26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rekolekcje na kole

Ocena: 0
6612
Postanowiłem, że pojadę z młodzieżą do Włoch. Zdobyłem zgodę prowincjała, zjednałem sobie wikarego, został tylko proboszcz. Ale im bardziej wszyscy mówią „nie”, tym bardziej mówię „tak”.
– Od początku czułem Bożą obecność, choć wszystko szło jak po grudzie. Kiedy zaproponowałem pielgrzymkę rowerową do Włoch, nikt we mnie nie wierzył – wspomina o. Daniel Szafarz CP z parafii oo. pasjonistów przy ul. Ostródzkiej w Warszawie. – Proboszcz, wikary, rezydent, znajomi rowerzyści mówili: „To więcej niż Tour de France, a ty masz samych amatorów”.

Zaczęło się jednak od piłki. O. Daniel jako góral jest dość odporny na ból i kiedy podczas meczu zabolała go noga, zbagatelizował to. Po czasie okazało się, że to złamanie, do tego uszkodzenie torebki stawowej. Miał być w gipsie przez osiem tygodni. – Wybiłem to lekarzowi z głowy, bo przede mną był obóz survivalowy. Tam skręciłem tę samą nogę i wtedy postanowiłem przerzucić się na rower. Żeby się sprawdzić, trasę z Warszawy do Jasła – jakieś 400 km – pokonałem na dwóch kółkach. Wtedy postanowiłem, że pojadę z młodzieżą do Włoch. Proboszcz wieszczył: „Jak cię zamkną, nie będę ci paczek do więzienia przynosił”. Ale ja – jak Staś Kostka – im bardziej wszyscy mówią „nie”, tym bardziej mówię „tak”. Zdobyłem zgodę prowincjała, zjednałem sobie wikarego, został tylko proboszcz. Decyzja zajęła mu rok – śmieje się o. Daniel.

Rok temu ruszyli do Sanktuarium św. Gabriela w Isola del Gran Sasso. Trzy dni przed wyjazdem wykruszył się jeden trzech samochodów, które miały towarzyszyć pielgrzymce. A tu noclegi zarezerwowane, budżet spięty. – Szedłem właśnie na adorację – mówi o. Daniel. – Modliłem się: „Jezu, nie mam już siły, ale wiem, że Ty coś zrobisz”. Kiedy wróciłem do domu, zgłosił się bratanek proboszcza. Okazało się, że jest kierowcą, w dodatku kończy studia z ratownictwa medycznego. Zgodził się jechać i tak „odzyskaliśmy” trzeci samochód.

W trakcie wyjazdu stworzyli świetną grupę. Zawiązały się relacje, które dotąd są pielęgnowane. Przejeżdżali średnio 120-130 km dziennie: najmniej 99, najwięcej 168. – To nie wyścigi, chodzi o to, by dojechać, a w czasie drogi myśleć o najsłabszych. Czasem ten najsłabszy też musiał pomyśleć o grupie i by jej nie opóźniać, wsiadał do samochodu. Mnie się to przytrafiło już drugiego dnia – wspomina o. Daniel.

Wyprawie patronowała modlitwa, którą o. Daniel znalazł gdzieś w sieci, a do rowerzystów pasuje jak ulał: „Jeśli brzemię zbyt ciąży, pomyśl o tych, którzy są za tobą. Jeśli zwolnisz, oni się zatrzymają. […] Jeśli osłabniesz, oni się załamią. […] Lecz… jeśli będziesz szedł naprzód, oni będą biec. Jeśli będziesz biegł, oni cię prześcigną. Jeśli będziesz się modlił, oni staną się świętymi”. Jak widać, taki wypad rowerowy to nie tylko praca mięśni! Na postojach odmawiali Anioł Pański, dziesiątkę różańca, koronkę, odprawiali Mszę Świętą, której zawsze towarzyszyło kazanie ze wskazówkami. – Jednego dnia zrobiliśmy sobie „dzień pustyni” – mieliśmy milczeć i rozmawiać tylko z Panem Bogiem. Mimo obaw wyszło fenomenalnie. Owszem, zdarzyły się upadki, ale i wzloty, odnotowaliśmy także jedno nawrócenie! – śmieje się o. Daniel.
Na pielgrzymce był jeden niepełnosprawny – zrobił 1500 km! Najmłodszy uczestnik – gimnazjalista – przejechał 1700 km. W sumie przemierzyli dystans 1963 km! Jak przyznaje pasjonista, taki wyjazd pozwala rozpoznać swoje możliwości, otwiera na drugiego człowieka. – Wszyscy troszczyli się o naszego niepełnosprawnego, a on był duszą towarzystwa. Ta pielgrzymka to było jego marzenie – podzielił się nim na antenie telewizji, a ja do niego zadzwoniłem z propozycją dołączenia do nas.

– Kocham wyzwania i próbuję zarazić tym młodych – przekonuje o. Daniel Szafarz. – Dziś wielu z nich marnuje życie przy komputerze; jest tyle smutku i życiowych problemów. A na wyjeździe musimy o nich zapomnieć! Przez cały rajd rozmawialiśmy o św. Gabrielu. Ten to dopiero dźwigał krzyż! W wieku czterech lat stracił mamę, w wieku 15 – siostrę, która się nim opiekowała, a gdy trzy lata później wyznał ojcu, że wstępuje do zakonu, napotkał jego sprzeciw – tym większy, że chodziło o jeden z najsurowszych zakonów: pasjonistów. Mimo tylu życiowych trudności umierał w opinii Świętego Radości, bo tak jest nazywany. To dlatego, że trzymał się Boga i miał dystans do problemów.

Od 5 do 28 lipca pojedzie druga już pielgrzymka rowerowa – tym razem do San Giovanni Rotondo we Włoszech. Wybiera się na nią 20 osób – w tym prawie wszyscy z zeszłorocznej wyprawy. Przyświecać im będzie hasło: „Będziemy świadkami radości”. – Każdego dnia inny święty będzie naszym patronem, w sumie 18 – niezła obstawa! – mówi pomysłodawca pielgrzymek.

– O sukcesie nie świadczy brak problemów, ale umiejętność ich pokonywania – przypomina wszystkim o. Daniel. I zaprasza na szlak.

Monika Odrobińska
fot. arch. o. Daniela Szafarza CP
Idziemy nr 18 (450), 4 maja 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter