W niewoli Pańskiej
„Słodkie jest jarzmo Chrystusowe, a brzemię Jego jest lekkie” – tak brzmią ostatnie słowa „Wspomnień z Kazachstanu”. Oddanie Panu miało jednak także swój fizykalny wymiar ziemski, na który składały się śmiertelne zmęczenie, ból i cierpienie. Stan nadwerężonego latami łagrów i więzień zdrowia pogarszał wyniszczający tryb życia. Było to – zwłaszcza na wyprawach misyjnych – życie z dnia na dzień, swego rodzaju niewolna od niebezpieczeństw, wyczerpująca fizycznie i psychicznie poniewierka. W liście z kwietnia 1968 r. pisał do ks. Kuczyńskiego: „Starzenie daje się we znaki. Nie sądzę, żeby moja praca traciła pod względem jakościowym, ale pod względem ilościowym już straciła. Za dużo czasu muszę poświęcać na odsypianie, by w ogóle być zdolnym do pracy”.
Wolny miłością Bożą
Inne relacje potwierdzają cytowane słowa ks. Głowackiego. Powtarzają się w nich świadectwa o wewnętrznym spokoju ks. Bukowińskiego, jego skromności, dobroci, życzliwości, nieustannej gotowości do pomagania bliźniemu. „Zdaje się, że nie dałem się nigdy zatruć nienawiścią i że miłość nieprzyjaciół nie była samą tylko piękną teorią w mym życiu na Wschodzie” – napisał. „Godził się być narzędziem Boga zawsze i wszędzie” – tak scharakteryzował duchowość ks. Bukowińskiego jego przyjaciel prof. Karol Górski. „Sam miałem szczęście znać go osobiście i podziwiać jego głęboką wiarę, mądre słowo, niezachwianą ufność w potęgę Bożą”; „Bogu dziękuję, że mogłem go osobiście poznać, budować się Jego świadectwem”, „Podziwiałem jego oddanie i duszpasterski zapał” – to z kolei słowa św. Jana Pawła II.
Ufam, że Opatrzność potwierdzi moje
i nasze mniemanie o świętości Władzia
„Przemoc ma także swoje granice – pisał ks. Bukowiński. – Któż może mi zabronić się modlić? Ten najwyżej może się tylko sam ośmieszyć. Modlić się można naprawdę zawsze i wszędzie, byle tylko była dobra wola ku temu. Ciało można zamknąć i nawet całymi latami trzymać w pojedynczej celi więziennej, lecz nie uwięzi się ducha, który i stamtąd znajduje drogę wprost do Boga”.
Ku wieczności
Kilka miesięcy przed śmiercią ks. Bukowiński pojechał do Wierzbowca na Podolu do swego przyjaciela, towarzysza łagrowej niedoli ks. Józefa Kuczyńskiego. Odwiedził w Murafie, jednej z twierdz podolskiego katolicyzmu, ks. Antoniego Chomickiego i pojechał na grób drugiego obozowego przyjaciela – ks. Bronisława Drzepeckiego. Była to w zasadzie podróż pożegnalna. Ks. Bukowiński był słaby i cierpiący z powodu opuchniętych nóg z otwartymi, ropiejącymi ranami.
Grób bł. Władysława Bukowińskiego w kościele św. Józefa w Karagandzie
„Po wyjeździe ode mnie – wspominał ks. Kuczyński – tydzień jeszcze pracował. Przeziębił się i wówczas utworzyła mu się na nodze ogromna cieknąca rana. Zabrano go szpitala i po trzech tygodniach zakończył życie. Napisał przed śmiercią piękny list, z żalem, że nie może już pracować. Msza św. była po polsku i niemiecku w mieszkaniu, z kazaniem po polsku, niemiecku i rosyjsku. Pogrzeb śpiewaliśmy z ks. Köhlerem po łacinie już na ulicy. Trumna z marami na ciężarówce, 5 autobusów ludzi, przeważnie Niemców, 15 km na cmentarz, 20 stopni mrozu, ale w słońcu…”
***
Na zakończenie oddajmy raz jeszcze głos ks. Kuczyńskiemu. W jednym ze swoich listów napisał: „Patrząc na Jego posłannictwo niesienia Boga wśród różnych narodowości, bez żadnych zasobów materialnych, bez żadnego zaplecza gospodarczego prócz zawierzenia Opatrzności, widzę heroizm ufnej wiary, płynący z tchnienia Ducha św. Był to człowiek przepełniony miłością Bożą, którą obdzielał innych na wielkich przestrzeniach ziemi rosyjskiej. Dlatego ja modlę się do niego, a nie za niego. (…) On wprawdzie odszedł od nas, a równocześnie pozostał z woli Bożej pośród tych, których w Chrystusie umiłował… On posiał Siebie w ziemię tego kraju, łaknącego Boga. Ziarno Jego życia obumarło Tam, na oczach naszych i Tam również wschodzić zaczyna za dni naszych, w sercach Jego wiernych, pragnących zbawienia. Przepraszam… Śmiem twierdzić i ufam, że Opatrzność potwierdzi moje i nasze mniemanie o świętości Władzia”.
Mamy to szczęście, że ks. Bukowiński pozostawił po sobie znaczną spuściznę pisarską. Oprócz wspomnianych „Wspomnień z Kazachstanu” dysponujemy jego „Listami”, wydanymi pod redakcją ks. dr. hab. Jana Nowaka, postulatora w procesie beatyfikacyjnym apostoła Karagandy. W tym roku staraniem Wydawnictwa św. Stanisława ukazało się ich drugie, uzupełnione wydanie.
Dzięki wysiłkom ks. Witolda Józefa Kowalowa, twórcy Ośrodka „Wołanie z Wołynia”, którego do pracy duszpasterskiej na Ukrainie poprowadził „żarliwy duch misyjny” ks. Władysława, opublikowane zostały dwa tomy materiałów „Spotkałem człowieka: Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, „Historia nauczycielką życia (historia Polski pisana w łagrze)” oraz „Do moich przyjaciół: fragmenty spuścizny piśmienniczej”.
Marek Krukowski |