Przyglądając się dzisiaj ludziom, którzy poszukiwali oczyszczenia, a którzy przyszli do Jana, aby go słuchać, zadajemy sobie pytanie – jakiej odpowiedzi oczekiwali, gdy skierowali do niego słowa: „Co mamy czynić”? Czy faktycznie byli przygotowani na to, aby usłyszeć prawdę o tym, kim są, prawdę o własnych błędach i grzechach, prawdę o tym, jak bardzo oddalili się od Boga i Jego przykazań? Przekonani o własnej wyższości i wybraniu, pozornie zasłuchani w obietnicę przymierza Boga z człowiekiem, nie byli w stanie przyjąć upomnienia i wezwania do nawrócenia. W ich sercach pojawił się strach przed prawdą o nich samych. Słowa mówiące o tym, że potrzebują takiego samego oczyszczenia jak ci, którzy jeszcze nie znają Boga, były źródłem zgorszenia i całkowitego zamknięcia się na prorockie orędzie proroka obu Testamentów. Droga do świętości opisywana przez Jana Chrzciciela staje się szkołą upominania. Kiedy zabraknie prawdziwej miłości, wówczas zabraknie też miejsca na prawdziwe i bezpośrednie upomnienie. Pozostanie tylko użalanie się, ostre i stronnicze ukazywanie problemu, przeszywająca i raniąca cisza albo bezpodstawne obwinianie. Upominać nie oznacza jedynie wyrzucać komuś jego winy, co staje się tylko zrzuceniem z siebie przygniatającego ciężaru. Prawdziwe upominanie w duchu miłości to wskazanie na krzywdę, to demaskowanie fałszywych przekonań, obalanie nieprawdziwych racji.
Napominanie jest nie tylko przywilejem proroków, jest także naszym obowiązkiem. Czy kiedykolwiek udało ci się z prawdziwą miłością upomnieć drugiego człowieka? Czy nie uciekasz od odpowiedzialności za doprowadzanie innych do Boga? Czy z Twojego upomnienia wypływa prawdziwa troska czy tylko irytacja i oburzenie? Czy nazywając siebie człowiekiem wierzącym, jesteś w stanie bronić prawdy i przykazań Bożych, nawet za cenę niezrozumienia i poniżenia?
ks. Marek Nowak |