29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pełzająca rewolucja

Ocena: 5
1152

W tej rewolucji wcale nie chodzi o rozwój piłki nożnej. Liczy się tylko i wyłącznie kasa.

fot. pixabay.com

To był rok 2019. Pojawiało się coraz więcej czytelnych sygnałów. Na piłkarskim horyzoncie zaczęła być coraz bardziej widoczna ona. Rewolucja. Niektórzy wieszczyli, że nadejdzie niemal natychmiast. Inni byli zdania, że będzie postępowała powoli. Wszyscy byli za to przekonani co do jednego: jej nadejście jest nieuniknione. Stało za nią Europejskie Stowarzyszenie Klubów. Fakty były następujące. Zakładano powstanie w ciągu pięciu lat Superligi oraz postulowano reformę Ligi Mistrzów. Dodatkowo zagrożono bojkotem Klubowych Mistrzostw Świata w nowej formule, co oczywiście spotkało się z ostrą reakcją FIFA. Niezadowolenia nie kryli też działacze europejskiej centrali piłkarskiej. Problem nabrzmiewał. Hasła o rewolucji pojawiały się jednak coraz częściej.

W roku 2021 bomba wybuchła. Kluby ogłosiły powstanie nowych rozgrywek. I szybko się przekonały, że był to ryzykowny pomysł. Superligę storpedowała UEFA. W efekcie większość klubów za próbę przystąpienia do nowych rozgrywek otrzymała kary finansowe. FC Barcelona, Real Madryt oraz Juventus Turyn chciały jednak projekt kontynuować. I robiły to mimo kolejnych gróźb. UEFA oprócz sankcji finansowych zaczęła sugerować wykluczenie z europejskich pucharów. Sprawa się przeciągała, ale wydawało się, że projekt Superligi mimo wszystko upadnie. Rewolucje mają jednak to do siebie, że potrafią przetrwać trudne momenty. Ta piłkarska przybrała formę pełzającej.

I tak dopełzła do grudnia ubiegłego roku. Wtedy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu podjął niezwykle istotną decyzję. „Ani FIFA, ani UEFA nie mogą nakładać sankcji na kluby, które biorą udział w alternatywnych rozgrywkach” – napisano w orzeczeniu. Za nielegalne uznano też przepisy zabraniające piłkarzom gry w tych rozgrywkach. To bez wątpienia jest przełomowe rozstrzygnięcie w kontekście sporu UEFA i FIFA z Superligą. Dlatego nie ma się co dziwić, że z Madrytu oraz Barcelony, czyli miejsc, gdzie najwięcej mówiono o potrzebach zmian, popłynął konkretny przekaz: o końcu monopolu UEFA oraz o wolności w świecie piłki nożnej.

Co ta wolność oznacza? Dziś nikt do końca tego nie wie. Być może za chwilę Liga Europy czy Liga Mistrzów staną się rozgrywkami mniej ważnymi, niemal niszowymi. Bo najmocniejsze kluby będą grały tylko między sobą, oczywiście w Superlidze. Za chęcią tych zmian stoją ogromne pieniądze. Będą one trafiały tylko do najlepszych. To oznaczać będzie jeszcze większe rozwarstwienie. Dlatego ta piłkarska rewolucja, jak każda, nie uniknie ofiar. Nawet jeśli więc ukrócenie monopolu FIFA i UEFA może cieszyć, trzeba pamiętać o drugiej stronie medalu. W tej rewolucji wcale nie chodzi o rozwój piłki nożnej. Liczy się tylko i wyłącznie kasa. Dlatego skutki rewolucyjnych działań odczują ci słabsi, a więc kluby rumuńskie, słowackie, polskie, czeskie czy duńskie. Obawiam się, że zmiany, które nas czekają, niekoniecznie będą zmianami na lepsze.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest dziennikarzem TVP Sport od 2008 r., wcześniej zaś Radia Warszawa, Radia Plus, TV Puls, TV 4 i Polsatu

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter