„Polska albo będzie wielka, albo nie będzie jej wcale” – to zdanie stanowiło motto działalności Józefa Piłsudskiego. Czy to stwierdzenie jest aktualne?
fot. Facebook.com/KancelariaSejmuMożna zaryzykować stwierdzenie, że od 24 lutego Polska może być nieco „mniejsza”, niż wyobrażał to sobie marszałek, ponieważ na skutek rosyjskiej napaści ostatecznie do lamusa odeszła unia perejasławska (1654 r.), w której Ukraina zawarła sojusz z Rosją.
Tamten sojusz był głównie wymierzony przeciw Polsce. Kozacy chcieli uzyskać daleko idącą autonomię w ramach polskiej Korony, na co nasza magnateria w żadnym przypadku przystać nie chciała. Stąd prawosławni Zaporożcy wybrali prawosławną Rosję. Krwawy rosyjski najazd kończy ten etap historii Ukrainy i obecnie prawdopodobieństwo wspólnego najazdu rosyjsko-ukraińskiego na Polskę jest równe zeru. Przeciwnie, możemy mówić o możliwości odrodzenia się bliskiej współpracy polsko-ukraińskiej zwróconej przeciw Moskwie.
Sytuacja geopolityczna Polski gwałtownie się poprawiła. O ile Polska wciśnięta pomiędzy zjednoczone Niemcy i Rosję nie miała wyboru, musiała być wielka, o tyle Polska granicząca na wschodzie z niepodległą Ukrainą oraz Białorusią (oby niebawem także niepodległą i skłóconą z Rosją) wielka – w sensie obszaru i liczby ludności – być już nie musi.
KORDON SANITARNY
W okresie międzywojennym Francja usiłowała powstrzymać napór sowiecki poprzez stworzenie systemu sojuszów z państwami naszego regionu, co przeszło do historii jako cordon sanitaire. W owych czasach Polska, jako największy kraj w Europie Środkowo-Wschodniej, posiadający bardzo długą granicę z ZSRR, stanowiła najważniejsze ogniwo tego systemu. Dziś tę funkcję będzie spełniać Ukraina i – miejmy nadzieję – niebawem także Białoruś.
Jest to niebywała zmiana w naszych dziejach, można odnieść wrażenie, że nie w pełni doceniana nad Wisłą. Jest to także przełom w historii Europy, bo po ponad dwóch wiekach panowania Rosji nad Wisłą (z krótką przerwą w latach 1918–1945) ten potencjalny najeźdźca jest spychany daleko na wschód.
Ten stan rzeczy będzie się utrzymywać bez względu na wynik obecnych zmagań pomiędzy Rosją i Ukrainą. Życzę Ukrainie zwycięstwa, ale z punktu widzenia polskiej racji stanu nawet jej całkowita przegrana będzie naszym ogromnym sukcesem. Nawet jeśli przyjmiemy najbardziej pesymistyczny scenariusz, czyli że wojska rosyjskie zajmują całą Ukrainę – co jest bardzo mało prawdopodobne – Polsce nie będzie grozić perspektywa rosyjskich dywizji pancernych przekraczających San i Bug.
Obecne zmagania dowodzą, że w zakresie broni konwencjonalnych Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia dla NATO. Władimir Putin jeszcze nie leży na obu łopatkach, ponieważ Zachód nie udziela pełnej pomocy Ukrainie z obawy przed atakiem atomowym. Bez tej groźby NATO utworzyłoby nad całą Ukrainą „no fly zone” już 25 lutego, a dziś na froncie u boku Ukraińców walczyłyby całe dywizje sojuszu i to Ukraina anektowałaby kolejne prowincje Rosji.
Przebieg zmagań rosyjsko-ukraińskich nie dziwi, jeśli prześledzimy historię wojen prowadzonych przez Moskwę. Rosja osiągała sukcesy w zmaganiach z państwami, które z różnych przyczyn były w okresie schyłkowym (Rzeczpospolita Obojga Narodów, Imperium Osmańskie), albo wówczas, gdy przeciwnik popełnił wielki błąd i zapędził się daleko w głąb kraju (Szwedzi w czasach Karola XII), szczególnie gdy zastała go tam zima (Napoleon, Hitler). Natomiast we wszystkich innych przypadkach Rosja ponosiła klęski (wojna krymska, wojna rosyjsko-japońska w latach 1904–1905 czy I wojna światowa).
Nie inaczej było w zmaganiach z Polską w okresie 1919–1920. Sowiety zostałyby zepchnięte daleko na wschód, gdyby nie szkodliwa dla naszego interesu narodowego decyzja o zawieszeniu broni, podjęta wbrew zdaniu Piłsudskiego w chwili, gdy nasza kontrofensywa (bitwa warszawska i potem operacja niemeńska) znakomicie przebiegała. Wypada podkreślić, że w 1939 r. Józef Stalin odważył się napaść Polskę tylko w wyniku inicjatywy ze strony Adolfa Hitlera. Rosja jest biednym, zacofanym krajem i będzie takim tak długo, jak długo będzie autorytarna.
Obecnie Ukrainie przypadnie rola, jaką Polska odgrywała przez wieki – zapory stojącej na przeszkodzie rosyjskiej ekspansji. Przypomnijmy, że po upadku wspólnoty polsko-litewskiej Rosja zanotowała największe sukcesy. Bez bariery, jaką była I Rzeczpospolita, i w wyniku ogromnych błędów Napoleona wojska rosyjskie wkroczyły do Paryża. Było to apogeum rosyjskiej potęgi, bo potem nawet niewielkie Królestwo Kongresowe stanowiło wystarczającą zaporę – powstania wykazały, że w przypadku marszu na zachód Rosjanie mogą stanąć w obliczu dywersji na tyłach.
Zniszczenie II Rzeczypospolitej w 1939 r. (i ogromna pomoc materiałowa Anglosasów) otworzyło Stalinowi drogę do Berlina. Niemniej jak wcześniej powstania, tak polski opór wobec komunistycznych rządów stanowił wielką przeszkodę w sowieckich planach podboju świata. Ten nasz wkład w obronę zachodniej Europy jest niedoceniany, co jest naszą winą, bo nie prowadzimy żadnej akcji propagującej wiedzę w tym zakresie.