1 maja
środa
Józefa, Jeremiasza, Filipa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Monte Sant`Angelo

Ocena: 4.4
5293
Zadumawszy się przy grobie Ojca Pio, postanowiłem odwiedzić grotę, w której czci się od niepamiętnych czasów Michała Archanioła.
Wpuszczona w Adriatyk ostroga włoskiego buta, półwysep Gargano, odbiega od wszystkich innych rejonów Italii ukształtowaniem terenu, klimatem, kolorytem lokalnym, typem mieszkańców, może także i mentalnością ludzi twardych: pasterzy i rybaków nieprzywykłych do uskarżania się na swój los. Z jedynego w tym rejonie większego miasta Foggia droga biegnie po urodzajnej równinie w kierunku płaskiej niczym stół górze. Szara od gajów oliwkowych równina ustępuje nagle miejsca pastwiskom usłanym głazami z wapienia. Minąwszy rozjazd do San Giovanni Rotondo, rozpoczyna się mozolną wspinaczkę ostrymi zakosami prawie na sam grzbiet Gargano. Widoki stąd są bajkowe.

Zawsze intrygowało mnie nazewnictwo wywodzące się od imienia księcia wojsk niebiańskich, nadawane wielu miejscowościom. Nazwy są bardzo stare, sięgające końca czasów starożytnych i zarania średniowiecza. Są one pochodną postępów chrystianizacji wśród ludów barbarzyńskich, które w prowincjach upadłego Imperium Rzymskiego podjęły trud budowania własnej państwowości. Uważano, że skoro przyjmowano już chrześcijaństwo, w sposób ciągle jeszcze powierzchowny i niedoskonały, należało to ziarno nowej wiary ustrzec w duszach neofitów przed zakusami złego ducha. A czyjej opiece, jeśli nie Michała Archanioła, było najlepiej powierzyć tych ludzi dopiero co ochrzczonych?

Jadę zatem do włoskiego Monte Sant’Angelo, na półwysep Gargano. Miasteczko jest przeurocze, usadowione na skarpie z widokiem na morze, pełne maleńkich, białych domków w średniowiecznej dzielnicy Junno, w których za okno służą przeszklone drzwi, ciągle otwarte, pozwalające dyskretnie zaglądnąć do skromniutkich pomieszczeń. Trzeba uważać, co się tam w środku mówi, bo nawet słowa wypowiedziane szeptem słychać na ulicy. Uliczki są stare, wąskie, przystosowane nie do aut, lecz osiołków, zacienione parasolami suszącej się bielizny. Wszystko tu dyszy przeszłością, także kilka kościołów z różnych epok, wprawdzie ubogich, niemniej zdobionych trochę na modłę romańską, trochę gotycką, może najbardziej jeszcze na barokowo. A jaki tu jest romanizm, inny niż na północy, jakiś bardziej radosny, śródziemnomorski! Jest tu ponury zamek sięgający epoki Normanów, jeśli nie wcześniejszej, zamek cesarski, będący przez pewien czas własnością Fryderyka II, który zawładnął południem Italii. I są sklepiki z wystawionymi na zewnątrz bochnami chleba z apulijskiej pszenicy, tak wielkimi jak koło od wozu. Smaczny to chleb, wystarczający na całodzienne pożywienie z dodatkiem twardego, miejscowego sera, posiłek zapijany doskonałym winem z okolicznych winnic. Piękne miasteczko! Trudno jest bez przystawania dotrzeć prosto do Michała Archanioła. Zawsze coś człowieka zatrzymuje po drodze!

Figurę Archanioła znaleźć można ukrytą głęboko w grocie obudowanej warstwami kilku kościołów. Tak zatem nie wchodzi się do niej po schodach do góry, lecz przeciwnie, schodzi się w głąb ziemi, do groty zamienionej na kaplicę. W głównym ołtarzu w srebrnym cyborium za szkłem widać postać młodzieńca odkutego w marmurze. Ubrany jest na modłę rzymskiego legionisty, a więc w pancerz z wizerunkiem ludzkiej twarzy na piersiach i w podwiązane pod kolanami rzymskie sandały z motywami lwiej paszczy. W prawicy dzierży błyszczący stalą miecz. W lewej dłoni mocno trzyma łańcuch, którym krępuje deptanego stopami szatana. Ten jakby próbował się bronić, ale daremnie. Na twarzy urodziwego młodzieńca artysta, Andrea Contucci Sansovino, który wykonał figurę w 1507 roku, utrwalił ideę przewagi dobra nad złem, czego wyobrażeniem jest diabeł, odwieczny wróg człowieka. Jakby tym sposobem chciał wyrazić przekonanie: nie masz szans, zły duchu, w starciu z mocami nieba. Tę odmianę figury powielano wszędzie przez całe wieki, nawet w odległym Meksyku. Widać, że pierwowzór pochodzi z Europy, może właśnie z Italii, może nawet z tego tu miejsca, z półwyspu Gargano.

Interwencja Archanioła

Upływał V wiek od narodzenia Jezusa. Ochrzczona już rzymska ludność trwała pogrążona w trwodze i przerażeniu na wieść o coraz to nowych falach barbarzyńców wlewających się całymi plemionami na słoneczny półwysep, tak potwornie teraz zdewastowany. Z południowej części Italii nawet do Rzymu dochodziły pocieszające wieści o niezwykłym zdarzeniu. W jednej z grot w niedostępnych górach Gargano ukazał się wiernym Michał Archanioł, po raz pierwszy w 490 roku, po raz wtóry dwa lata później i kolejny raz w 493 roku. Ostatnie objawienie niebiańskiego księcia odnotowały kroniki w 1656 roku, kiedy bezpośrednia interwencja Anioła ocaliła wielu jego czcicieli od szalejącej w Apulii dżumy.

Pierwszym objawieniom towarzyszyły niezwykłe zdarzenia, które okoliczny lud uznał za ewidentne znaki z nieba, co zostało w późniejszych wiekach utrwalone pędzlem artystów w obrazach i na ścianach pod postacią fresków. Objawienia zostały spisane w ówczesnych kronikach, z których warto przytoczyć fragment, który odnosi się do słów przedstawiającego się Anioła. „Ja jestem Archanioł Michał, stojący przed obliczem Boga” – usłyszał z jego ust miejscowy biskup, naoczny świadek zdarzenia. „Grota jest mnie poświęcona; ja sam jestem jej strażnikiem. Tam, gdzie się otwiera skała, będą przebaczone grzechy ludzkie. Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane”.

Od tego czasu ludzie zewsząd garną się do groty, zwanej Grotą Anielską. Pierwsi pątnicy zaczęli wznosić wokół niej budynki z kamienia, wpierw dość prowizoryczne, by wraz z upływem wieków zastępować je okazalszymi świątyniami. A że grota znajduje się na skarpie w miejscu z natury niedostępnym, ułatwiono wiernym dojście do jej wnętrza w taki sposób, iż z poziomu przykościelnego placu wchodzi się w głąb schodami wykutymi w litej skale. Nie jest trudno odnaleźć kościół w labiryncie wąskich, krętych, niekiedy na kilku poziomach biegnących uliczek. Jego lokalizację wskazuje wyniosła wieża gotycka, dość toporna, prosto ścięta u szczytu, wystawiona nad miastem z fundacji Karola I Andegaweńskiego jako wotum wdzięczności za opanowanie przez króla południowej części Italii. Skromna fasada kościoła o bliźniaczym portalu, oszczędnie ozdobiona w tympanonach płaskorzeźbami, zaprasza do środka.

O tym, że grota jest miejscem czczonym od niepamiętnych czasów, świadczą nie tylko zapisy kronikarskie, ale i materialne świadectwa kultu w postaci dzieł sztuki sakralnej. W wielu miejscach na ścianach widnieją nie do końca wypłowiałe bardzo stare freski, niektóre prawdziwe arcydzieła średniowiecza. Podziwiać tu można kamienne płaskorzeźby i takież figury wielu świętych, nie tylko Archanioła, z różnych epok. Miejscowy skarbiec i muzeum, pełne wotów i precjozów, dobitnie świadczą, że w poczet pielgrzymów wpisywał się nie tylko prosty lud, ale przybywali tu także królowie, książęta, możni, biskupi. Cesarz Fryderyk II, pomieszkujący od czasu do czasu w swym potężnym zamku górującym nad miastem, pozostawił w sanktuarium cząstkę Krzyża Świętego w złotym relikwiarzu. Jan Paweł II podarował patenę i kielich z wygrawerowaną datą pobytu: 24 maja 1987 roku. A w sanktuarium posługę duchową sprawują polscy księża michalici, też wymowny akcent powszechności Kościoła cierpiącego na Zachodzie z powodu niedostatku powołań.

Pasterski urok

Trudno jest wyjechać z Monte Sant’Angelo ot, tak sobie. Coś tu trzyma człowieka. Jakaś żywa duchowość tego miejsca, pradawna atmosfera miasteczka, jego południowy, chłopski, pasterski urok, jego liczne zabytki. Wspomnę o jeszcze jednym, wciśniętym w labirynt pobielonych wapnem domostw sakralnym kompleksie, w którego skład wchodzi baptysterium, tak zwany Grobowiec Rotara i kościół Matki Boskiej Większej. Krok od sanktuarium Michała Archanioła, a tu takie wspaniałości! Weźmy chociażby artystycznie piękną, dobrze zachowaną, głęboko rytą w kamieniu scenę z nad wejścia do baptysterium. Pochodzi z XI wieku. Przedstawia mękę Chrystusa, poszczególne jej etapy, aż do chwalebnego zmartwychwstania. I wszystko to pomieszczone na dwóch kamiennych płaszczyznach.
A tuż obok, w sąsiadującym przez ścianę kościele Matki Bożej, wprost cudowny portal z płaskorzeźbą Maryi z Dzieciątkiem, adorowaną przez dwóch aniołów, Michała i Gabriela, sceną głęboko ciętą w miodowym wapieniu. Ach ten apulijski romanizm! Jakiż jest on ciepły, śródziemnomorski, jak odbiega delikatnością od podobnych przedstawień w krajach Europy Północnej, z natury chłodniejszej w klimacie, a przez to być może i we wzajemnych stosunkach z ludźmi. A do tego fantazja ówczesnych mistrzów! Niektórzy dopatrują się w obliczu Maryi twarzy cesarzowej Konstancji, zaś w Dzieciątku – jej syna, przyszłego cesarza Fryderyka II. A w nawach tej miniaturowej bazyliki? Plamy wielobarwnych fresków bizantyńskich, z postacią Michała Archanioła na pierwszym planie, jakimś sposobem zachowaną w stanie prawie doskonałym. To też ślad panowania bizantyńskiego w Apulii, jakie przypadło na stulecia X i XI, grecki ślad w Monte Sant’Angelo. Zresztą niejedyny, by wspomnieć wspaniałe drzwi z brązu odlane w Konstantynopolu w 1076 roku, a znajdujące się przy grocie Michała Archanioła.

Święty Michale Archaniele, w naszej peregrynacji po Twoich sanktuariach, udamy się dalej na północ, do Francji, do Normandii.

Jan Gać
fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy
Idziemy nr 38 (521), 20 września 2015 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 1 maja

Środa, V Tydzień wielkanocny
Wspomnienie św. Józefa, rzemieślnika
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 15, 1-8
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter