Wszyscy, nawet Niemcy, nazywali ją Mateczką. Jako położna asystowała w obozie zagłady przy trzech tysiącach porodów.
fot. arch. archidiecezji łódzkiejKażdy z porodów w Auschwitz, który przyjęła sługa Boża Stanisława Leszczyńska, zakończył się szczęśliwym przyjściem na świat zdrowego noworodka. Niestety, z tych, które się urodziły, obóz przeżyło tylko trzydzieścioro dzieci. Kilkaset trafiło do Nakła, półtora tysiąca utopiły niemieckie położne, a ponad tysiąc zmarło.
W lutym 1943 r. Stanisława Leszczyńska wraz ze swoimi dziećmi, córką Sylwią oraz synami Stanisławem i Henrykiem, została aresztowana przez gestapo i wywieziona do Auschwitz. Poinformowała władze obozowe, że jest z zawodu położną i chce służyć więźniarkom. Dowiedziawszy się, że Niemka pełniąca funkcję obozowej położnej zachorowała, powiedziała doktorowi Josefowi Mengelemu, że może ją zastąpić. Ten zgodził się, ale zapowiedział, że każde urodzone dziecko ma być traktowane jak martwe. Wtedy Leszczyńska miała powiedzieć Aniołowi Śmierci z Auschwitz: „Nie, nigdy. Nie wolno zabijać dzieci!”. Funkcję położnej pełniła aż do opuszczenia obozu przez Niemców, czyli do 26 stycznia 1945 r.
Wspominając czas posługi w Auschwitz, napisała: „Lubiłam i ceniłam swój zawód, ponieważ bardzo kochałam małe dzieci. Może właśnie dlatego miałam tak wielką ilość pacjentek, że nieraz musiałam pracować po trzy doby bez snu. Pracowałam z modlitwą na ustach i właściwie przez cały okres mej zawodowej pracy nie miałam żadnego przykrego wypadku”. Po zakończeniu wojny bohaterska położna wróciła do swojej rodzinnej Łodzi, gdzie nie tylko cieszyła się życiem rodzinnym wraz ze swoimi dziećmi, które przeżyły okupację, ale też nie przerwała swojej misji – służby matkom w stanie błogosławionym. Dalej pracowała jako położna, przez której dłonie, pełne miłości i troski, przychodziły na świat kolejne dzieci.
Siłą Leszczyńskiej do posługi życiu w nieludzkich warunkach obozu była wiara w Boga. Elżbieta Leszczyńska, wnuczka Stanisławy, wspomina: „Babcia dbała o nasz rozwój duchowy. Nie była osobą, która do modlitwy zmuszała czy przymuszała, nie wywierała presji, ale pokazywała, jak to robić, przez swój przykład. Klękała do Różańca, zapalała lampkę, a temu towarzyszył mój wujek, moja mama, mój tata i my – ja i moje siostry. Babcia nigdy nas nie przymuszała do codziennego chodzenia do kościoła. W niedzielę, w święta szliśmy tam całą rodziną, ale w tygodniu nie. A babcia była na Mszy Świętej codziennie”.
Sługa Boża pracowała jako położna do 1958 r. W 1973 r. jej stan zdrowia znacząco się pogorszył. Zmarła 11 marca 1974 r., a jej pogrzeb odbył się na cmentarzu św. Rocha na Radogoszczu w Łodzi. Bohaterskie czyny Mateczki i jej poświęcenie wciąż są żywe wśród mieszkańców Łodzi, szczególnie wśród położnych. – Osobiście nigdy nie spotkałam Stanisławy Leszczyńskiej, ale była patronką mojej szkoły. Jej słowa „Poród jest cudem narodzin” towarzyszą mi w pracy. Wracam myślami do Stanisławy, kiedy zdarza mi się chrzcić dziecko zaraz po porodzie, tak samo jak ona to robiła. Przypominam sobie również, że modliła się przed porodem, a po porodzie dziękowała Bogu za to, że matka i dziecko przeżyły – mówi Marta Janowska, łódzka położna.
Arcybiskup Władysław Ziółek, emerytowany metropolita łódzki, wspomina: – W marcu 1992 r. wydałem dekret ds. beatyfikacji Stanisławy Leszczyńskiej. Rozpoczęła się mozolna praca: zbieranie dokumentów i świadectw. W 1996 r. w podziemiach kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zorganizowaliśmy kryptę, w której zostały złożone doczesne szczątki Stanisławy Leszczyńskiej, przeniesione tam z cmentarza.
Minęło właśnie 50 lat od śmierci Stanisławy Leszczyńskiej. Dzień ten zapisał się w historii Kościoła łódzkiego jako moment zakończenia diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego położnej z Auschwitz. – Pan Bóg daje nam świętych na dany czas. Nie ma przypadku w tym, że dziś stawia nam za wzór sługę Bożą Stanisławę Leszczyńską, która uczy nas szacunku do ludzkiego życia, miłości, wrażliwości. A także pojednania, bo w jej domu nigdy, jak wspominają bliscy, nie mówiło się źle o Niemcach. Dziękujemy więc Bogu za patronkę pojednania i pokoju, życia rodzinnego, życia zgodnego z sumieniem w każdych, nawet niewyobrażalnie trudnych okolicznościach. Dziękujemy za wielką położną i nauczycielkę macierzyństwa, równie radykalną, co pokorną obrończynię każdego dziecka i każdej matki – wskazuje metropolita łódzki kard. Grzegorz Ryś.