Jak ocenia Pan udział prezydenta w uroczystościach w Niemczech ku czci nazisty Clausa von Stauffenberga?
Zanim doszło do wizyty, bardzo wiele środowisk – w tym reprezentowane przeze mnie jako prezesa Stowarzyszenie Polska jest Najważniejsza – wystosowało apele do prezydenta Komorowskiego, by w imię polskiej racji stanu zaniechał tego przedsięwzięcia. Były to osoby i środowiska od wielu już lat stanowiące głos publiczny w kwestii polskiej polityki historycznej i uczestniczące w jej kreowaniu. Nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi.
Dlaczego udział prezydenta w niemieckich uroczystościach spotkał się z taką ostrą krytyką?
Polityka historyczna uprawiana przez naszych sąsiadów podważa polską historię, nasz wkład w przebieg II wojny światowej i naszą narodową tożsamość. Zrozumiałe jest, że napięcia i spory wpisane są w logikę dziejów, ale jeśli prezydent Polski staje po stronie tych, którzy nas atakują, to zły to sygnał, świadczy o braku zrozumienia funkcji prezydentury. Wszystko dzieje się w ostatnich dniach kadencji, co może świadczyć o tym, że nie chodzi o perspektywę relacji polsko-niemieckich, ale o perspektywę własnej przyszłości. Jak można inaczej wytłumaczyć uczestnictwo w honorowaniu człowieka z taką przeszłością? Claus von Stauffenberg opisuje w znanych dziś relacjach z „podbitej w 1939 r. Rzeczypospolitej” obraz Polaków i Żydów. Widzi nas jako naród niewolników, niezdolny do posiadania własnego państwa, przeznaczony jako siła robocza do wzmocnienia niemieckiej gospodarki.
Jak rozumieć postawę Stauffenberga, który wziął udział w napaści na Polskę, a potem w zamachu na Hitlera?
Claus von Stauffenberg pochodził z arystokratycznej niemieckiej rodziny, która miała poczucie wyższości nad plebejskimi NSDAP-owcami z Hitlerem na czele. Ten konflikt pochodzeniowy jest bardzo istotny. Stauffenberg nie uzewnętrzniał jednak swoich poglądów, ale wpisywał się w nazistowskie struktury jako sprawne narzędzie na czas dziejowy. Narzędzie, które miało służyć odzyskaniu pozycji Niemiec w Europie. Gdy koniunktura się zmieniła i Hitler zaczął przegrywać wojnę, „narzędzie” przestało spełniać swoją funkcję, stąd potrzebny był spisek przeciwko Hitlerowi.
Tymczasem prezydent Komorowski porównuje zamach na Hitlera z tym, co zrobili powstańcy warszawscy!
Prezydent Komorowski próbował wpisać się w wypowiedź Hansa Poetteringa, który jako pierwszy powiedział, że zamach na Hitlera był pierwszą oznaką oporu wśród nazistów, a wkrótce potem drugim takim czynem była działalność Armii Krajowej, która 1 sierpnia 1944 r. doprowadziła do wybuchu powstania w Warszawie. To, co powiedział Poettering, powinno być natychmiast przez prezydenta Komorowskiego skontrowane. Jako historyk i Polak nie życzę sobie takich porównań i skrótów. Doszło do tego, że Niemcy dyktują nam niezgodny z faktami zakres polityki historycznej możliwy do uprawiania przez stronę polską. Nie należy dawać wpisywać się w takie żenujące scenariusze.
rozmawiała Irena Świerdzewska fot. PAP/Paweł Supernak Idziemy nr 29 (512), 19 lipca 2015 r. |