Skutki polityczne
Celem tych działań jest rządzenie umysłami, ideologiczna dominacja oraz biurokratyczne państwo rządzone przez postlewicę. W takim właśnie żyjemy. Jest ono oparte na wyzysku ludzi twórczych i pracowitych, ale sterowanych przez propagandę. Marks chciał bronić wyzyskiwanych, dziś lewica tłamsi ich przez aparat państwowy i media. Po drodze próbuje się osłabić religię, traktowaną jako konkurencja dla nowej ideologii. Toleruje się tylko religijność prywatną, zwłaszcza sprzyjającą „postępowi”. Politycy podają się za katolików, ale podejmują decyzje jaskrawo sprzeczne z wiarą i moralnością chrześcijańską. Chrześcijaństwo to dla nich maska, zostawiana na wieszaku przed gabinetem. Katolicy aktywni są dyskryminowani przez laickie państwa.Osłabiono też rodzinę, jako naturalną i podstawową komórkę społeczną i oparcie dla ludzi. Jej funkcje chciałaby w dużej mierze przejąć władza, dyktując sposób edukacji i wychowania, przejmując zadania socjalne, a nawet orzekając o kwestii tożsamości płciowej. Religia i rodzina są więc w dzisiejszym świecie ostoją niezależności człowieka w obliczu przerośniętego państwa. Państwo takie uważa się za jedyne źródło zasad – zresztą dowolnie zmienianych – oraz oparcie dla ludzi.
Realizm chrześcijaństwa
Zwalczający chrześcijaństwo lewicowi postępowcy odwracają kota ogonem, twierdząc, że wiara to coś z innego świata, coś, co nie pasuje do rzeczywistości. Za rzeczywistość podają jednak swoje poglądy i wizje. Świat się rzekomo „zmienił” i teraz wygląda tak, jak oni chcą. Wiara ma się ich zdaniem do tego przystosować albo trzeba ją wytępić.Tymczasem chrześcijaństwo w swoim sposobie myślenia wychodzi od tego, co rzeczywiste: jaki jest świat, człowiek, Bóg. Ateiści twierdzą oczywiście, że Bóg nie objawił się w historii i że Chrystus nie zmartwychwstał, a tym samym religia chrześcijańska to pogląd błędny (aczkolwiek, gdyby byli konsekwentni w swej negacji religii, nie próbowaliby jej zastąpić nową pseudoreligią postępu, wytworzoną w ich głowach). Nie zmienia to faktu, że chrześcijanie w swoim sposobie myślenia wychodzą od pewnego doświadczenia. Każe ono uznać pełną prawdę: i rzeczywistość materialną, i umysłową, i duchową. Na tym polega realizm.
|
Moralność chrześcijańska też nie jest czymś wydumanym i narzucanym odgórnie, choć bywa tak przedstawiana. Bóg nie podał dziesięciu przykazań wbrew naturze ludzkiej, lecz w zgodzie z nią. Dlatego podobne zasady są znane w różnych cywilizacjach.
Z tego samego powodu sumienie jest zjawiskiem powszechnym: odkryciem, a nie wynalazkiem. Wiedziała o sumieniu filozofia grecka. Musieli też wiedzieć o nim greccy lekarze, skoro przysięga Hipokratesa podkreślała dobro chorego i zabraniała podawania śmiercionośnego leku, nawet na jego prośbę, jak też środków poronnych (lekarze od dawna tej przysięgi nie składają, zastąpiło ją zobowiązanie ułożone przez urzędników od zdrowia).
Sumienie polega na tym, że człowiek zdolny jest poznać umysłem, co jest rzeczywiście słuszne, oraz odpowiednio zaplanować i ocenić swoje postępowanie. Nie tylko to, co istnieje, lecz także to, co być powinno. „Odłożenie na bok” sumienia to zatem nie tylko odrzucenie chrześcijaństwa, lecz również rezygnacja z samodzielnego myślenia. Jeśli się zabrania postępować zgodnie z sumieniem, zabrania się myśleć w kategoriach natury ludzkiej i obowiązków moralnych. Ataki na sumienie to ataki na rozum i wolność.
W przeszłości chrześcijaństwo ulegało czasem wpływom filozofii Platona. Jednakże w początkach chrześcijaństwa, w Nowym Testamencie, widać raczej asymilację pewnych wątków ze stoicyzmu. Ta filozofia respektowała rozumną naturę ludzką jako fundament moralności.
Potem, od św. Tomasza z Akwinu, katolicyzm wykorzystywał antyplatońską w swej istocie filozofię Arystotelesa. Jest to filozofia realistyczna: wychodzi od rzeczywistości fizycznej, biologicznej i społecznej i w oparciu o poznanie świata buduje uogólnienia. Dlatego jest konieczną, choć niewidoczną, podstawą nauk przyrodniczych. W sferze społecznej przeciwstawia się narzucaniu ludziom założonych z góry koncepcji.
Michał Wojciechowski |