Asia z trzeciego roku dziennikarstwa na UJ pochodzi z małego miasteczka położonego 20 km od granicy z Niemcami. Mówi, że wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach. Ma jedno marzenie: chciałaby z każdym dniem być coraz lepsza. Stypendium daje jej do tego siłę. Dla niej największym szczęściem jest fakt, że odnalazła w niej swoje miejsce. Jest z tego dumna. Pod koniec stycznia ubiegłego roku na fundacyjnych forach internetowych pojawiła się prośba: „Asia jest bardzo słaba i potrzebuje dużo siły. Lekarze robią, co mogą. My też zróbmy wszystko co możemy! Pomódlmy się!”. Odzew był natychmiastowy. Dziewczyna spędziła wtedy w szpitalu dwa tygodnie. Dziś mówi: – Dlaczego wierzę? Bo jeśli doświadczyłam namacalnie spotkania z Bogiem, czymś naturalnym jest wierzyć. Był taki moment, gdy cudem uniknęłam poważnej operacji, ale jej widmo wciąż jest na horyzoncie. Gdyby nie wiara, nie miałabym sił znosić cierpienia.
Dobro uskrzydla
Przychodzi moment, w którym człowiek uświadamia sobie, że każdy dzień jest darem. Żaden już się nie powtórzy. Nigdy nie będziemy tacy sami jak wczoraj i nigdy nie będziemy mieli tych samych możliwości. Święty Jan Paweł II, którego żywym pomnikiem jest Fundacja, mówił, że „przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro”. Marzymy o lataniu, ale czasem poddajemy się zwątpieniu, myślimy, że to niemożliwe. Że przecież to nie takie proste, że „ludzie będą gadać”… Czy aby piekło nie jest miejscem, w którym patrzymy na wszystkie niewykorzystane szanse czynienia dobra?
Pamiętam swój pierwszy obóz FDNT sprzed trzech lat. Jakże się bałam! Szczerze mówiąc, kiedy mama namawiała mnie, bym starała się o stypendium, robiłam wszystko, żeby ją odwieść od tego pomysłu. Dlaczego? Okazało się, że obóz wakacyjny jest obowiązkowy. Jeszcze w czerwcu dałabym wiele za to, żeby nie jechać. Myślałam, że nikogo tam nie znam, że będę pół miesiąca z dala od domu, a skoro to katolicki obóz, to na pewno będzie nudno. A jednak były to jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu! Kiedyś ceniłam swoją samotność, prywatność, własny świat, do którego bałam się dopuścić innych ludzi. Na obozie coś we mnie pękło. Poczułam, że mogę zaufać kilkunastu ledwie przed chwilą poznanym ludziom, powiedzieć im o wielu sprawach, wyżalić się, ale i po prostu uśmiechnąć się do życia. To oni zaczęli uczyć mnie latać.
Myślę, że starsza pani z Domu Samopomocy ma rację. Młodość minie jak wszystko inne. Ale na razie ją przeżywamy. Czy dobrze wykorzystujemy? Czy jako stypendyści stajemy się coraz lepsi, coraz bardziej wdzięczni? Mam taką nadzieję. Codziennie staramy się wznosić coraz wyżej i stajemy się silniejsi. Latamy, bo dobro uskrzydla.
Edyta Gawlak |