Po zimowej przerwie wróciła do gry piłkarska ekstraklasa. Kibice stęsknieni, piłkarze – podobno – dobrze przygotowani. Nic, tylko się cieszyć.
Ten sezon będzie krótki, bo liga musi szybko ustąpić miejsca reprezentacji przygotowującej się do Euro 2016. Rok może jednak okazać się wyjątkowy także z innego powodu. Zagrożone spadkiem są tak utytułowane firmy jak Wisła Kraków, Śląsk Wrocław i Górnik Zabrze. Dla każdej z nich pożegnanie z ekstraklasą może być dopiero początkiem większych kłopotów. Każda będzie więc ostro walczyła o miejsce w elicie.
Na drugim biegunie stoi i w tytuł mistrzowski mierzy Legia. Klub z Warszawy – a świętuje właśnie stulecie! – cel ma tylko jeden. Zimą przy Łazienkowskiej wzmocniono drużynę, ale czy to wystarczy? Na razie największym rywalem faworyta jest Piast Gliwice. Przez wiele miesięcy gliwiczanie byli traktowani z przymrużeniem oka. Dziś już nikt nie może ich lekceważyć. Przykład Anglii, gdzie sensacyjnym liderem stał się zespół Leicester City, pokazuje bowiem, że „niespodziewany mistrz” to sytuacja, która za chwilę może i u nas zdarzyć się naprawdę.
Najlepszy polski zespół poznamy w połowie maja i niekoniecznie będzie to drużyna, która zdobędzie najwięcej punktów po 30 kolejkach. W ekstraklasie wciąż bowiem obowiązuje system z podziałem ligi na grupy: mistrzowską i spadkową. Reforma polegająca w skrócie na podziale punktów po zasadniczej części rozgrywek, od początku wzbudzająca kontrowersje, ma zostać też na kolejny sezon. Ale… będzie to już koniec jej żywota. I bardzo dobrze. Od początku uważałem, że pomysł na nią był dziwny. I w stu procentach zgadzam się z trenerem Jagiellonii Białystok. Michał Probierz mówi konkretnie: „Tym systemem nie gra żadna poważna liga”. U nas przez ostatnie lata jest inaczej. System z podziałem punktów miał uatrakcyjnić rozgrywki. I robił to, ale zyskiwali na tym głównie słabsi, bo po podziale ich dystans do mocniejszych rywali się skracał.
Na szczęście czas tej reformy już się kończy. Co dalej? W planach jest powrót do tradycyjnego systemu rozgrywek. Z tym, że zamiast dotychczasowych szesnastu, w ekstraklasie ma występować osiemnaście drużyn. I od razu pojawiają się kolejne wątpliwości. Czy Polskę stać na tak dużą ligę? Wystarczy od czasu do czasu popatrzeć na wyczyny naszych ligowców. Poziom ekstraklasy to wciąż dolne stany europejskiego futbolu. I zwiększanie jej liczebności nic tu nie pomoże.
Mariusz Jankowski |