29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Świat zdezintegrowany

Ocena: 0
370

Najnowszy raport amerykańskiej Wspólnoty Wywiadów odróżnia od poprzednich jeszcze większa skala i złożoność problemów, przed którymi stoi świat.

fot. PAP/EPA/Andy Wong / POOL

Stany Zjednoczone stoją w obliczu „coraz bardziej kruchego światowego porządku” – głosi raport, wypracowany wspólnie przez wszystkie amerykańskie agencje wywiadowcze, a jest ich półtora tuzina. Ten stan rzeczy jest składany na karb „napięć związanych ze współzawodnictwem pomiędzy wielkimi mocarstwami, z ponadnarodowymi wyzwaniami i regionalnymi konfliktami”.

 


KONIEC HISTORII?

Rozpad ZSRR miał oznaczać – jak to ujął Francis Fukuyama – koniec historii. Liberalny porządek, oparty na demokracji, wolnym handlu i prywatnej własności środków produkcji, raz na zawsze pokonał siły zła reprezentowane przez sowiecki komunizm. W stosunkach międzynarodowych miały zapanować zgoda i porządek, nad którym miał czuwać Zachód pod przewodem Stanów Zjednoczonych. Profesor Harvardu nie zauważył jednak, że partia komunistyczna nadal sprawuje rządy – nie tylko w małych i zacofanych państwach, jak Kuba i Korea Północna, ale także w błyskawicznie rozwijających się Chinach. Zapomniał też, że wolny handel i własność prywatna nie stanęły na przeszkodzie dwu wojnom światowym.

Ten nader optymistyczny obraz przyszłości stał się podstawą polityki zagranicznej Waszyngtonu. Chiny traktowano jako kraj na progu demokratycznej transformacji, a ponad wszystko – gotowy do uznania supremacji Zachodu. Dziś Państwo Środka jest postrzegane jako równorzędna potęga, która chce dokonać „rewizji” istniejącego stanu rzeczy, czyli podważyć pierwszoplanową rolę odgrywaną w świecie przez USA.

 


ROZPAD NA BLOKI

Ostatnie lata przebiegają pod znakiem odwrotu od globalizacji i ścisłego powiązania gospodarek w regionach w jedną całość. Rozpoczęcie wojny handlowej z Chinami przez administrację Donalda Trumpa odzwierciedliło ten nagły zwrot w myśleniu elit w Waszyngtonie. Za ogromną podwyżką ceł, co spotkało się z równie potężnymi retorsjami ze strony Pekinu, poszły drastyczne ograniczenia w transferze technologii i wymianie naukowej, połączone z głębokim ochłodzeniem wzajemnych stosunków.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. „Zwrot ku Azji” otworzył przed Europą niemałe możliwości. Zrazu Berlin i Bruksela stały na uboczu, ale ostatnio zaczęło iskrzyć także pomiędzy UE i Chinami. Pretekstu dostarczyło wsparcie przez Pekin Moskwy, ale podłoże jest przede wszystkim ekonomiczne. Okazało się, że Chiny stanowią zagrożenie dla niemieckiego przemysłu samochodowego, który ma wielkie znaczenie dla całej niemieckiej gospodarki. Dziś eksport aut z Chin przewyższa ten z Niemiec, chińskie przedsiębiorstwa produkujące samochody elektryczne biją na głowę niemiecką konkurencję, chińskie firmy dominują w wytwórstwie akumulatorów do „elektryków”. Volkswagen, BMW i Daimler wydały krocie na doskonalenie starych technologii, szczególnie silników wysokoprężnych, podczas gdy na Dalekim Wschodzie (i w USA) intensywnie pracowano nad nowymi rozwiązaniami.

Pomiędzy USA i Europą od dawna panowała cicha rywalizacja. W Paryżu, Brukseli, Hadze, Rzymie i Madrycie nie zapomniano, że system kolonialny, podstawa bogactwa Europy Zachodniej, został w niemałym stopniu obalony przy udziale Waszyngtonu. W Niemczech i we Włoszech po dziś dzień istnieją amerykańskie bazy wojskowe, co w praktyce oznacza ograniczoną suwerenność. Po upadku Sowietów Niemcy przestały być „państwem frontowym” i do obecności jankesów na swoim terytorium mają stosunek odmienny od Polaków. Im prędzej, ich zdaniem, Amerykanie wycofają się za Atlantyk, tym szybciej Europa odzyska „strategiczną autonomię”. Ponieważ Niemcy nie stoją wobec żadnego wojskowego zagrożenia, USA nie mają większych możliwości wywierania nacisku na Berlin. Wszelkie groźby nieudzielenia pomocy zgodnie z artykułem 5 układu o NATO nie robią tam większego wrażenia. Uzyskanie przez Unię strategicznej autonomii pozwoliłoby największym potęgom zdominować kontynent. Europa Wschodnia to obszar żywotny dla Berlina i nietrudno się domyślić, jaka rola wówczas przypadłaby całemu regionowi, szczególnie Polsce.

 


KRÓTKA KOŁDRA

Strategia Berlina i Paryża ma spore szanse powodzenia. Szereg czynników pracuje na ich korzyść. Udział amerykański w globalnym PKB maleje i nadal będzie maleć, bo państwa słabiej rozwinięte będą doganiać czołówkę. Tym samym znaczenie wymiany handlowej z USA będzie spadać. Już dziś dla wielu krajów Ameryki Łacińskiej najważniejszym partnerem handlowym jest Państwo Środka. Ten fakt przyczynia się do nawiązywania bliskich stosunków z Chinami. Stany Zjednoczone muszą bronić swoich pozycji na obszarze, który do niedawna uważały za własne podwórko.

Kolejnym czynnikiem działającym na korzyść Berlina i Paryża jest wojna rosyjsko-ukraińska. Początkowo spowodowała ona wybuch paniki, bo po rozpadzie ZSRR Niemcy i Francja prowadziły politykę przyjazną Rosji. Celem było stworzenie przeciwwagi dla amerykańskiej dominacji w Europie. Ale rosyjskie niepowodzenia na polu walki z jednej strony wykazały słabość militarną Moskwy (a zatem brak realnego zagrożenia wojskowego z jej strony), z drugiej zaś zrodziły perspektywę poddania pod kontrolę całkiem dużego państwa – Ukrainy. Tym samym cel, który przyświecał Berlinowi w 1914 i 1939 r. – uzyskanie „przestrzeni życiowej” na wschodzie – ma szanse się ziścić. W dzisiejszych czasach dominacja oznacza zepchnięcie narodów do roli dostawców taniej siły roboczej, surowców i półproduktów.

Syndrom krótkiej kołdry dotyka nawet największych. USA zaczyna brakować środków do utrzymania supremacji na wszystkich odcinkach. Przejście do defensywy w Ameryce Łacińskiej w połączeniu z koniecznością zwiększenia zaangażowania na Dalekim Wschodzie powoduje, że sprawy europejskie schodzą na drugi plan. Po brexicie Stany utraciły możliwość wywierania pośredniego wpływu na bieg wydarzeń na Starym Kontynencie. Do pewnego stopnia pustkę tę mogła wypełnić Polska, ale dla „dobrej zmiany” stosunki międzynarodowe były istotne tylko o tyle, o ile miały wpływ na wewnętrzną sytuację polityczną. Natomiast dla koalicji suwerenność Polski nie odgrywa większej roli – mamy wtopić się w „europejskość”.

 


SKAMIENIAŁE ELITY

Nowe władze Polski twierdzą, że nie mamy żadnego prawa do reparacji. Wniosek podpierają opinią w notce podpisanej przed laty przez Annę Fotygę. Wówczas była to powierzchowna analiza wewnętrzna. To zaś, co dziś mówi Radosław Sikorski, staje się oficjalnym stanowiskiem rządu. Minister Sikorski obwieścił też, że „osobiście” zależy mu na tym, by polska pomoc do Ukrainy trafiała za „pośrednictwem Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju”, czyli Brukseli. Poszczególni członkowie Unii zawierają umowy dwustronne o współpracy wojskowej z Kijowem, Polska zaś działa poprzez UE!

Nie widać dziś siły, która rozumiałaby istotę walki o przywództwo w świecie i Europie. Obrazuje to stosunek do wojny rosyjsko-ukraińskiej i do roli USA w tej sprawie. W Paryżu i Berlinie wyciągnięto słuszne wnioski, że Rosja jest słaba, bo nie jest w stanie poradzić sobie z państwem, które nie dysponowało nowoczesnym uzbrojeniem ciężkim. W Warszawie zaś Rosję nadal postrzega się jako supermocarstwo. Owszem, Putin jest zdolny do obrócenia kuli ziemskiej w perzynę, ale taki krok mógłby podjąć tylko w obliczu klęski. Jeśli zaś chodzi o siły konwencjonalne, to Moskwa potęgą nie jest. Równie błędnie oceniamy USA. Ciągle powracamy do Jałty. W 1945 r. nie miała miejsca „zdrada”, tylko braliśmy wiecowe zapewnienia za podpisy pod umowami międzynarodowymi. Dziś jesteśmy członkami NATO i gwarancje mamy. Gdyby gwarancje nie były wiążące, to Finlandia i Szwecja nie pchałyby się do NATO.

Zamiast snuć rozważania, czy artykuł 5 będzie dotrzymany, elity winny krzyczeć, że będzie! Okazję zaprzepaszczono podczas wizyty w USA Andrzeja Dudy i Donalda Tuska. Od premiera nie oczekiwaliśmy innej postawy niż impertynenckie wytykanie marszałkowi Izby Niższej Kongresu opieszałości w przyznaniu kolejnego pakietu pomocy dla Ukrainy, ale od prezydenta można było oczekiwać czegoś więcej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter