Andrzej Gmitruk każdemu potrafił wmówić, że ma talent na miarę mistrzostwa świata. Ci, którzy w to wierzyli, czasami zostawali mistrzami. Ten optymizm został mu do końca, dla niego szklanka zawsze była do połowy pełna – mówi Janusz Pindera, komentator sportowy.
fot. Marta Jacukiewicz/Idziemy– Miał znakomity przegląd sytuacji podczas walki. Był wspaniałym psychologiem, robił to w sposób zupełnie naturalny. Jak nikt potrafił dotrzeć do zawodnika w indywidualny sposób – podkreśla Marcin Najman.
– Miał zawsze sto spraw do załatwienia, a sto pierwsza czekała na realizację – mówi Andrzej Kostyra, komentator sportowy.
– Poznaliśmy się pod koniec lat 90., kiedy trafiłem do ośrodka przygotowań olimpijskich na Fortach Bema. Dzwonił z prośbami o pomoc w sparingpartnerach dla chłopaków. Był nie do podrobienia – wspomina Łukasz Landowski, trener.
– Andrzej był nie tylko jednym z najlepszych trenerów świata, lecz także wspaniałą osobą, której będzie nam bardzo brakowało. Norweski boks dzięki jego szerokim kontaktom międzynarodowym bardzo zyskał – mówi Erik Nilsen, sekretarz generalny norweskiej federacji bokserskiej.
Andrzej Gmitruk (1951–2018) pracował jako trener kadry juniorów. Po dwóch latach objął kadrę pięściarską Legii Warszawa, która pięciokrotnie wywalczyła złoty medal drużynowych mistrzostw Polski w boksie. Był konsultantem Norweskiego Komitetu Olimpijskiego ds. sportów letnich. Pracował m.in. z Andrzejem Gołotą i Tomaszem Adamkiem. Szkolił Artura Szpilkę, którego doprowadził do zwycięskiego pojedynku podczas starcia z Mariuszem Wachem.
Oficjalny komunikat podaje, że przyczyną śmierci Gmitruka była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.