CO ROBI RZĄD
Według stanu na 31 grudnia 2011 r. w woj. zachodniopomorskim ok. 760 tys. hektarów, które kiedyś były zarządzane w ramach PGR-ów, przeszło w obce ręce – mówi Białkowski.W minionym roku spółki z udziałem kapitału zagranicznego kupiły Polsce ponad 1,6 tys. ha gruntów rolnych – ponad dwa razy więcej niż w roku 2011.
Obecnie często jest tak, że formalnie większościowym udziałowcem w spółce są Polacy, ale cały kapitał spoczywa w ręce zagranicznego przedsiębiorcy. Choć stosunek własnościowy wynosi 49 do 51 proc. na korzyść Polaków, inwestorami są przede wszystkim obcokrajowcy. Trzymają w ręku zarówno proces decyzyjny, jak i kapitał.
Jak wyglądają rzeczywiste dane, nie wiadomo, bo problem nie jest dokładnie badany. – To wierzchołek góry lodowej – ocenia Sierpiński. Dopiero w 2016 r., kiedy unijne prawo umożliwi zakup ziemi w Polsce cudzoziemcom, zobaczymy skalę tego procesu – oceni Sierpiński.
W marcu minister rolnictwa Stanisław Kalemba mówił o marginalnym wykorzystywaniu tzw. słupów przy obrocie ziemią. – Tak dobrych warunków zakupu ziemi rolnicy jeszcze nie mieli – twierdzi minister. Uważa, że nie było i nie ma masowego wykupu gruntów rolnych od Agencji Nieruchomości Rolnych przez podstawione osoby działające w imieniu podmiotów zagranicznych.
Rolnicy wiedzą, że ziemi raz sprzedanej
nie uda się już odzyskać.
Wiedzą też, że w Polsce nie ma świadomej polityki rolnej
Rolnicy zostali więc sami z problemem. – Od początku, od kiedy problem narastał, szukaliśmy cały czas platformy porozumienia ze stroną rządową. Wszelkie formy i możliwości porozumienia zawiodły – opowiada Krzysztof Masternak.
Jedyną możliwością zwrócenia uwagi na problem był protest rolników. Wyjechali więc w styczniu ciągnikami na ulice miast województwa zachodniopomorskiego.
– Wystosowaliśmy zaproszenie do wszystkich parlamentarzystów z zachodniopomorskiego. Przyjechał jeden senator z PO i na wstępie powiedział, że na rolnictwie się nie zna, ale zajmie się tym tematem. Ze swojej strony wyłożyliśmy nasze bolączki, przedstawiliśmy skalę tego procederu i propozycje rozwiązania. Było potem kolejne spotkanie, by wyegzekwować odpowiedzi na postawione pytania. Okazało się, że wtedy już nikt nie znalazł dla nas czasu. Ale kiedy w trakcie tego protestu padły kwestie personalne związane z odwołaniem dyrektora Oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych – kolegi partyjnego wielu parlamentarzystów, okazało się, że mamy bardzo dużo specjalistów. Wszyscy zaczęli się wypowiadać na temat rolnictwa. Niestety, w kontekście politycznym. Nikt nie chciał podejść w sposób merytoryczny do rozwiązania problemu.
Protestujący rolnicy wywalczyli niewiele: w przypadku podejrzenia udziału w przetargu osoby podstawionej, przetarg można odwołać. Wprowadzono też sankcje dla kupującego ziemię w przetargu: jeśli sprzeda ziemię przed upływem 10 lat od nabycia lub przeznaczy na inny cel niż rolniczy, zapłaci karę w wysokości 40 proc. nabytej nieruchomości.
To jednak tylko półśrodki, które nie ochronią przed nadużyciami. W Polsce nie ma świadomej działalności w zakresie polityki rolnej. Ten problem rozumieją tylko rolnicy. Wiedzą, że ziemi raz sprzedanej nie uda się już odzyskać.
Irena Świerdzewska |