UNICEF skręca w lewo

Organizacja, która miała zapewnić dzieciom bezpieczny rozwój, teraz zajmuje się edukacją seksualną i promocją „rodzin LGBT”.

Szacowna agenda ONZ ds. ochrony praw dzieci, kojarząca się z dożywianiem, szczepieniem i zakładaniem szkół dla dzieci w ubogich rejonach świata, wydała w listopadzie 2014 roku dokument „Wyeliminować dyskryminację wobec dzieci i rodziców spowodowaną orientacją seksualną i/lub tożsamością płciową”. Tym razem bowiem UNICEF, który funkcjonuje również dzięki polskim darczyńcom i podatnikom, postanowił bronić praw dzieci do ich odmienności seksualnej. Opinię publiczną zaalarmowała organizacja CitizenGO, która opublikowała na swojej stronie internetowej apel z listem protestacyjnym żądającym wycofania tego dokumentu.

O co chodzi? O zawarte tam definicje i sformułowania, które w sposób dwuznaczny legitymizują związki jednopłciowe i wzywają do ochrony przed dyskryminacją dzieci, które odkryły w sobie tożsamość homoseksualną. Dokument UNICEF, odwołując się do wzniosłych haseł ochrony praw dziecka, propaguje określoną ideologię, w tym wypadku ideologię gender.

Pary i ich dzieci?

W dokumencie, dostępnym m.in. w wersji elektronicznej, można przeczytać, że „UNICEF popiera wprowadzenie w życie przepisów, które zapewnią parom LGBT i ich dzieciom uznanie przez prawo ich więzi rodzinnych”. Co oznacza ten zapis? Po pierwsze, użyty został tutaj tryb oznajmujący, jakby „pary LGBT i ich dzieci” były czymś zupełnie oczywistym i naturalnym. Tymczasem status prawny „par LGBT” nie jest wszędzie taki sam. Jedynie dwadzieścia dwa państwa dopuszczają możliwość zawierania „małżeństw” przez osoby tej samej płci, jeszcze mniejszy odsetek krajów pozwala takim „małżeństwom” na adopcję dzieci. Dokument ten, podobnie jak inne oenzetowskie dokumenty tego typu, sugeruje procesy i tendencje, które mogą być modne lub pożądane i w cywilizowanych krajach powinny mieć miejsce.

– Nie zgadzam się, jakoby ten dokument wzywał do promocji homoseksualizmu. Dyskusja idąca w stronę legalizacji małżeństw LGBT to daleko idąca nadinterpretacja, która jest bezzasadna. Dokument ten propaguje ochronę wszystkich dzieci, bez względu na ich orientację seksualną i orientację ich rodziców – twierdzi dyrektor generalny UNICEF Polska Marek Krupiński.

– Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość, jaka nas otacza. A widzimy, że do takich dyskryminacji dochodzi. Nie mamy wpływu na to, według jakiego klucza różne środowiska interpretują te zapisy. My, broń Boże, nie utożsamiamy się politycznie. Nie deklarujemy się po żadnej stronie. Nie ma nic gorszego niż chęć wplątania naszych działań czy dzieci w nieczyste ścieżki polityki. Zdarzyło się kilka razy, że przedstawiciele pewnych ugrupowań chcieli się zaangażować w zamian za ich wyeksponowanie, zdecydowanie odmówiliśmy – podkreśla.

UNICEF, odwołując się do wzniosłych haseł ochrony praw dziecka, propaguje ideologię gender

Jednak język dokumentów ONZ jest ważny. Jak twierdzą badacze zajmujący się globalną zmianą kulturową oraz prawodawstwem antydyskryminacyjnym – Gabriele Kuby i Marguerite A. Peeters – jest pierwszym i najważniejszym narzędziem wprowadzania rewolucji seksualnej. Wiele kontrowersyjnych zapisów chowa się gdzieś w środku dokumentu lub wprowadza metodą faktów dokonanych w pismach nie będących jeszcze aktami prawa. Tak było np. z pojęciem „płeć kulturowa” – termin ten wszedł do języka międzynarodowych tekstów przez niewiążące dokumenty uzgodnień w procesie konferencji ONZ lat 90.

„Przełomem była Pekińska Platforma Działania z 1995 roku, w której perspektywa płci kulturowej jest sednem, a równouprawnienie płci kulturowej głównym celem” – pisze Marguerite A. Peeters w książce „Polityka globalistów przeciwko rodzinie”. Nowy język nie nazywa rzeczywistości, tylko wytwory ideologiczne. Problem w tym, że późniejsze dokumenty wydane przez ONZ powołują się na te wytwory ideologiczne. W ten sposób definicje – z nikim nie konsultowane i bez żadnego umocowania w prawie międzynarodowym – funkcjonują w zbiorowej świadomości i brane są pod uwagę w konkretnych rozstrzygnięciach.

Pojęcia, których nie ma

Menedżer CitizenGo Magdalena Korzekwa również zwraca uwagę, że UNICEF wydał dokument, w którym używa pojęć nie uznawanych przez prawo międzynarodowe.

– Na stronie trzeciej dokumentu wprowadzono definicje pojęć „orientacja seksualna”, „tożsamość płciowa” oraz „LGBT”, które nie są zdefiniowane ani nawet nie pojawiają się w międzynarodowych umowach dotyczących praw człowieka i praw dziecka. Wiele państw będących członkami ONZ wyraźnie odrzuciło próbę zastosowania tych terminów w dziedzinie prawa międzynarodowego. Oficjalny mandat UNICEF – powierzony tej organizacji przez ONZ – nie obejmuje w żadnym wypadku uprawnień do wprowadzania takich nowych terminów do swojej ogólnoświatowej praktyki, do ich definiowania lub promowania – precyzuje Magdalena Korzekwa.

W dokumencie UNICEF zawarte są bardzo konkretne przejawy myślenia perswazyjnego, które ma wskazywać, jakie kierunki są pożądane: „Należy podjąć dalsze kroki w celu zmiany postaw i chronić dzieci i ich rodziny przed dyskryminacją ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową. Pozytywne normy społeczne, które uznają różnorodności kulturowe, powinny zostać wzmocnione, aby ochrona i promocja praw człowieka objęła wszystkich ludzi, niezależnie od rzeczywistej lub domniemanej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej”.