Mozaika, Palermo, Capella Palatina
Przyjrzyjmy się jednej z ikon bożonarodzeniowych, niech to będzie XV-wieczna ikona szkoły nowogrodzkiej, tak wdzięczna w sposobie wykonania i tak bogata w treść, że doczekała się wielu naśladownictw w następnych stuleciach.
Boża rodzicielka
Centralnym jej motywem jest postać Bożej Rodzicielki, bizantyńskiej Theotokos, spoczywającej na czerwonym szalu płótna, niczym w hamaku. Odziana dostojnie, w brązowy maforion, leży wsparta na łokciu, plecami odwrócona do Noworodka. Zgodnie z przesłaniem ikony, natchniony artysta chce podkreślić teologiczną prawdę o przyjściu Boga na ziemię, zrodzonego przez kobietę, niewiastę jedyną i wybraną od zarania dziejów, ową drugą Ewę. Dwie linie przekątne krzyżują się dokładnie na łonie Dziewicy, z którego wyszedł na świat jego Stwórca. Dziewica staje się matką. Stworzenie rodzi Stworzyciela. Oto paradoks wyjątku. Bóg przyszedł na świat przez człowieka, aby przebóstwić człowieka i zbawić go – tak uczą wszyscy Ojcowie Kościoła. W tym zamyśle rola Maryi jest istotna, a to dzięki Jej świadomemu przyzwoleniu, Jej fiat – niech mi się stanie – bez czego nie mogłoby dokonać się odkupienie.Między Matką a Dziecięciem nie widać czułości, wyczuwa się nawet wymuszoną obcość, wymuszoną przez artystę, który znów chce podkreślić, że Nowonarodzony jest prawdziwym człowiekiem, co wcale nie rzutuje na Jego boskość – ani jej nie umniejsza, ani jej nie szkodzi, bowiem nie przestaje być najprawdziwszym Bogiem, w czym Dziewica nie ma już żadnej zasługi.
Tak zatem – choć postać Maryi jest centralnym motywem przedstawienia – najważniejszą rolę pełni owo bezradne Niemowlę, ciasno skrępowane płóciennymi opaskami i złożone niczym mumia w bydlęcym korycie wyciętym w jednej bryle kamienia. Kształt owego żłobu przypomina raczej sarkofag, co znów nie jest dziełem przypadku, lecz mieści się w zamyśle artysty – zapowiada on bowiem dopełnienie się misji Zbawiciela na krzyżu i w grobie. O tyle Narodzenie ma sens, o ile jest antycypacją zbawczej ofiary przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie.
Trzy osoby boskie
Z chmury, która symbolizuje niebo, dobywa się jednorodny promień, który po wejściu w sferę ziemską rozdziela się na trzy smugi światła – znak uczestnictwa Trzech Osób Boskich w zbawczym dziele Jezusa. Owe świetliste błyski padają w sam środek mrocznej pieczary kojarzącej się nam z wejściem do czeluści ziemi – do piekła. Właśnie na progu tej złowróżbnej i nieprzeniknionej otchłani stoi żłób – kolebka Nowonarodzonego. Co chce przez to powiedzieć natchniony artysta? Właśnie to, że sam Bóg przychodzi pokonać piekło i wyrwać człowieka z okowów zła, przychodzi na ziemię dać mu szansę zbawienia, bo sam człowiek nie jest w stanie się ocalić. Wprawdzie zbawienie ogarnia całego człowieka, ale nie unicestwia zła na świecie i nie usuwa niebezpieczeństw piętrzących się na ludzkiej drodze. Z tym momentem człowiek zostaje zaproszony do współpracy z łaską: stworzyłem was bez was, ale bez was zbawić was nie mogę – ktoś włożył w usta Boga tę sentencję.
|
Istotnie, wczytany w proroctwa mesjańskie i wyczekujący z wytęsknieniem Mesjasza, nie dostrzegł Izrael znaczenia nocy betlejemskiej i nie ujrzał na niebie gwiazdy nowej, świecącej jaśniej niż pozostałe. Z ludu wybranego przy Narodzonym byli jedynie pasterze, ale i oni zostali przywołani interwencją anioła. I znów obecność zwierząt ma dla ikonopisa wartość znaku: wół był zwierzęciem ofiarnym zarówno u Żydów, jak i u Greków i Rzymian. Na ośle natomiast Mesjasz wjeżdżał do Świętego Miasta na tydzień przed swoją śmiercią. Na ośle też – wedle tradycji – uchodziła do Egiptu Święta Rodzina.
Zszedł między pogany
W Dzieciątku Jezus ześrodkowały się dwa wymiary, boski i ludzki, o czym autor ikony poucza nas raz jeszcze językiem aluzji. Pełnię człowieczeństwa Jezusa, widoczną w całkowitym zdaniu się na obcych, widzimy we wdzięcznej scenie kąpieli Noworodka. Jedna karmicielka – być może Salome według apokryfów – już rozebrała do naga Dziecię, druga tymczasem dolewa z dzbana gorącej wody do zimnej. Wielki Bóg jest tak nieporadny, że pozwala się przewijać piastunkom. Świadomie oddaje się w ludzkie ręce. Skoro raz już zstąpił na padół ziemski, do końca będzie doświadczał ludzkiego losu. Owszem, ikonograf drąży temat głębiej i przez naczynie do kąpieli, które otrzymało kształt chrzcielnicy, odsyła nas do zdarzenia znad Jordanu, kiedy Jezus przyszedł do Jana z prośbą o chrzest: zdarzenie otwierające okres Jego publicznej działalności. Również w tej scenie wyraźnie dotykamy innego ważnego aspektu ikony: jej ponadczasowości, czyli świadomego przenikania się zdarzeń, które odbywały się w różnym czasie, w różnych miejscach i w różnych okolicznościach. Święty obraz ma ogarniać swą treścią nie tylko aktualne i jednostkowe zdarzenia, ma wykraczać w przyszłość, by w jednej scenie uwzględnić to, co się dopiero ma dokonać, nawet kosztem chronologii. Bo następstwo czasu, sam czas i jego odmierzanie są przypadłością ziemską i nie ma żadnego znaczenia w wymiarze niebiańskim. A przecież tylko aspekt ponadczasowy, nadprzyrodzony jest przedmiotem refleksji ikonopisa.
|