Grzegorz Godlewski nawrócił się w wieku 52 lat. Wcześniej o Kościele miał negatywne zdanie, a sens życia próbował odnaleźć w różnych grupach New Age. – Do chrześcijaństwa najbardziej przyciągnęło mnie bezgraniczne miłosierdzie Boga. Wcześniej było dla mnie tylko sloganem, dopiero z czasem zaczęło mnie naprawdę dotykać – wyjaśnia.
Hanna Szmit przeżyła „nowe narodzenie” po 57 latach. Przez ten czas dręczyło ją uczucie straszliwej pustki w sercu. – Chociaż żyłam w szczęśliwej rodzinie, przez długi czas miałam skłonności do depresji. Czasem myślałam sobie: „jeszcze 10-20 lat i będę miała to życie z głowy, wreszcie wszystko się skończy”. Teraz jest zupełnie inaczej: wstaję rano, patrzę w niebo i jestem szczęśliwym człowiekiem – wyznaje.
Długa droga
Hanna i Grzegorz przyjęli chrzest dwa lata temu w kościele Ojców Dominikanów na warszawskim Służewie. Dziś, chcąc podziękować Bogu za tę łaskę, pomagają przygotować się do sakramentów kolejnym osobom.W kościele na Służewie co roku przystępuje do chrztu kilka osób dorosłych. We wrześniu zgłasza się zwykle więcej kandydatów, część z nich jednak rezygnuje ze względu na brak czasu, słabą motywację czy też problemy z uregulowaniem życia prywatnego. – Może niektórzy po prostu nie są jeszcze gotowi na tę decyzję. A to bardzo ważne, żeby podjąć ją samemu, z własnej potrzeby, a nie dlatego, że ktoś do tego namawia albo że tak wypada – podkreśla o. Stanisław Górski OP, który prowadzi grupę katechumenatu.
|
Drugi ojciec
W tym roku na Służewie chrzest przyjmą dwie osoby. Jedną z nich jest Sergelen Jargalsaikhan (w skrócie Seke), z pochodzenia Mongolczyk. Gdy miał pięć lat, jego ojciec, utalentowany malarz, zdobył pierwszą nagrodę w konkursie i przyjechał na stypendium do Polski, zabierając ze sobą żonę i czwórkę dzieci. Choć rodzice praktykowali buddyzm, Seke zawsze miał obojętny stosunek do religii. W polskiej szkole chodził nawet przez rok na katechezę, ale nie traktował jej poważnie.– W pewnym momencie życia poczułem w sobie pustkę. Nabrałem chęci, żeby zbliżyć się do Boga, poznać Go – wspomina. Ponieważ parę lat wcześniej chrzest przyjęła jego kuzynka, wiedział już trochę na ten temat. W Internecie znalazł informację o grupie katechumenatu. – Byłem wtedy jeszcze bardzo zamknięty w sobie, trudno było mi wyrażać swoje uczucia. Ale później coś się we mnie zmieniło. Chrześcijaństwo wywarło na mnie wrażenie, naprawdę to czuję! Poruszyła mnie ogromna otwartość ludzi, którzy pomagają nam w przygotowaniu. Najpiękniejsze są dla mnie właśnie te cotygodniowe spotkania, rozmowy, wspólne czytanie Biblii.
Kryzys przyszedł w styczniu, kiedy zmarła jego mama. Seke był wtedy rozczarowany, miał poczucie niesprawiedliwości. Udało mu się jednak stanąć na nogi. Przez cały proces przygotowania umacniały go indywidualne spotkania z „gwarantem”, Maćkiem. – Inaczej rozmawia się z kapłanem, a inaczej z chłopakiem w moim wieku, który jest mocno ugruntowany w wierze, a jednocześnie żyje zupełnie normalnie – ocenia. Rodzicami chrzestnymi Sergelena zostaną jego teściowie. Żona jest katoliczką, ale nigdy nie namawiała go do chrztu. – W 2012 r. zawarliśmy ślub kościelny, jednostronny. W momencie, w którym przyjmę chrzest, nasz związek uprawomocni się w oczach Boga także z mojej strony – cieszy się.