Z czysto kościelnego punktu widzenia dużym utrudnieniem w pracy z pielgrzymami jest niedostatek kapłanów, zwłaszcza znających języki obce, gdyż bardzo istotnym elementem przyjazdów do Medjugorie są spowiedzi. Sanktuarium jest nie tylko miejscem osobistego spotkania z Bogiem i „Gospą”, ale także wielkim konfesjonałem. Miejscowi księża słuchają spowiedzi zwykle po kilkanaście godzin dziennie.
Nadzieje i trudności
Ale Medjugorie to nie tylko modlitwa, nawrócenia i przemiany wewnętrzne. Od samego początku jest to również – paradoksalnie – miejsce wielkich napięć i konfliktów w łonie lokalnego Kościoła katolickiego. Aby lepiej poznać całą złożoność tej sytuacji, trzeba cofnąć się nieco w przeszłość.Przez prawie cztery wieki (od 1482 do 1878 r.) ziemie dzisiejszej Hercegowiny, jak całe niemal Bałkany, pozostawały pod panowaniem tureckim, a więc islamskim. Najeźdźcy na różne sposoby prześladowali miejscowych chrześcijan, traktując ich jako obywateli drugiej kategorii, dopuszczali jednak istnienie życia religijnego. Na terenie Hercegowiny prowadzili je franciszkanie i to głównie ich zasługą jest, że na tym obszarze przetrwała nie tylko wiara Chrystusowa, ale i więź z papieżem i Rzymem. Miejscowa ludność nazywała ich „ujakami”, czyli „wujkami”.
Sytuacja zmieniła się radykalnie pod koniec XIX w., gdy ziemie te przeszły pod zarząd Austro-Węgier. Można już było przywrócić normalne struktury kościelne i przynajmniej część parafii powierzyć księżom diecezjalnym, jak to się dzieje w krajach o długiej tradycji chrześcijańskiej. Tymczasem miejscowi franciszkanie nie bardzo chcieli oddawać swe parafie, w których na ogół sprawowali posługę od wieków, i – mimo wyraźnych nakazów papieskich – stawiali opór hierarchii. Doprowadziło to do utrzymującego się do dzisiaj napięcia między kolejnymi biskupami a zakonnikami, nierzadko z udziałem wiernych.
Napięcia te zaostrzyły się jeszcze bardziej z chwilą rozpoczęcia objawień maryjnych. Na wieść o nich rządzący wówczas diecezją mostarską (dokładniej Mostar-Duvno oraz Trebinje i Mrkan), do której należy wioska, Pavao Žanić (1918-2000) miał zawołać ze zdumieniem, ale i rozczarowaniem: „Co, Gospa pojawiła się akurat u franciszkanów?!”. Początkowo jednak biskup ten uznał prawdziwość ukazywania się Maryi, ale po kilku miesiącach „z jemu tylko znanych przyczyn” zmienił stanowisko i stał się ich gorącym przeciwnikiem – przypominają obrońcy objawień. Tę twardą linię kontynuuje jeszcze bardziej jego następca (od lipca 1993 r.) bp Ratko Perić.
Również episkopaty, najpierw Jugosławii, obecnie Bośni i Hercegowiny oraz Chorwacji, nie uznały dotychczas prawdziwości objawień w Medjugorie, choć ich stanowiska nie są aż tak nieprzychylne.
Badanie sprawy
Pierwszą, czteroosobową komisję do zbadania wydarzeń w Medjugorie powołał bp Žanić 11 stycznia 1982 r.; działała dwa lata, trzykrotnie spotykała się z widzącymi i stwierdziła, że w ich zeznaniach występują pewne nieścisłości, a nawet nieprawdy. Biskup ze swej strony oświadczył, że czeka na ostateczne orzeczenie komisji i na ustanie „widzeń”. Tymczasem w 1984 r. rozszerzył skład i ostatecznie komisja liczyła 15 członków: 12 teologów i 3 specjalistów z zakresu medycyny. Odbyła 7 posiedzeń (ostatnie w maju 1986 r.) i niejednogłośnie stwierdziła, że nie ma podstaw do mówienia o nadprzyrodzonym charakterze objawień. Sam biskup Žanić w 1990 r. przedstawił swe negatywne stanowisko w 28 punktach.Równolegle do tych działań Konferencja Biskupia Jugosławii wypowiadała się na ten temat w latach 1984 i 1985, wzywając duchowieństwo i świeckich, aby z oceną objawień w Medjugorie wstrzymali się do ostatecznego ich zbadania przez właściwe władze i do nieorganizowania pielgrzymek do tego miejsca.
W latach 1987-90 pracowała trzecia komisja, tym razem powołana na wniosek watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary przez biskupa Mostaru i arcybiskupa Zagrzebia kard. Franjo Kuharicia (1919-2002). Od kwietnia 1987 r. do września 1990 r. odbyła ona 23 posiedzenia i ostatecznie potwierdziła wcześniejsze ustalenia, że na obecnym etapie nie można mówić o nadprzyrodzonym wymiarze „widzeń”.
Również sama Stolica Apostolska w tym czasie wypowiadała się kilkakrotnie na ten temat, ale raczej podtrzymując stanowisko biskupów jugosłowiańskich, a później bośniackich i chorwackich. W 1985 r. ówczesny sekretarz Kongregacji Nauki Wiary abp (później kardynał) Alberto Bovone przypomniał biskupom włoskim, aby nie organizowali pielgrzymek do Medjugorie. W 10 i 11 lat później jego następca w Kongregacji abp Tarcisio Bertone podkreślił, że wszelkie pielgrzymki do tego miejsca – czy to prywatne, czy służbowe – są niedopuszczalne, gdyż sugerowałoby to uznanie prawdziwości objawień, to zaś pozostawałoby w sprzeczności ze stanowiskiem biskupów z tamtych ziem. Ale zwolennicy takich pielgrzymek znaleźli tam zastrzeżenie: „o ile nie zakładają one autentyczności objawień”.
Niebawem (1992-95) ziemie Bośni i Hercegowiny zostały ogarnięte płomieniem krwawej wojny domowej, co nie sprzyjało kolejnym badaniom ani tym bardziej wyważonym ocenom. Niemniej jednak sprawa się ciągnęła. Gdy w 1998 r. pewien Niemiec zgromadził pozytywne wypowiedzi nt. Medjugorie, przypisywane Janowi Pawłowi II i kard. Josephowi Ratzingerowi jako prefektowi Kongregacji Nauki Wiary, ten ostatni odpisał mu, że są to „czcze wymysły”. A już po wyborze na papieża Benedykt XVI w 2006 r. powiedział bp. Periciowi, który składał wówczas wizytę ad limina w Watykanie, że „jeszcze w Kongregacji ciągle się pytaliśmy, jak dla pojedynczego wiernego mogą być wiarygodne wskazania, pojawiające się codziennie i przez tyle lat”.