Tematyka geografii nie zniknęła jednak całkiem z jego życia. W latach 1998-2008 pełnił funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Misjonarz”. – Widziałem potrzebę nie tylko misji ad extra, w dalekich krajach, ale także misji ad intra, czyli tu, w Polsce, w Europie, gdzie potrzebna była i jest reewangelizacja. Spotkania Małżeńskie pośrednio są narzędziem tej reewangelizacji.
Irena także na pewien czas zrezygnowała z pracy. Zajęła się współtworzeniem Spotkań Małżeńskich oraz prowadzeniem domu i opieką nad dwiema córkami. Przyznaje, że wychowanie dzieci było bardzo trudnym wyzwaniem. – Szanujemy ich odrębność, autonomię jako osób. Cieszymy się z każdego kontaktu z nimi – mówią rodzice. Nie ukrywają, że obowiązków w Spotkaniach Małżeńskich często nie dało się pogodzić z życiem rodzinnym – zawsze jedno musiało się odbywać kosztem drugiego. – To były trudne wybory, decyzje. Dziś zawierzamy je osądowi Pana Boga i Jego miłosierdziu. Ufamy jednak, że tworząc Spotkania Małżeńskie, odpowiedzieliśmy na Jego powołanie.
Pełni pasji
– Irenę i Jerzego Grzybowskich poznałem ponad 25 lat temu – wspomina o. Mirosław Pilśniak OP, krajowy doradca duchowy Stowarzyszenia Spotkania Małżeńskie. – Ujęło mnie to, jak bardzo świadomie traktowali dialog w ich własnym małżeństwie, jako najważniejsze zadanie na całe życie. Uważali, że są ciągle na początku tej drogi, co mnie zdziwiło, bo wydawali mi się doświadczonym małżeństwem. I dzisiaj ich postawa jest taka sama: mimo że wykonali już ogromną pracę nad swoją relacją, mają świadomość, że to jest droga, która się nie kończy. Chyba to jest źródło szacunku, z jakim patrzą na inne małżeństwa, z którymi współpracują w Spotkaniach.
Irmina i Krzysztof Antoszkiewiczowie, animatorzy Spotkań, także znają Grzybowskich od ponad ćwierć wieku. – Jesteśmy świadkami, jak z wielką determinacją i uporem budowali i rozwijali Spotkania Małżeńskie w Kościele. Rozsyłali tysiące listów zwykłą pocztą, zapraszając na rekolekcje i inne wydarzenia. Pojawiały się pierwsze biuletyny spotkaniowe pisane przez Irenkę i Jurka na maszynie, kserowane i rozsyłane pocztą. Wtedy jeszcze był to czas bez internetu, bez komórek – opowiadają. – Irenka była zawsze serdeczna, empatyczna, witająca nas ciepłym uśmiechem. Jurek poważny, cały skupiony na trosce o charyzmat ruchu – dialog. Oboje pełni pasji i zawierzenia Panu Bogu, że wypełniają Jego wolę.
– W ciągu tych lat znajomości i współpracy nie słyszeliśmy od nich narzekania na kłopoty rodzinne czy zawodowe, na zwykłe, codzienne przeciwności. Oni pozostają cały czas w cieniu, robiąc miejsce dziełu, które zapoczątkowali i któremu poświęcili życie – mówią Urszula i Piotr Kowalczykowie, liderzy Warszawskiego Ośrodka Spotkań Małżeńskich. – We współpracy Irenka i Jurek są bardzo uważni na drugiego człowieka. Wysłuchują i starają się zrozumieć również odmienny punkt widzenia. Jednocześnie nie boją się powiedzieć jasno, kiedy ich zdaniem coś jest nie tak. „Stanowczo, łagodnie, bez lęku” – ten tytuł książki słyszeliśmy od nich jako wskazówkę, jak rozmawiać o trudnych sprawach. I oni tak również postępują.
Choć formalnie Irena i Jerzy Grzybowscy nie są już liderami Spotkań Małżenskich, wciąż pozostają aktywni. – Od rana do nocy pracują nad szczegółami różnych programów realizowanych w ramach Spotkań, omawiają detale dotyczące przygotowania animatorów i pracy całego ruchu. Prowadzą też działalność misyjną, odwiedzają wspólnoty na całym świecie. Przyznaję, że to jest niezwykła praca, nie do zmierzenia – zauważa o. Pilśniak.
Państwo Grzybowscy podejmują także inne posługi w Kościele: w latach 2009-
-2013 byli członkami Rady Duszpasterskiej przy Arcybiskupie Warszawskim, a obecnie są także konsultorami Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski. Jerzy jest członkiem Rady Programowej Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich.
Mimo tylu obowiązków starają się znajdować czas na odpoczynek. W lecie zwykle wyjeżdżają razem w góry, bo wędrówki to ich wspólna pasja, która bardzo ich do siebie zbliża. – To z jednej strony wypoczynek, ale z drugiej także czas odejścia od najbardziej szlachetnych zaangażowań i doświadczenia bliskości Boga w inny sposób – mówi Jerzy.
Słuchać i rozumieć
Tworzenie Spotkań Małżeńskich wiele dało także im samym. Każdy nowy program najpierw sprawdzali na sobie, a dopiero później dopracowywali w szerszym gronie. – Dzięki Spotkaniom rozwinęliśmy się duchowo i rozpoznaliśmy dialog jako drogę życia. Zobaczyliśmy też, że kryzysy w małżeństwie nie oznaczają końca świata, ale że mogą być szansą rozwoju, tylko trzeba je podjąć – podkreślają. – Bardzo podbudowywały nas świadectwa innych małżeństw. Zobaczyliśmy, że inni mają podobne problemy, często znacznie poważniejsze niż nasze.
Podstawowe zasady dialogu sformułowali już w pierwszych latach istnienia Spotkań, na podstawie świadectw wielu osób. Ich przesłanie brzmi: aby naprawdę spotkać się z drugim człowiekiem, trzeba bardziej słuchać niż mówić, rozumieć niż oceniać, dzielić się sobą niż dyskutować, a nade wszystko przebaczać. – W pewnym momencie odkryliśmy, że te zasady, które sformułowaliśmy dla innych, tak naprawdę stworzyliśmy… dla siebie. Nam samym, w naszych codziennych kontaktach, są bardzo potrzebne – przyznaje Jerzy. – Wielu ludzi mówi, że są one tak proste, a tak trudne do stosowania w codziennym życiu – i my też to potwierdzamy. Ale nie ma innej dobrej drogi. Dialogu trzeba się uczyć do końca życia. Wciąż na nowo.