W tym numerze „Idziemy” (39/2021) znajdą Państwo obszerny artykuł o Norwidowskiej refleksji na temat modlitwy, jednak i tekst w tej rubryce poświęcę temu niezwykłemu twórcy.
fot. wikimedia commons
Okazja jest ku temu zupełnie wyjątkowa: 24 września obchodziliśmy 200. rocznicę urodzin Cypriana Norwida. Oddam w związku tym głos samemu poecie i zaproszę Państwa do lektury kilku jego wierszy. Będą to teksty bardzo różne i tematycznie, i stylistycznie, chciałbym bowiem pokazać, jak bogata jest jego twórczość.
Zacznijmy od utworu, w którym za pomocą bardzo plastycznego obrazu autor nawiązuje do stawianych mu zarzutów o niezrozumiałość. Oto „Ciemność”: Ty, skarżysz się na ciemność mojej mowy:/ – Czy też świecę zapalałeś sam?/ Czy sługa ci zawsze niósł pokojowy/ Światłość?... patrz – że ja cię lepiej znam./ / Knot gdy obejmiesz iskrą, wkoło płonie,/ Grzeje wosk, a ten kulą wstawa,/ I w biegunie jej nagle płomień tonie;/ Światłość jego jest mdła – bladawa –/ / Już-już mniemasz, że zgaśnie, skoro z dołu/ Ciecz rozgrzana światło pochłonie – –/ Wiary trzeba – nie dość skry i popiołu…/ Wiarę dałeś? … patrz – patrz, jak płonie! …/ / Podobnie są i słowa me, o! człeku,/ A Ty im skąpisz chwili marnéj,/ Nim, rozgrzawszy pierwej zimnotę wieku,/ Płomień w niebo rzucą, ofiarny…
Głośna nie tak dawno teza o końcu historii wcale nie jest nowa: w utworze „Czasy” polemizował z nią już Norwid, który podkreślał przy tym celowość procesu dziejowego, a zarazem konieczność stałego kształtowania sumienia: Czasy skończone! – historii już nie ma,/ Tworzenie tylko w bezbrzeżnej otchłani./ Wiwat!… lecz czemuż to ogromne tema/ Ludzie kształtami ras napiętnowani,/ I usta mową zaprawne rozliczną,/ I serca głoszą w kraj cieknące styczną?/ / O, nie skończona dziejów jeszcze praca,/ Jak bryły w górę ciągnięcie ramieniem:/ Umknij – a już ci znów na piersi wraca;/ Przysiądź, a głowę zetrze ci brzemieniem…/ / O, nie skończona dziejów jeszcze praca,/ Nie przepalony jeszcze glob sumieniem!…
A oto „Miłość”, jedna z Norwidowskich fraszek (dość nietypowa jak na ten gatunek literacki) z ważną refleksją na temat relacji międzyludzkich: Gdy szukasz nieprzyjaciół twoich nieprzyjaciół,/ To szukasz tylko ostrza, żebyś w ranę zaciął,/ I nie jesteś z Miłości ogólnego Ducha,/ Lecz z ducha-partii, który, co pochlebne, słucha./ Szukaj swoich przyjaciół, dla innych miej męstwo,/ Miłość nie bitwą żyje, życiem jej zwycięstwo.
Wiersz „Moja ojczyzna” często bywa cytowany jedynie we fragmentach – w tych, w których poeta pisze o Polsce. Tym bardziej warto przywołać cały utwór, ukazujący bardzo szerokie, uniwersalistyczne widzenie „ojczystości” przez Norwida: Kto mi powiada, że moja ojczyzna:/ Pola, zieloność, okopy,/ Chaty i kwiaty, i sioła – niech wyzna,/ Że – to jej stopy./ / Dziecka – nikt z ramion matki nie odbiera;/ Pacholę – do kolan jej sięga;/ Syn – piersi dorósł i ramię podpiera:/ To – praw mych księga./ / Ojczyzna moja nie stąd wstawa czołem;/ Ja ciałem zza Eufratu,/ A duchem sponad Chaosu się wziąłem:/ Czynsz płacę światu./ / Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;/ Wieczność pamiętam przed wiekiem;/ Klucz Dawidowy usta mi otworzył,/ Rzym nazwał człekiem./ / Ojczyzny mojej stopy okrwawione/ Włosami otrzeć na piasku/ Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę/ Słońca słońc blasku./ / Dziadowie moi nie znali też innéj;/ Ja nóg jej ręką tykałem;/ Sandału rzemień nieraz na nich gminny/ Ucałowałem./ / Niechże nie uczą mię, gdzie ma ojczyzna,/ Bo pola, sioła, okopy/ I krew, i ciało, i ta jego blizna/ To ślad – lub – stopy.
Na koniec Norwidowski żart literacki, czyli beztytułowy wierszyk okolicznościowy: Jak w patetycznej często melodramie/ Aktor – bumyślnie przechadza się w mroku,/ Stąpa leniwo, obojętność kłamie,/ Wszelako zawiść i troskę ma w oku –/ Stroniąc jak góral w porze kontrabandy,/ A smętny, że nikt się nim nie zajmuje…/ Tak jest kot dzisiaj, w dzień imienin Wandy. Czytajmy Norwida!