30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie ma rzeczy trudnych

Ocena: 0
3837
Są pierwszą w Polsce parą na wózkach, która zawarła małżeństwo. O spełnienie swojego marzenia musieli długo walczyć.
Ola i Maciek Ziółkowscy z trudem znajdują w swoim napiętym grafiku czas na spotkanie. Na co dzień działają w dwóch fundacjach i w założonym przez ich rodzinę Stowarzyszeniu Charytatywnym na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Prosto z serca”. – Zawsze marzyłam, żeby pomagać innym, to mi daje siłę. Wiem, że jutro znowu muszę wcześnie wstać i dalej pracować, bo inni na mnie liczą – Ola wypowiada poszczególne słowa z wyraźnym wysiłkiem, ale i determinacją. Choć porusza się na wózku, trudno za nią nadążyć – elektryczny wózek może rozwinąć prędkość do 30 kilometrów na godzinę. Ola zna już na pamięć wszystkie wyboje i krawężniki w okolicy i wie, w którym miejscu najwygodniej przejechać przez ulicę. Jej mąż Maciek na wózku czuje się jeszcze pewniej. – Jeżdżę już na tyle dobrze, że mógłbym prowadzić szkolenia. A uczyłem się sam od zera – mówi z dumą.

Oboje mają dziecięce porażenie mózgowe. Poznali się dziesięć lat temu na warsztatach terapii zajęciowej w Fundacji Pomocy Ludziom Niepełnosprawnym. Ale nie od razu zaczęli rozmawiać. – Kiedyś zostawiłem na wózku Oli kartkę ze swoim imieniem, nazwiskiem i numerem telefonu. A ona to zupełnie zignorowała – opowiada Maciek. – Myślałam, że ktoś sobie ze mnie żartuje! – wyjaśnia Ola. Dopiero przy czwartej kartce postanowiła dowiedzieć się, o co chodzi. Zadzwoniła. I tak zaczęły się „randki telefoniczne”. – Na warsztatach nie było możliwości, żeby pogadać w cztery oczy i bardziej się otworzyć – wyjaśnia Maciek.

Miesiąc wcześniej zmarła jego mama, którą uważał także za swojego najlepszego przyjaciela. – Teraz takim przyjacielem jest Ola. Mogę z nią porozmawiać o wszystkim – wyznaje i zamyśla się na chwilę. – Powiem wprost: wyglądam na alkoholika? – pyta znienacka. Żona patrzy na niego z troską. – A miał z tym problem – wyjaśnia cicho. Ola sama doświadczyła w dzieciństwie, jak zgubny wpływ na rodzinę ma alkohol. – Zaczęłam pracować nad Maćkiem, tłumaczyć, przekonywać. I wykaraskał się z tego – dodaje z westchnieniem ulgi. Od tej pory chłopak zawsze mógł na nią liczyć. Gdy wyjechał do Anglii, a jego ojczym ciężko zachorował, Ola podjęła się odwiedzin w szpitalu i kontaktu z lekarzem. Otoczyła też opieką Maćka, gdy uległ wypadkowi podczas pobytu na turnusie rehabilitacyjnym. – Wypadł z wózka prosto na twarz, był cały we krwi. Towarzyszyłam mu w drodze do gabinetu lekarskiego, a potem do szpitala, uprałam jego zakrwawione ubranie. Poprosiłam też w kuchni o zmiksowane jedzenie, bo przypuszczałam, że nie będzie mógł gryźć – relacjonuje Ola. Maciek przez tydzień nie był w stanie mówić i czuł dotkliwy ból w brodzie. – Chciałam mu ją czymś schłodzić, ale nie dało się tam przyłożyć lodu, bo rana bolała od środka. Pomagało mu tylko jedzenie lodów. Wykupiłam więc cały zapas lodów, jaki był w kawiarni i zapłaciłam za przechowywanie ich w zamrażarce. Maciek zjadał po 10 litrów dziennie – wspomina ze śmiechem.

Pobrali się we wrześniu 2012 r. Ich decyzja wzbudziła ogromne zdziwienie. – Przez lata walczyliśmy, żeby przekonać rodzinę, że to jest możliwe. Udało się dzięki naszej silnej woli – wyjaśnia Ola. – Teraz wszyscy już zaakceptowali nasz wybór. Cieszymy się, że nareszcie możemy żyć tak, jak chcemy – podkreślają zgodnie. Czy mają receptę na dobre małżeństwo? – Najważniejsza jest szczerość. Taka do bólu – stwierdza bez wahania Maciek. Cecha, którą najbardziej lubi u żony to umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji. Tymczasem Ola najbardziej ceni u niego otwartość. – Żona twierdzi też, że jestem idealnym towarzyszem do chodzenia po sklepach – uśmiecha się rozbrajająco Maciek. – Za to ona cierpliwie ogląda ze mną programy motoryzacyjne, chociaż za nimi nie przepada.

W codziennym życiu pomaga im wiara. Maciek dopiero parę lat temu zaczął chodzić do kościoła i modlić się. Wcześniej ledwo uniknął wstąpienia do sekty. – Z Bogiem jest mi o wiele łatwiej. Myślę, że utrata wiary to najgorsze, co może człowieka spotkać, gorsze niż niepełnosprawność – przyznaje.

Czynności domowe też są im niestraszne. Maciek śmieje się, że jego żona świetnie gotuje… rękami pana Sebastiana, opiekuna, który mieszka razem z nimi. Do jego zadań należą także zakupy oraz przenoszenie z łóżka na wózek i z powrotem. Dodatkowej pomocy udziela opiekunka z Ośrodka Pomocy Społecznej. – Nie ma dla nas rzeczy trudnych. Na wszystko znajdzie się jakiś sposób – zapewniają Ziółkowscy. – Najważniejsze, że mamy siebie nawzajem.

Hanna Dębska
fot. Hanna Dębska/Idziemy
Idziemy nr 32 (464), 10 sierpnia 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 30 kwietnia

Wtorek, V Tydzień wielkanocny
Chrystus musiał cierpieć i zmartwychwstać,
aby wejść do swojej chwały.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 27-31a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter