Czy przestępczość należy ograniczać przez zapobieganie bezrobociu, ubóstwu i nierównościom, czy też przez zwiększenie efektywności policji, prokuratury i systemu więziennego?
Fot. Twitter/Vatican NewsJak wskazują przedstawiciele amerykańskiego Instytutu Badań nad Rodziną, są to dwie dominujące w USA perspektywy. Tymczasem badacze zasugerowali trzecią drogę.
Zaleca ona skupienie się na stanie najbliższych ludziom instytucji: szkół, kościołów, młodzieżowych towarzystw sportowych, a nade wszystko rodzin. Właśnie tym ostatnim poświecono nowy raport wydany przez Instytut Badań nad Rodziną pt. „Silne rodziny, bezpieczniejsze ulice”. W sposób szczególny badano w nim zależność między ilością przestępstw, brutalnych przestępstw oraz zabójstw, a strukturą rodziny w amerykańskich miastach, a następnie dokonano porównań w obrębie Chicago.
Odkryliśmy, że miasta są bezpieczniejsze, gdy dominują w nich rodziny z dwójką rodziców, a przestępstw jest więcej, gdy powszechne są tam rodziny niestabilne
– piszą przedstawiciele wspomnianego Instytutu w prezentacji raportu. Jak podają, „całkowity wskaźnik przestępczości jest o około 48 proc. wyższy w miastach, gdzie odsetek rodzin z jednym rodzicem przekracza medianę, w porównaniu z tymi, w których jest mniej rodzin niepełnych”. W przypadku brutalnych przestępstw ta sama różnica jest jeszcze wyższa i wynosi 118 proc., a w odniesieniu do zabójstw aż 255 proc. Ten sam trend został potwierdzony przy analizie dzielnic Chicago. Dzielnice z większościowym udziałem samotnych rodziców miały całkowity wskaźnik przestępczości o 137 proc. wyższy, przy czym wskaźnik brutalnych przestępstw był wyższy o 226 proc., a wskaźnik zabójstw o 436 proc.
Eksperci zastrzegają, że wzięto też pod uwagę inne czynniki, jak ubóstwo czy wykształcenie, i wciąż stwierdzano zależność między strukturą rodziny a wskaźnikiem przestępstw, choć była ona bardziej zniuansowana i nie dotyczyła wszystkich przypadków.
Opierając się na interdyscyplinarnym zbiorze badań z zakresu nauk społecznych, teoretyzujemy, że związek ten jest prawdopodobnie produktem ubocznym pewnego połączenia zwiększonego ryzyka związanego z niestabilnością rodziny w socjalizacji małych dzieci z rolą, jaką odgrywa nieobecność ojca, tj. w mniejszej ilości wskazówek i nadzoru dorastających mężczyzn
– piszą eksperci.