30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wiara w obrazach

Ocena: 4.9
417

Ikona nas nie oszukuje – mówi Mateusz Środoń. Twórca malowideł w kościele w Międzylesiu obecnie pracuje nad kaplicą w warszawskim seminarium duchownym.

fot. Barbara Stefańska

Centralną postacią w kaplicy jest Jezus Miłosierny w otoczeniu Matki Bożej i Jana Chrzciciela. Wizerunek wedle wskazań z „Dzienniczka” św. Faustyny znamy głównie z dzieła Adolfa Hyły, ewentualnie wersji Eugeniusza Kazimirowskiego. Mateusz Środoń doszedł do wniosku, że wizerunek Hyły jest bardziej czczony ze względu na kontakt wzrokowy z postacią oraz wyraźniej zaakcentowany ruch. Dlatego te elementy wykorzystał w swoim dziele, posługując się jednak językiem plastycznym chrześcijańskiego Wschodu – językiem ikony. Jezus u niego błogosławi nie otwartą dłonią, ale palcami ułożonymi w greckie inicjały Chrystusa. W aureolę ma wpisane litery oznaczające w grece „Ten, który Jest”, czyli imię Boga objawione Mojżeszowi.

Powstająca kaplica znajduje się na najwyższym piętrze gmachu warszawskiego seminarium duchownego. Modlący się alumni będą otoczeni z dwóch stron przez postacie wymalowane na dębowych deskach. Już teraz widzimy Piotra i Pawła, patriarchów, proroków i królów ze Starego Testamentu, ewangelistów i kilku świętych z pierwszych wieków, a artysta pracuje nad kolejnymi wizerunkami. Całość kompozycji wieńczy krzyż. Do ozdobienia kaplicy zaprosił Mateusza Środonia ówczesny ojciec duchowny w seminarium ks. Michał Janocha, dziś biskup. Pomieszczenie przystosował Stanisław Niemczyk, architekt, m.in. przebijając strop, by wpuścić naturalne światło nad ołtarzem i krzyżem.

 


ODWAGA POPŁACA

Najbardziej znaną i dostępną dla wszystkich realizacją Mateusza Środonia są malowidła w kościele Imienia Najświętszej Maryi Panny w Międzylesiu. – Skończyłem wtedy grafikę na krakowskiej ASP i jechałem do szkoły malowania ikon w greckim Pireusie – wspomina artysta. W tym momencie nadeszła propozycja wykonania malowideł do powstającego kościoła. Mateusz Środoń podkreśla odwagę, jaką wykazał się ówczesny proboszcz ks. Hieronim Średnicki. – Zaufał młodym architektom, którzy byli wtedy jeszcze na studiach: Dariuszowi Drewiczewskiemu i Krzysztofowi Mycielskiemu – mówi plastyk. Oni to zajęli się zaprojektowaniem kościoła przy użyciu elementów hangaru lotniczego. Do zaprojektowania wnętrz zaprosili swojego kolegę Dariusza Hyca. Mateusz Środoń zajął się stroną plastyczną. Kiedy trzeba było decydować o rozwiązaniach, proboszcz zbierał cały zespół, wraz z kierownikiem budowy, aby porozmawiać o problemie z różnych perspektyw. – Miał do nas wielkie zaufanie. „Ja umiem odprawiać Mszę, od spraw artystycznych to wy jesteście” – mówił.

– Pracowałem bezpośrednio z Darkiem Hycem. To bardzo cenne, gdy przy tworzeniu wnętrza plastyk współdziała z architektem – podkreśla artysta. Efektem współpracy są elementy plastyczne ambony i ołtarza, a także przedstawienie ryby na tabernakulum. Kiedy architekt zaplanował wyłożenie betonowej ściany ołtarzowej piaskowcem, równolegle plastyk tworzył koncepcję malarską. Dzięki temu kamienne płyty ułożono tak, by nie było łączeń na twarzy i rękach centralnie usytuowanego sporych rozmiarów wizerunku Maryi oraz innych postaci.

Dwie ikony pędzla Mateusza Środonia wokół tabernakulum przedstawiają narodzenie Jezusa i pusty grób. Na wizerunku Jezusa Miłosiernego zależało ks. Średnickiemu, który z prawej strony ołtarza zaplanował kaplicę miłosierdzia. Wówczas artysta po raz pierwszy zmierzył się z tym tematem. Z kolei po lewej stronie ołtarza, nad chrzcielnicą, Mateusz Środoń namalował chrzest Jezusa. Fale Jordanu wyryte są w kamieniu. – Takie rozwiązanie było wynikiem rozmów z architektem. Fale są wpisane w prostokąt o wymiarach ikony Jezusa Miłosiernego. Chodziło o to, żeby stanowiły symetrię, odniesienie do wizerunku znajdującego się po drugiej stronie absydy – mówi. Jego dziełem są także stacje drogi krzyżowej. Całość utrzymana jest w delikatnych barwach, korespondujących z użytymi naturalnymi materiałami – kamieniem i drewnem. Dzięki odwadze proboszcza i współpracy młodych ludzi powstał kościół uważany przez specjalistów za bardzo udane, cechujące się spójnością dzieło architektury sakralnej.

Inną pracę Mateusza Środonia możemy zobaczyć, odwiedzając kaplicę Muzeum Powstania Warszawskiego. Jest on autorem koncepcji wystroju i polichromii ściennych, na których przedstawił 108 męczenników II wojny światowej. Realizacja dzieła zajęła trzy lata. – Pierwsze kilka miesięcy pisałem do diecezji i zgromadzeń zakonnych, żeby poznać każdą z tych osób, zgromadzić zdjęcia, przeczytać, czym się zajmowały – mówi artysta. Każdy ze 108 męczenników został więc przedstawiony indywidualnie.

 


PAMIĘĆ KOŚCIOŁA

Ikonę Mateusz Środoń zaczął odkrywać pod koniec studiów. Dostrzegł adekwatność formy malarskiej do treści, którą niesie. – W miarę poznawania tradycji ikony istotna stała się dla mnie także analogia języka plastycznego ikony do języka biblijnego, który jest lapidarny, skrótowy. Ewangelia nie zawiera nadmiaru szczegółów. Mamy krótko, kilkoma liniami, zarysowany kontekst, np. że działo się to na górze, a potem jest esencja wydarzenia – mówi artysta. Podobnie we wschodniochrześcijańskich wizerunkach góra jest górą, ale nie górą konkretną, nie ma detali.

Mateusz Środoń podkreśla, że ikona nas nie oszukuje. – W samym sposobie malowania jest zawarty komunikat, że to tak dosłownie nie wyglądało, żebyśmy nie pomylili obrazu z rzeczywistością – mówi. Podejmując się bowiem przedstawienia wizerunków Chrystusa czy świętych z dawnych wieków lub scen biblijnych, wiemy, że jest to pewne wyobrażenie – nie jesteśmy w stanie dokładnie ich oddać.

Dla artysty ważne jest czerpanie z tego, co nazywa „pamięcią Kościoła”. – Święty Paweł ma ciemną brodę i czerwony płaszcz, św. Piotr – krótką siwą brodę i szatę zewnętrzną w ciepłych barwach. Nie zweryfikujemy, czy tak rzeczywiście było, ale została wypracowana pewna tradycja obrazowania. Dzięki temu nie ma nawet potrzeby dodawania atrybutów – wskazuje artysta. On sam, zanim podejmie się przedstawienia danego świętego, czyta o nim i poznaje tradycję ikonograficzną. – Zasadniczo każda postać w ikonach jest zaopatrzona w podpis, który jednoznacznie stwierdza, kto to jest. To zabezpieczenie na wypadek nieudolności malarza – uśmiecha się artysta.

Mateusz Środoń malarstwo sakralne określa jako działalność służebną wobec wspólnoty Kościoła, ewentualnie wobec indywidualnych osób zamawiających ikony. – Najistotniejszym celem tej działalności jest pomoc ludziom w modlitwie – mówi. Z tego wynika rola artysty. – To powinien być ktoś, kto czuje się częścią Kościoła i próbuje pogłębiać wiarę w jedności z nim, aby móc ją potem uzewnętrznić w swoim dziele – dodaje. On sam, jak mówi, próbuje przetłumaczyć swoją wiarę na obraz i przy okazji ją pogłębiać.

Artysta widzi pewnego rodzaju modę na ikony i warsztaty, na których można uczyć się tej sztuki. – Popularność ikony to fenomen duchowy naszych czasów – mówi, dostrzegając w tym owoc Soboru Watykańskiego II i dialogu ekumenicznego. Sztuka wywodząca się z tradycji chrześcijańskiego Wschodu okazuje się skarbem również dla Kościoła rzymskokatolickiego.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter