Dziś mamy znak równości pomiędzy informacją i opinią, emocjami i wiedzą.
fot. unsplash.com„Nic nie wiem, ale powiem wszystko” to tytuł komedii z lat 70. Czasami chce się tak określić wiele programów w radiu czy telewizji, gdzie eksperci różnej maści są zapraszani do komentowania bieżących spraw. Sieci społecznościowe dają potem każdemu laikowi możliwość wyrażenia swojej opinii. Dziś mamy znak równości pomiędzy informacją i opinią, emocjami i wiedzą. Poprzez polemiki i gorące analizy „społeczeństwo komentatorskie” rozprzestrzenia swoje wpływy na całą przestrzeń publiczną.
Czy jest to przejaw egalitaryzmu stanowisk czy relatywizmu poglądów? Efektem działania społeczeństwa permanentnego komentarza jest rozpad hierarchii: poczucie, że wszystkie słowa są równe, że np. opinia na temat wirusa kogoś, kto nie jest specjalistą, jest warta tyle samo co punkt widzenia naukowca. Autorytety często zostają wciągnięte do komentarza, w formacie sieci społecznościowych, gdzie trzeba myśleć w 280 znakach.
Do tego informacja stała się środkiem rozrywki, a komentarz – spektaklem. Model transmisji i komentarzy sportowych został rozszerzony na sferę polityczną i intelektualną. Nieustanne odwoływanie się do rejestru emocjonalnego i zawieszanie racjonalności rodzi czasem takie potwory, jak fake newsy, obelgi, kampanie nękania i inflacja brutalnych treści. Emocje widzów muszą zostać zmobilizowane, aby zwiększyć oglądalność i przychody z reklam. Dlatego też kanały telewizyjne uprzywilejowują polemiki, konfrontacje, które są natychmiast przetwarzane w obszarze wirtualnym.
Wielu intelektualistów i naukowców zastanawia się, jak zachować się w przestrzeni publicznej, która w niewielkim stopniu przypomina tę opisaną przez filozofa Jürgena Habermasa jako „agora dla rozumnej debaty o sprawach interesu ogólnego”. Ich wejście w medialny spór, do którego zachęcają portale społecznościowe i o który zabiegają kanały informacyjne, wplątało ich w bieżącą politykę czy interesy koncernów.
Chrześcijanie w takim kontekście kulturowym są wezwani do głoszenia bogatej nauki Kościoła. Zawiera ona wiele spraw, których nie można sprowadzać do mniej lub bardziej ekscytujących opinii. Są tam treściwe pojęcia o Panu Bogu, o historii zbawienia, o człowieku i społeczeństwie, delikatne sprawy moralne itd. Trudno je przekazać w formacie tweeta czy filmiku na Instagramie. W takich formatach można co najwyżej tworzyć współczesną Biblię pauperum (Biblia dla ubogich – ilustrowana). Pozostaje potrzeba szukania sposobów na głębszy dialog. Z pomocą Bożą uda nam się je odnaleźć.