1 maja
środa
Józefa, Jeremiasza, Filipa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Trzymamy z Bogiem!

Ocena: 0
10745
Msza dla wielu jej uczestników była niezapomnianym przeżyciem. Zachowało się świadectwo śp. Anny Walentynowicz. „Płakałam, bo jeszcze nigdy nie przeżywałam tak głęboko radości z uczestniczenia w nabożeństwie; cieszyłam się za tych wszystkich, którzy powrócili do Boga; czułam ogromną ulgę, że udało się pokonać tor przeszkód i wymusić zgodę tych, co rządzą, na odprawienie Mszy Świętej w stoczni” – wspominała po latach skromna suwnicowa, której zwolnienie z pracy wywołało strajk w Stoczni Gdańskiej.

Krzysztof Wyszkowski wskazuje na towarzyszące wówczas strajkującym, a wywodzące się z pamięci o krwawym Grudniu ’70 poczucie zagrożenia życia. Ono też miało swój udział w tym, że w stoczni panowała podniosła i bogobojna atmosfera, pod wpływem której przesłanie butelki alkoholu w paczce z jedzeniem dla strajkujących było traktowane jako prowokacja.

– Później do stoczni przyszli delegowani przez biskupa Kaczmarka księża, bo ludzie chcieli spowiedzi. Ks. Stasiu Dułak, ks. Zbigniew Bryk, ks. Henryk Jankowski siadali na krzesełkach, dookoła robotnicy w kolejce do spowiedzi – na oczach kolegów – i tak to szło. To było największe wyznanie wiary – opowiada obecny na strajku Andrzej Drzycimski, wtedy dziennikarz gdańskiego oddziału Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego.

W stoczni rozpoczęły się także codzienne modlitwy, prowadzone głównie przez Magdalenę Modzelewską, z domu Rybicką, i Bożenę Rybicką, z domu Grzywaczewską, ale też przez Annę Walentynowicz i Henryka Lenarciaka. – Ludzie masowo w nich uczestniczyli. Tak laikat skutecznie uzupełniał kapłanów – mówi Wyszkowski.

– To masowe przystępowanie do spowiedzi, udział we Mszy Świętej, codzienne modlitwy były silnym czynnikiem jednoczącym ludzi, dodawały im odwagi, wzbudzały poczucie bezpieczeństwa. Wyrastały z zaufania do Boga, z przeświadczenia, że Pan Bóg jakoś ich będzie bronił – ocenia infułat Bogdanowicz.

W Gdyni [wówczas diecezja chełmińska – przyp. red.] było o wiele prościej. Kiedy z prośbą o odprawienie Mszy zwrócono się do księdza Hilarego Jastaka, ten były kapelan Armii Krajowej nie wahał się ani chwili i bez oglądania się na czyjąkolwiek zgodę przyjął zaproszenie stoczniowców.

Wieloletni proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa – przez jednych zwany „królem Kaszubów”, przez drugich „księciem nad Gdynią” – był postacią wyjątkową. Krzysztof Wyszkowski wspomina, że w maju 1978 r. ksiądz Jastak przyszedł do niego do domu, by zaproponować, że odprawi Mszę w intencji uwolnienia jego brata Błażeja, aresztowanego „za opozycję”. – To pokazuje jego wielkość, jego odwagę, jego determinację – mówi. Tadeusz Woźniak, prezes gdańskiego oddzialu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w latach 70. chodził z ks. Jastakiem na groby pomordowanych w Grudniu ’70. – Głośno mówił o wolności i narodowych powinnościach – podkreśla.

Przez całą prawie sobotę strajkowe media informowały o Mszy, co bardzo podbudowało ducha stoczniowców. Kapłan był gotów pójść znacznie dalej i – w razie braku zgody na Mszę w Gdańsku – odprawić takową w Stoczni im. Lenina.

Pomnik Poległych Stoczniowców został odsłonięty już 16 grudnia 1980 r.,
pomysłodawcą był Henryk Lenarciak

Andrzej Kołodziej, animator i przywódca gdyńskiego strajku, tak opisywał sobotnie przygotowania do Mszy: „Plac przy bramie powoli przeistaczał się. Powstał prowizoryczny ołtarz. Stolarze montowali ławki. Sprawiało to wrażenie normalnego dnia codziennego”. A w niedzielę „plac przed stocznią wypełniony był przybyłymi na Mszę mieszkańcami Gdyni. (…) Wokół ołtarza polowego zebrali się prawie wszyscy strajkujący. Błyszczały instrumenty stoczniowej orkiestry”. Rozpoczęła się Msza. Były nawet święte obrazki z napisem: „Trzymamy z Bogiem”.

Ksiądz Jastak udzielił wiernym powszechnego rozgrzeszenia, a w kazaniu mówił nie o wartości pracy jak ksiądz Jankowski w Gdańsku, ale o tym, że strajkujący stanęli w obronie „swoich słusznych praw i swoich słusznych obowiązków, które podejmują w imieniu Ojczyzny i swoich rodzin”.

„Odniosłem wrażenie na początku nabożeństwa – wspominał kapłan – że część obecnych ma w oczach pytanie: po co tutaj Msza Święta? (każdy ma przecież swoje poglądy i wolno tak pytać), ale jakaż radość po nabożeństwie, kiedy w miejscu tego pytania ich oczy mówiły: to było bardzo tutaj potrzebne”.

Msza odprawiona w Stoczni im. Komuny Paryskiej nie była jedyną tego dnia posługą duszpasterską księdza Jastaka. Zaraz po niej udał się do stoczni remontowej „Nauta”, gdzie również odprawił Mszę Świętą, a także poświęcił krzyż postawiony przez robotników. Od tej niedzieli Msze „w komunie” odbywały się już codziennie do końca strajku, tyle że nie odprawiał ich ksiądz Jastak, a redemptorysta ojciec Edward Ryba.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 1 maja

Środa, V Tydzień wielkanocny
Wspomnienie św. Józefa, rzemieślnika
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 15, 1-8
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter