29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

"Nie bądź baba i nie płacz" cz.1

Ocena: 5
352

Mężczyźni często nie chcą opowiadać o trudnościach, zmaganiach wewnętrznych, żeby nie wyjść na słabych – powiedział ks. Tomasz Trzaska w rozmowie z KAI.

Fot. pixabay.com/CCO

Ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i członek platformy pomocowo-edukacyjnej „Życie warte jest rozmowy” opowiedział m.in. o zjawisku samobójstw wśród mężczyzn, w tym księży, a także zaprosił do wzięcia udziału w webinarach poświęconych pomocy osobom w kryzysie samobójczym oraz rodzinom pogrążonym w żałobie po stracie samobójczej.

KAI (Anna Rasińska): Według danych Komendy Głównej Policji 85 proc. samobójstw w 2022 roku dokonali mężczyźni. Z czego to wynika?

Ks. Tomasz Trzaska: Rzeczywiście polskie statystyki są dosyć niepokojące. W naszym kraju dochodzi do 15 samobójstw dziennie, z czego 12 dotyczy mężczyzn. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest zapewne wiele, ale na dwie chciałbym zwrócić szczególną uwagę.

Pierwszą z tych przyczyn upatrywać można w fakcie pewnego modelu kulturowego: mężczyzna jest silny i raczej nie mówi o emocjach czy trudnościach. To mężczyzna musi zapewnić bezpieczeństwo innym i być dla świata podporą. Taki wzór był kształtowany przez lata. Panowie często nie chcą opowiadać o trudnościach, zmaganiach wewnętrznych, żeby nie wyjść na słabych. Nie chcą też pokazywać, że borykają się z depresją lub innymi trudnościami natury psychicznej czy emocjonalnej. Z tego samego powodu rzadziej też korzystają z pomocy psychologicznej. To bardzo szkodliwe i mylące przekonanie, ponieważ bez względu na płeć, wszyscy przeżywamy trudności, mamy swoje obciążenia, te pochodzące z dzieciństwa oraz innych trudnych sytuacji życiowych.

Kobiety dają sobie większe przyzwolenie na słabość. Chętniej przyznają się, że przeżywają trudny moment, mogą się komuś zwierzyć, wypłakać, a to już daje pewne ukojenie. Mężczyźni zapytani o to, jak się mają, zazwyczaj powiedzą „jest okej”. To takie niemęskie, gdy facet prosi o pomoc, o wysłuchanie lub wsparcie. Lepiej tłumić w sobie lub zamieść „pod dywan”.

Smutne statystyki zachowań samobójczych wskazują też, że mężczyźni wybierają bardziej brutalne metody odbierania sobie życia, a co za tym idzie, niestety bardziej skuteczne.

Myślę, że to dwie główne przyczyny, jednak uważam, że ta pierwsza wymaga naszej szczególnej uwagi. Często powtarzam, że kobieta może płakać zawsze, przez całe swoje życie. Kobiece łzy są społecznie „akceptowalne”. Mężczyzna może płakać już tylko jako małe dziecko, a potem słyszy od najbliższych, zwłaszcza od mężczyzn, słowa: „nie bądź baba i nie płacz”. Dotyczy to nie tylko płaczu, ale i okazywania przykrych emocji i przeżyć wewnętrznych. Tego mężczyźnie nie wypada pokazywać, a to niestety gdzieś się przecież kumuluje. Mam świadomość, że to duże uproszczenie, ale wiem też, że ten problem wciąż istnieje, szczególnie u dorosłych.

Wydaje się, że część z tych czynników wynika z wychowania chłopców, którym nie pozwala się na okazanie słabości. Co można zmienić w podejściu do dzieci, by jako nastolatkowie, a później dorośli mężczyźni nie wstydzili się szukać pomocy?

Na szczęście podejście wychowawcze już się trochę zmienia, rodzice są dziś bardziej świadomi również tego, że syn ma prawo płakać, jeśli tego potrzebuje. Ma prawo okazywać wszystkie inne emocje, a rolą rodzica jest rozmowa na temat przeżyć dziecka.

Oczywiście nie ma nic złego w budowaniu męskich (a nawet mężnych!) postaw u chłopaków, np. troski o słabszych, bycia silnym w trudnych życiowych sytuacjach. Nie należy jednak zapominać, by rozwijać w nich również umiejętność rozmawiania o uczuciach, przyznawania się do słabości, do tego, że przeżywam trudny moment, a także budowania pewnej zaradności, w radzeniu sobie z problemami, znajdowania rozwiania problemów, szukania fachowej pomocy.

Kiedy mam okazję mówić do mężczyzn, w tym do księży, podkreślam, że nie jest wstydem przyznać się do słabości, raczej powodem do wstydu powinien być fakt, że nie konfrontuje się ze swoimi trudnościami, bo ten brak pracy nad sobą paradoksalnie sprawia, że jestem coraz słabszy.

Kiedy mężczyźnie mówi się „nie płacz”, „nie bądź baba” itp., to tak naprawę kształtujemy w nim postawę zakłamywania rzeczywistości, ukrywania trudności. A męstwo, również to w znaczeniu biblijnym, polega na przyznaniu się przed samym sobą: tak, mam trudność, z tym sobie nie radzę, to jest dla mnie obciążeniem, psychicznym czy emocjonalnym, więc jako silny, odważny mężczyzna, przyszły czy teraźniejszy ojciec i mąż, stawię czoła tym trudnościom, poszukam pomocy u specjalistów i to będzie wyrazem mojej męskości i męstwa.

A jak rodzina może wesprzeć mężczyznę borykającego się z takimi problemami?

Myślę, że wszystko zależy od szczerości relacji wewnątrz rodziny. Bliscy powinni dawać mężczyźnie jasny komunikat - akceptujemy to, że jesteś w trudniejszym momencie, nie patrzymy na ciebie gorzej, nic ci to nie ujmuje, jesteś wartościowym człowiekiem, każdy ma prawo do gorszych momentów w swoim życiu, każdy ma też prawo do skorzystania z pomocy. To, że podejmujesz terapię czy w inny sposób starasz się sobie pomóc, świadczy o tym, że jesteś mężczyzną odpowiedzialnym za swoich bliskich i chcesz jak najdłużej służyć im swoją osobą.

A jak ten problem wygląda u księży? Czy spotykają się oni z podobnymi trudnościami?

Nie jestem zwolennikiem udawania, że ten problem omija nasze środowisko. Nie zgadzam się wewnętrznie (ale też publicznie) na wymaganie od księży „nieśmiertelności” i bycia kapłanem „teflonowym”, do którego nic nie przywiera, nie przyklejają się żadne trudności i kryzysy. Mam nadzieję, że uda mi się to jakoś wyjaśnić.

Każdy ksiądz jest normalną osobą i jak wszyscy posiada swoje obciążenia, zranienia, trudności, boryka się z pewną formą samotności. My księża nie jesteśmy ulepieni z innej gliny, jesteśmy jedynie postawieni do innych zadań niż większość społeczeństwa, ale trudności wewnętrzne, psychiczne, emocjonalne nas wcale nie omijają. Dodatkowo, wybraliśmy taką drogę, na której jesteśmy nieustannie oceniani. Oczywiście nie my jedni. Oceniani są politycy, lekarze, nauczyciele… Zwróćmy uwagę, że takie „bycie na celowniku” może stać się permanentnym stresorem. Żartuję czasem, że wszyscy chodzimy na zakupy i jest to normalna, codzienna czynność, ale sklepowy koszyk księdza zawsze budzi szczególne zainteresowanie. Nie traktuję tego jednoznacznie negatywnie, ale wielu księży czuje związane z tym faktem obciążenie. Myślę, że to zainteresowanie wynika w dużej mierze z życzliwości i świadczy o tym, że w społeczeństwie polskim księża wciąż są osobami hmm… ważnymi. Nie znajduję bardziej odpowiedniego słowa. Pamiętajmy jednak, że jest to również pewna forma obciążenia.

Na szczęście księża coraz częściej korzystają z pomocy terapeutów, próbują uregulować swoje sprawy wewnętrzne, żeby jeszcze lepiej służyć drugiemu człowiekowi, być pomocnym dla innych, móc zrozumieć mechanizmy wewnętrzne.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter