30 kwietnia
wtorek
Mariana, Donaty, Tamary
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Oskarżony: lekarz

Ocena: 0
9287
Przed sądem „stacze” proponują: masz problem ze służbą zdrowia? Nasza kancelaria ci pomoże. Czy w każdym przypadku oskarżony powinien być rzeczywiście lekarz? Kiedy w 2011 r. znowelizowano ustawę o prawach pacjenta, ruszyła lawina skarg od poszkodowanych do komisji wojewódzkich, sądów i izb lekarskich – w tym roku 64 tys. Z jednej strony mamy sytuację, w której lekarz zbagatelizował objawy u rocznego Bolka i nie zlecił podstawowych badań, wskutek czego chłopczyk zmarł. Z drugiej strony mamy lekarza, któremu proces wytoczył uratowany przez niego pacjent. W trosce o niego medyk zawiadomił żonę. I wtedy wydało się, że zawału mąż dostał nie w delegacji, ale w łóżku kochanki. Zdrowie uratowane, małżeństwo – nie. Winny? Lekarz.


NIESTARANNOŚĆ CZY WINA?

Pierwsze kroki pokrzywdzony pacjent kieruje do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy Najwyższej Izbie Lekarskiej. – Zarzuty bywają różne: brak opieki, zła organizacja pracy w szpitalu, nieprawidłowe rozpoznanie i leczenie – mówi Barbara Baranowicz, zastępca Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.

Bardzo częste w oskarżeniach jest powoływanie się na punkt 8. kodeksu etyki lekarskiej: „Lekarz nie dochował staranności”. Określenie tyle nieścisłe, co pojemne, a może z niego wyjść poważne oskarżenie.

– Przyzwyczailiśmy się do postępu w medycynie tak bardzo, że wydaje nam się, iż leczenie nie jest żadnym problemem. A to wciąż dziedzina, w której są różne koncepcje i teorie, często rozbieżne. To dziedzina pełna omylnych jednostek – mówi prof. dr hab. Kazimierz Sułek, ordynator kliniki hematologii i chorób wewnętrznych Wojskowego Instytutu Medycznego. – W ciągu dnia pracy lekarz w poradni musi dokonać oceny kilkuset wyników badań z różnych źródeł, na podstawie których podejmuje blisko 100 decyzji diagnostycznych i leczniczych. Czy wśród nich będą same najlepsze? Nawet automat w fabryce się myli, co dopiero człowiek.

Częstym grzechem jest kontynuowanie rozpoznania jednego lekarza przez kolejnych. Jeśli błędne, potrafi doprowadzić do tragedii. – Lekarz pogotowia, który przyjechał do nieprzytomnej mamy, choć wiedział, że leczy się na serce, nie zlecił badań w tym kierunku. Popukał w kolano i stwierdził udar, tak też napisał na skierowaniu do szpitala. Długo szukaliśmy dowodu osobistego, bo bez niego nie przyjęliby nas do szpitala. A czas uciekał. Choć wykonany wreszcie zapis EKG wskazywał na zawał serca, w szpitalu – w oparciu wyłącznie o wynik „pukania w kolano” – leczono mamę na udar, w dodatku podłączono jej sondę żołądkową, choć przy zawale nie wolno jeść. Zajmowała się nią niedoświadczona lekarka, chociaż mama była najcięższym przypadkiem na oddziale. Mogłabym zrozumieć, że lekarze mają prawo do błędów, ale w podejściu do mamy było widać postawę nonszalancji i przeświadczenia, że starej osoby nie warto ratować – opowiada czytelniczka.

– Zawód lekarza obarczony jest wysokim ryzykiem, wybieramy go najlepszych intencjach – mówi prof. Sułek. – Z kolegą psychologiem chciałem wydać książkę „Jak być dobrym lekarzem?”. Nikt nie jest zainteresowany tym tematem. Teraz liczą się procedury, i na nich lekarz się skupia.


KOGO SKARŻYĆ?

Aż 70 proc. skarg na lekarzy wiąże się z organizacją służby zdrowia, a tylko 30 proc. dotyczy błędów medycznych. Zamiast ulżyć pacjentowi w cierpieniu, lekarz musi być w zgodzie z systemem bardzo wobec niego restrykcyjnym, wręcz odbierającym mu kolejne możliwości wykonywania zawodu.

Kobietę, lat 48, bardzo bolała głowa, miała torsje i bóle kręgosłupa oraz wysokie ciśnienie. Lekarz w przychodni odesłał ją do domu, zalecając wizytę u lekarza rodzinnego. Kilka godzin później – gdy objawy się nasiliły i pacjentka nie ruszała już głową – prywatny kardiolog stwierdził u niej… menopauzę. Dwa dni potem zaczerwieniło jej się oko. Lekarz rodzinny zlecił podstawowe badania i podtrzymał diagnozę kardiologa. Kilka godzin później do objawów dołączył niedowład ręki. Dopiero w szpitalu stwierdzono wylew z pękniętego tętniaka mózgu. Pacjentka zmarła. Ukarany lekarz pierwszego kontaktu tłumaczył, że w przychodni rodzinnej nie mógł skierować na tomografię komputerową w szpitalu, bo zabraniają tego procedury NFZ. Skierował ją więc do poradni neurologicznej i bronił się, że to nie jego wina, że na taką wizytę czeka się pół roku. Sprawa o oskarżenie lekarza trwała pięć lat. Po tym czasie wszystkie sprawy zostają umorzone, ta również.

Ludziom, zwłaszcza rodzinom poszkodowanych pacjentów, ale i dziennikarzom, łatwo jest przyczepić lekarzowi etykietkę „konowała” czy „rzeźnika”. Tymczasem w wielu przypadkach na ławie oskarżonych powinien siedzieć nie lekarz, nie dyrektor placówki, ale przedstawiciel NFZ. Owszem, istnieją błędy wynikające z niedouczenia czy niedbalstwa – i te należy tępić. Ale wiele krzywd wynika ze złej organizacji pracy, niedostatecznej liczby personelu, przeciążenia pracą, sytuacji finansowej placówek, które mają utrudnione działanie. Niedawno lekarze jednego ze szpitali protestowali nie po to, by lepiej zarabiać, ale by mogli realizować swoje powołanie, bo warunki w placówce im to uniemożliwiały.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter