Nowy horyzont
Po miesiącu działania kliniki jej budynek częściowo spłonął. Choć policja uznała, że doszło do podpalenia, nikt nigdy za to nie odpowiedział. Czy było to naprawdę podpalenie? Tego się już raczej nie dowiemy. W 2008 roku do budynku położonego 100 metrów od kliniki aborcyjnej wprowadziła się organizacja obrońców życia Highland LifeCare Center, pomagająca kobietom w ciąży, oferująca darmowe USG i testy ciążowe, pieluszki czy dziecięce ubranka. Dzięki niej kobiety udające się do kliniki aborcyjnej, przekierowywane przez stojących na chodniku obrońców życia, mogły od razu uzyskać pomoc. W 2011 roku właściciele abortorium wystawili swój budynek na sprzedaż i uciekli od obrońców życia, którzy praktycznie codziennie przed nim się modlili, czuwając z ofertą pomocy dla nienarodzonych dzieci i ich matek.Czy gdyby nasza obojętność była mniejsza,
a opór bardziej zdecydowany i systematyczny,
nie moglibyśmy doprowadzić
do zamknięcia abortoriów dużo szybciej?
Dzięki działaniom obrońców życia ostatni szpital w Minnesocie, który dokonywał aborcji na żądanie, zamknął swoje abortorium w tym samym, 2011 roku. To m.in. efekt wyjścia z modlitwą – i aborcyjnymi zdjęciami – na chodniki w ramach wielkopostnej akcji 40 Dni dla Życia. W 2013 roku w USA zamknięto rekordową liczbę 87 klinik, gdzie dokonywano aborcji chirurgicznych.
Mieszkańcy dzielnicy Highland Park – wśród nich także i ja – odetchnęli z ulgą, że abortorium nie sąsiaduje z ich domami. I że dzieci wracające ze szkoły nie muszą widzieć budynku, gdzie zabija się małe dzieci. W 2014 roku miejsce, gdzie funkcjonowała Planned Parenthood, organizacja o korzeniach eugenicznych zwalczająca tzw. przeludnienie, zamieniło się w przedszkole dla dzieci. Ot, ironia losu? Przedszkole w miejscu, gdzie zabijano dzieci? I nosi nazwę „New Horizon Academy”. Na nowym horyzoncie jest oczywiście nowe życie.
Cicha ucieczka
Praca lokalnych obrońców życia jednak nie ustaje. Klinika Planned Parenthood przeniosła się do nowego, trzypiętrowego budynku o powierzchni ponad 4 tys. m², którego budowa kosztowała 16 mln dolarów. Jak podał portal TwinCities.com, jego lokalizacja została wybrana po analizie kodów pocztowych klientek, m.in. ubogich imigrantek (prawdopodobnie Murzynek), w pobliżu linii komunikacji miejskiej i autostrady. Lokalni obrońcy życia nazywają budynek megacentrum aborcyjnym, bo to trzecie co do wielkości abortorium w USA. Został również nazwany fortecą, bo według aborcjonistów ma „mur prywatności”. Budynek jest zbudowany tak, aby kobietom uniemożliwić kontakt z obrońcami życia.Według jednego z obrońców życia, Briana Gibsona z Pro-Life Action Ministries, która szkoli osoby w „doradztwie chodnikowym” dla kobiet w ciąży wchodzących do klinik aborcyjnych, szefowe Planned Parenthood nie mogły znieść ich obecności i prób rozmów z kobietami. Gibson wyjaśnił, że dzięki temu wiele kobiet odrzuciło aborcję. Ale jest też druga strona medalu. Planned Parenthood jest jednym z największych beneficjentów ustawy o ochronie zdrowia przeforsowanej przez prezydenta Baracka Obamę (tzw. Obamacare) i dlatego „się rozwija”. Od jakiegoś czasu próbuje udawać nie tyle „centrum planowania rodziny”, ile „centrum zdrowia kobiet” świadczące wyłącznie usługi zdrowotne. Jako że jest również dystrybutorem antykoncepcji, za swoje „usługi” otrzymuje fundusze publiczne, czyli pieniądze podatników. Dotowanie czy refundowanie przez państwo antykoncepcji nie może się skończyć inaczej jak finansowym wspieraniem aborcjonistów.
Trudno sobie wyobrazić, że organizacja Planned Parenthood sama zrezygnuje z lukratywnego – na swojej stronie internetowej podaje, że aborcja w pierwszym trymestrze kosztuje od 300 do 950 dolarów – uśmiercania dzieci. Oznacza to, że nasz obowiązek trwa. Bo „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Natalia Dueholm |