30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ekumenizm w rodzinie

Ocena: 0
876

Za często skupiamy się na tym, jak wierzymy, a powinniśmy skupić się na wspólnym budowaniu relacji z Jezusem. - mówi Zuzanna i Michał Bukowscy, protestantka i katolik, których połączył sakrament małżeństwa,w rozmowie z Magdaleną Prokop-Duchnowską

fot. Anna Dedo/arch. rodz. Bukowskich

Małżeństwo katolika i protestantki – przyszło wam kiedyś do głowy, że to może się nie udać?

Michał: Nie mieliśmy takich obaw. Pewnie dlatego, że nasze środowiska od początku mocno się przenikały. Choć Zuzia pochodzi z wierzącej rodziny protestanckiej i od zawsze miała klarowne przekonania religijne, to była też otwarta na Kościół katolicki. Ja z kolei należałem do grupy charyzmatycznej, w której współpraca z protestantami, m.in. organizowanie wspólnych warsztatów czy wieczorów uwielbienia, była na porządku dziennym. To wszystko zaowocowało obustronnym szacunkiem. Od początku dużo rozmawialiśmy na potencjalnie sporne tematy: wychowanie dzieci, sakramenty, sposób spędzania świąt i niedziel. Chcieliśmy mieć pewność, że mamy szanse zbudować szczęśliwą rodzinę. I byliśmy gotowi się rozstać, gdyby zaistniało ryzyko, że z tego budowania nic dobrego nie wyniknie.

Zuzanna: Odkąd pamiętam, angażowałam się w aktywności katolickie: chodziłam na religię, śpiewałam w scholi, należałam do Ruchu Czystych Serc. Nie stroniłam od nawiązywania przyjacielskich relacji z księżmi. Oboje jesteśmy bardzo otwartymi ludźmi i to chyba właśnie dzięki tej otwartości udało się nam zbudować rodzinę.

 

Często musicie iść na kompromis?

Zuzanna: Nie mamy zwyczaju forsowania swoich racji. Zdarza się, że jedna ze stron sama postanawia pójść na ugodę. Tak było w przypadku ślubu, który mieliśmy w kościele katolickim. Nie chcieliśmy, żeby w przyszłości wyniknęły z tego dla Michała jakieś problemy. Ostatecznie nie chodzi przecież o to, gdzie ktoś chodzi do kościoła, tylko o to, że robi to dla Jezusa.

Michał: Nasz ślub pobłogosławił katolicki ksiądz i to był ukłon Zuzi w moją stronę. Ale już w organizacji uroczystości dużą rolę odegrała wspólnota protestancka. Zaangażował się m.in. pastor i zespół, który zadbał o zaakcentowanie elementu uwielbienia. Dziś kompromisem z mojej strony jest chociażby to, że podczas wspólnej modlitwy nie wzywam Matki Bożej.

Ale, prawdę mówiąc, częściej niż z kompromisami duchowymi zmagamy się z tymi, które serwuje nam codzienność. Czy jak wrzucę kolorowe skarpetki do białego prania, to Zuzia zrobi mi awanturę? Czy zajmę się dziećmi, kiedy żona zechce spotkać się z koleżankami? I czy ona zrobi to samo, kiedy będę chciał wyjść na piłkę?

 

Jak wyglądają w waszej rodzinie niedziele i obchodzenie świąt?

Michał: Choć nasze wyznania różnią się w wielu elementarnych kwestiach, w obu chodzi o spotkanie z Jezusem. Dlatego w niedziele skupiamy się przede wszystkim na wspólnym świętowaniu. W poprzednią Wielkanoc poszliśmy rano do zboru na nabożeństwo, a wieczorem – do kościoła na liturgię Wigilii Paschalnej. Normalne, że przy dwójce małych dzieci nie jesteśmy w stanie spędzać tak każdej niedzieli. Sytuację ratują wspomniane już ugody i kompromisy.

 

Co, jeśli któreś z dzieci wybierze w przyszłości wiarę współmałżonka?

Michał: Któregokolwiek Kościoła by nie wybrali – jeżeli będą tam wzrastać i zbliżać się do Jezusa, będziemy ich w tej decyzji wspierać i im błogosławić. Na razie ochrzciliśmy syna w Kościele katolickim. Decyzję podjęliśmy wspólnie, kierując się dobrem dziecka. U protestantów chrzest zarezerwowany jest dla dorosłych, a my stwierdziliśmy, że chcemy błogosławić naszym dzieciom już od najwcześniejszych lat życia.

 

Wasze małżeństwo to dowód na to, że praktyczny ekumenizm jest możliwy. Co jest najważniejsze w budowaniu jedności?

Michał: Wzajemny szacunek. Za często skupiamy się na tym, jak wierzymy, a powinniśmy skupić się na wspólnym budowaniu relacji z Jezusem. Przecież w małżeństwie też nie zawsze się ze sobą zgadzamy. Czy ta odmienność wyklucza jedność? No nie. Możemy toczyć ze sobą spory, ale miłość i szacunek pozostają niezmienne. Z Zuzią już nieraz doświadczyliśmy potępienia ze strony myślących inaczej. Księża dogryzali jej, że jest heretyczką, sugerując powrót na łono Kościoła. Mnie z kolei po stronie protestanckiej nazywano zdrajcą i ciemnogrodem. Przerażające, ile jadu potrafimy na kogoś wylać tylko dlatego, że ma inne spojrzenie na świat. Czy tak zachowałby się Jezus? Przecież Jego bardziej od wyznania interesował człowiek. On nigdy nie szedł z nikim na noże, tylko kochał.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter