26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Z emigracji na święta

Ocena: 5
630

Wielu z nas odlicza już czas do świąt Bożego Narodzenia. Przez tych, którzy przybywają na nie z odległych krańców świata, są one wyjątkowo wyczekiwane.

fot. arch. autorki

Na stole palą się już wszystkie cztery świece adwentowe, obok nich paruje waza z wigilijnym barszczem, w tle cicho sączą się kolędy, a zapach igliwia miesza się z wonią suszonych grzybów. Jednak to nie pierwsza gwiazdka wskaże porę rozpoczęcia kolacji wigilijnej, ale kroki wyczekiwanych gości z daleka. Jeśli w tym roku nie przyjadą, będzie musiała wystarczyć krótka rozmowa telefoniczna. Tak wygląda rzeczywistość w wielu polskich rodzinach, których członkowie wyemigrowali z kraju.

Rodzinny wymiar świąt doceniają nawet ci, którzy tymczasowo zawiesili swoją wiarę na kołku zapomnienia. Jak wyglądają one dla tych, którzy przyjeżdżają z daleka, dla tych, którzy ich oczekują, i dla tych, którzy spędzają je samotnie?

 


BARSZCZ W TERMOSIE

Jak wspomina Klaudia Jasińska, zeszłoroczne święta miały być szczególne, bo po wielu latach nieobecności na rodzinnej wigilii w końcu udało jej się wyrwać z Londynu. – Przez ostatnie lata pracowałam w hotelu, gdzie sezon świąteczny wiązał się dla właścicieli z największymi obrotami, więc nikomu nie pozwalali w tym czasie opuszczać swojego stanowiska – tłumaczy Klaudia. – Wreszcie zmieniłam pracę i jeszcze we wrześniu kupiłam bilety na lot dzień przed Wigilią. Na lotnisku okazało się jednak, że loty do Warszawy zostały odwołane. Na szczęście udało mi się dostać bilet na następny dzień, który zapamiętam na bardzo długo. W Londynie było wtedy 15 st. C, a w Warszawie termometry pokazywały -15 st. C. Chociaż na świąteczną kolację już nie zdążyłam, to i tak wzruszyłam się, kiedy na lotnisku przywitali mnie tata i stryjek, trzymając w ręku czerwony barszcz w termosie – kończy Jasińska.

Jednak nie tylko emigranci przeżywają trudne chwile w okresie przedświątecznym. Stres odczuwają również ich bliscy, którzy martwią się, czy podróżni bezpiecznie dotrą do celu, i z wytęsknieniem czekają na każdy kontakt z ich strony. Czasami bowiem do samego końca nie wiadomo, czy uda im się wsiąść do samolotu i wylądować w Polsce.

– Bywa, że syn nie może wziąć dłuższego urlopu i wraz z rodziną wpadają tylko na dwa lub trzy dni, żeby świętować ze mną Boże Narodzenie. Czas szybko mija, ale cieszę się, że mam dzieci i wnuki chociaż na chwilę – wyjaśnia Halina Kopeć. – To z pewnością wielki trud, żeby spędzić w samolocie i na lotnisku niemal tyle samo czasu, co w domu, ale wiem, że im również jest to potrzebne – dodaje.

– Wszyscy są bardzo zmęczeni po takim maratonie – przyznaje Jan Kopeć. – Ale dzieci już dawno powiedziały, że pierogów babci nie da się kupić w żadnym sklepie, więc warto – śmieje się mężczyzna.

Przygotowanie wigilii to wielka radość, ale też wysiłek. – Sama przygotowuję wszystkie potrawy dla rodziny. Już wiele dni przed świętami znoszę do domu torby pełne różnych frykasów – opowiada Halina. – Mak na makowce mielę już kilka dni przed świętami, pierogi lepię i zamrażam, a kapustę mam już ukiszoną i odłożoną do słoika. Zawsze staram się przygotować więcej, żeby dzieciaki mogły sobie jeszcze zjeść coś wigilijnego, kiedy wrócą do siebie. Mam już prawie 70 lat, więc bywa ciężko, ale kiedy wiem, że będę miała takich wyjątkowych gości w domu, to wszystkie dania robią się same – dodaje.

 


PRZED TELEWIZOREM

Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy tęsknota za domem i chęć powrotu jest wprost proporcjonalna do cen biletów lotniczych, co dodatkowo komplikuje podjęcie dobrej decyzji.

– Kiedy byliśmy „na dorobku”, z wielkim bólem kupowaliśmy bilety na samolot w okresie świątecznym. Bywały one trzy–cztery razy droższe niż w ciągu roku – mówi Agnieszka Wójcik. – Kiedy nie stać nas było na samolot, zostawaliśmy w domu. Nie robiliśmy kolacji wigilijnej, tylko siadaliśmy przed telewizorem i żeby nie użalać się nad sobą, oglądaliśmy jakieś głupie filmy do późnego wieczora. Staraliśmy się nawet nie dzwonić, bo te rozmowy zawsze kończyły się płaczem po jednej i po drugiej stronie – wspomina kobieta. Jak podkreśla Agnieszka Wójcik, w Irlandii nie obchodzi się świąt tak jak w Polsce: w domu, rodzinnie, biesiadując i śpiewając kolędy. – Tam ludzie idą do pubu, żeby spędzić ten czas ze znajomymi przy piwie. Ich kolędą jest „Last Christmas” zespołu „Wham!” – mówi Agnieszka.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter