26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nawrócony Barabasz

Ocena: 0
16445
Któż nie pamięta wspaniałej „Pasji” w reżyserii Mela Gibsona? Mało kto jednak wie, że na planie filmowym jej powstawaniu towarzyszyły najprawdziwsze cuda.
Czy jedno spojrzenie może zmienić człowieka? Historia Pietro Sarubbiego, Barabasza z „Pasji”, to materiał na scenariusz filmowy. Sarubbi, jeszcze do niedawna – jak sam siebie określa – profesjonalny grzesznik, dawał także w Polsce świadectwo swojego nawrócenia. Ten aktor, reżyser, wykładowca reżyserii filmowej i telewizyjnej, jest często zapraszany przez różne wspólnoty, ośrodki i parafie na całym świecie. Pod koniec Wielkiego Postu spotykał się z młodzieżą w Warszawie, Łodzi, Sokołowie Podlaskim i w Ełku.

GNIEWNY I ZBUNTOWANY

– Od dziecka czułem w sobie ogromną złość i gniew. Byłem typowym samotnikiem, nie grałem z innymi chłopakami w piłkę, na ogół siedziałem sam w pokoju, w którym lubiłem czytać książki. Często chodziłem do lasu, żeby tam podpatrywać zwierzęta – opowiada Pietro Sarubbi. – A kiedy podrosłem, moja złość była jeszcze większa. Niesamowicie psociłem, często biłem kolegów, przez co ciągle byłem wzywany przez dyrektora szkoły na dywanik. W dodatku miałem złe relacje z rodzicami. W końcu uciekłem z domu z cyrkiem, bo chciałem wreszcie poczuć się prawdziwie wolny. Jednak policja odnalazła mnie i odprowadziła do domu – wyznaje Sarubbi.

Rodzice zapisali Pietro do nowej szkoły, z której wkrótce uciekł. Powtarzało się to kilka razy, aż skończył w poprawczaku.

– Żadna szkoła nie chciała mnie potem przyjąć. Jedynym miejscem, w którym mogłem się uczyć, był ośrodek prowadzony przez księży salezjanów. Tutaj po raz pierwszy jeden z księży popatrzył na mnie z miłością. Nawet kiedy broiłem, mówił, że nic złego się nie stało. Tylko jemu udawało się zgasić mój gniew. To właśnie on pokazał mi szkolny teatr. Kiedy wchodziłem na jego deski, czułem się szczęśliwy. Wtedy zrozumiałem, że moim powołaniem jest praca aktorska – opowiada aktor.

Kiedy przygotowywał się do zawodu, spotkał Tadeusza Kantora i Jerzego Grotowskiego, których pamięta do dziś. Po skończeniu szkoły aktorskiej rozpoczął karierę. Występował w teatrze, wkrótce też w programach telewizyjnych.

– We Włoszech stawałem się coraz bardziej znany, miałem coraz więcej pieniędzy, fanów i kobiet, które bardzo szybko stawały się moimi narzeczonymi. Nie brakowało mi niczego, ale gniew, który w sobie nosiłem, nie przechodził, a nawet rósł we mnie. Byłem szczęśliwy tylko w teatrze, a kiedy schodziłem ze sceny, znowu byłem smutny. Zacząłem pić. W kinie grałem postacie negatywne, czarne charaktery, więc nawet kiedy przychodziłem na plan filmowy pijany, nie robiło to żadnej różnicy. Świat kina i filmu jest bardzo dziwny. Im bardziej jesteś rozpuszczony i niepoukładany, tym jesteś bardziej atrakcyjny. Byłem więc perfekcyjny dla kina. Choć potem miałem już stałą partnerkę i dwoje dzieci, to często się z nimi awanturowałem. Kłóciłem się także z moimi sąsiadami – opowiada Pietro Sarubbi.

Współpracował ze sławnymi aktorami i reżyserami, a jednak wciąż był nieszczęśliwy, czegoś mu brakowało. Wtedy jeszcze nie wiedział czego.

TELEFON OD GIBSONA

– Film „Kapitan Corelli”, w którym grałem razem z Penélope Cruz i Nicolasem Cage’em, obejrzał Mel Gibson i postanowił zaproponować mi rolę w swoim nowym filmie. To było marzeniem mojego życia. Pamiętam, że zadzwonił do mnie, kiedy wraz z rodziną byłem na wakacjach nad morzem. Odebrała moja mama, która nie rozumie angielskiego, więc nie była w stanie się dogadać. Po kilku minutach zadzwonił jeszcze raz. Wkrótce potem spotkaliśmy się w Rzymie. Byłem przekonany, że będę grać w filmie gangsterskim. Okazało się jednak, że produkcja ma opowiadać o męce Chrystusa i o apostołach – wspomina aktor.

Z tych spraw Pietro znał jedynie liczbę apostołów, nic więcej. Nie interesowała go w żadnej mierze męka Chrystusa, ale to, ile zarobi na swojej roli oraz do ilu filmów w Ameryce zostanie potem zaproszony.

– Kiedy Mel Gibson zaprosił mnie po raz drugi i zdradził, że będzie to film o apostołach, powiedziałem, że całe życie marzyłem, żeby zagrać św. Piotra. Jednak reżyser zaproponował mi rolę… Barabasza. Nie chciałem się na to zgodzić, uważałem, że jest za mała i nie przyniesie mi dużych zarobków. Gibson przekonywał mnie przez godzinę. To było dziwne, bo jeśli aktor odmawia reżyserowi, rozmowa kończy się od razu. A Mel nie przestawał. W końcu zgodziłem się, bo widziałem, ile serca on wkłada w ten film. Rozpoczęły się przygotowania do „Pasji” – opowiada Sarubbi.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter