W Warszawie taki życiorys jest niemal nieprawdopodobny – urodzić się i umrzeć po ponad stu latach w tym samym domu, być ochrzczonym, wziąć ślub i być żegnanym w tym samym kościele.

Gdyby wymyślił to serialowy scenarzysta, komisja kolaudacyjna odrzuciłaby projekt i zarzuciła, że jest czystą fikcją. A jednak!
Nie planowałam, bo nie mogłam tego wiedzieć, że na rocznicę powstania warszawskiego napiszę o śp. Kazimierzu Laskowskim, którego 17 lipca w kościele św. Katarzyny na Służewiu żegnała nie tylko wielka rodzina, ale też równie wielkie grono przyjaciół i współpracowników z różnych dziedzin bogatego i długiego życia. Był on równolatkiem Odrodzonej Rzeczpospolitej, urodził się 17 września 1918 roku – rósł razem z Niepodległą i wraz z nią nabierał pewności siebie, radości życia, nowych umiejętności, solidności i wiary w coraz to nowe możliwości młodej Ojczyzny i młodego Polaka. Razem z nią uczył się patriotycznych piosenek i wierszy, które recytował niemal do końca życia, zdumiewając kolejne pokolenia znajomością na pamięć strof „Pana Tadeusza”.
Urodził się na własnej ziemi. Jego prapradziadek Antoni otrzymał ją dekretem carskim w ramach uwłaszczenia chłopów, a dokument znajduje się do dzisiaj w domu, który rodzice Kazimierza Laskowskiego wznieśli w 1910 r. Dom jest ozdobą ul. Wyczółki, wtedy był nowością we wsi o tej samej nazwie. W ogrodzie wciąż rośnie wierzba, w której Kazimierz i jego bracia, Stanisław i Henryk, trzymali broń – byli żołnierzami Batalionów Chłopskich, jak przystało na chłopaków z rolniczej rodziny. Henryk 1 sierpnia 1944 r. nie wrócił do domu i nie doszedł do powstania – ślad po nim zaginął, dziś upamiętnia go tablica na rodzinnym rozległym grobie na Cmentarzu Służewieckim przy kościele św. Katarzyny.
Pięć lat wcześniej, kiedy Kazik wracał z nieodbytej kampanii wrześniowej, dowiedział się, że na polu u sąsiada leżą ciała dwóch polskich żołnierzy. Bracia kupili dwie trumny i pochowali żołnierzy obok rodzinnych grobów. Ponieważ nie było dokumentów, dali napis: „Tu spoczywają dwaj nieznani żołnierze WP polegli w obronie Ojczyzny w 1939 roku”. Kazimierz Laskowski wierzył, że może gdzieś ktoś pochował jego brata powstańca i też opiekuje się tym grobem. Prawnuczka, Asia Buszewska, opisała tę historię w konkursie na Stulecie Niepodległej!
Ci wszyscy, którzy przyszli pożegnać tego niezwykłego warszawiaka i rolnika, dziękowali mu na różne sposoby, za dzieła: za trwającą od przedwojny wielką naukę społecznego działania w PSL-u i w jego młodzieżówce „WICI”, za spółdzielcze marzenia i ich realizację w spółdzielni ogrodników czy w spółdzielczych bankach, za przykład ciężkiej pracy na roli, za czas na wszystko, za wiarę w ludzi, za zapał do nowoczesności w rolnictwie, za przywiązanie do Kościoła i tradycji.
I za miłość. – Przez całe życie widziałam, jak dziadek codziennie wieczorem otwiera okno, zapala lampę i śpiewa Matce Bożej piosenkę na dobranoc – powiedziała jego dorosła wnuczka Beata Buszewska. – Śpiewał „uśpionym wsiom, ukołysanym miastom Panienko daj szczęśliwą jasną noc”. Wszystkie zwrotki, aż do końca – dodała.