturalnych, jak i sztucznych.

Nie zmieni tego żaden program zdrowotny ani ustawa, że in vitro to procedura, która omija problem niepłodności. Patrząc na ciszę wokół tematu oraz słuchając kolejnych zaprzeczających sobie komentarzy zwolenników in vitro, dojść można do wniosku, że w dyskusji coraz częściej pomijane jest nie tylko prawo, ale i racjonalność, która rzetelnie ocenić może charakter oraz skutki sztucznych działań reprodukcyjnych.

Błażej Kmieciak
Idziemy nr 28 (460), 13 lipca 2014 r.




PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter