Dwanaście lat temu w systemie służby zdrowia było 19 mld zł. Teraz jest 60 mld zł, a jest coraz gorzej. Dlaczego? – Zapytałem o to 100 hematologów i onkologów – zauważamy, że winne są: restrykcyjność przepisów, represyjność wobec lekarzy, nieliczenie się z możliwościami realizacji pewnych zaleceń przez pracowników służby zdrowia i antyhumanitaryzm – zarówno w stosunku do pacjentów, jak i lekarzy – mówi prof. Kazimierz Sułek. – Istnieje zakaz hospitalizacji częściej niż co 14 dni; zakaz wizyt więcej niż u jednego specjalisty dziennie. Chory w szpitalu może być leczony tylko na jedną chorobę! Kary za nieprawidłowo prowadzoną dokumentację mogą wynosić od 0,5 do 2 proc. wartości kontraktu szpitala. Są kary za błędy w receptach, a instruktaż ich wypełniania liczy 17 stron!
Dla pacjenta od dobrze wypełnionej dokumentacji ważniejsza jest rozmowa z lekarzem. A na tę często brakuje czasu. Ale też umiejętności. – Wielu skarg dotyczących postępowania przez lekarzy można by uniknąć, gdyby lekarze potrafili rozmawiać z pacjentem – przyznaje dr Wojciech Łącki, prezes Naczelnego Sądu Lekarskiego. – Czasem z dużym problemem pacjent czy jego rodzina zostają sami, a wystarczyłoby 15 minut rozmowy, by nie pozostali z wrażeniem zignorowania.
RACHUNEK ZA POMYŁKĘ
Kiedyś panowało przekonanie, że śmierci czy choroby nie wypada przeliczać na pieniądze, dlatego zadośćuczynienia za winę lekarza były symboliczne. Potem – w przeświadczeniu, że pieniądze nie mogą iść dla osoby poszkodowanej – wpłacano je na cele charytatywne. Od jakiegoś czasu kwoty takie – przekazywane już na konto osoby pokrzywdzonej – są coraz wyższe i rosną nadal. Przypadek pacjenta skarżącego lekarza, przez którego ludzki odruch żona dowiedziała się o jego zdradzie, to jedna strona medalu.Druga jest taka – że gdy odszkodowanie rzeczywiście się należy, nie jest egzekwowane. Na skutek niezdiagnozowania przez położnika pęknięcia macicy podczas porodu pacjentka skończyła na rencie inwalidzkiej. Proces karny w sądzie trwał osiem lat. Mimo wyroku skazującego lekarz nie przyznał się do winy. Pacjentka wydała majątek na leczenie, rehabilitację potrzebną do końca życia i opiekę nad córką. Nie dostała ani grosza.
Jest też trzecia strona medalu. Dr Urszula Ludwikowska, była ordynator szpitala psychiatrycznego w Pruszkowie, została oskarżona o wydanie fałszywej opinii lekarskiej dla medycyny pracy i wzięcie łapówki. – Była nią plastikowa kiść winogron, którą biegły wycenił na 30 zł. Byłam w areszcie dziewięć miesięcy, w czasie których nikt mnie nie przesłuchał. Wyszłam ze względu na stan zdrowia. Pierwszy wyrok był uniewinniający. W wyniku apelacji prokuratora drugi wyrok był już skazujący w zawieszeniu. Następnie sąd apelacyjny mnie uniewinnił. Wszystko trwało siedem lat – wspomina lekarka. Okazało się, że z prokuratorem współpracowała notoryczna oszustka, teraz poszukiwana listem gończym.
Kiedy chora na serce dr Ludwikowska w trakcie aresztowania potrzebowała konsultacji kardiologicznej w Aninie, została tam zawieziona zakuta w kajdanki i łańcuchy. W środowisku kolegów po fachu nadal wyczuwa ostracyzm.
Mec. Piotr Rychłowski, prawnik prowadzący sprawy oskarżonych lekarzy, podsumowuje: – Wyrok na lekarzu zapadnie po kilku latach, ale konsekwencje dotykają go już następnego dnia od oskarżenia.
Warto o tym pamiętać, zanim przyjmie się ofertę kancelarii oferującej pomoc w oskarżeniu lekarza. Ale i lekarze, stawiając na szali dobro pacjenta i bycie w zgodzie z bzdurnymi czasem przepisami, powinni wiedzieć, co jest ważniejsze.
Niektóre przypadki chorób pochodzą z książki „Hipokrates przed sądem” Heleny Kowalik (wyd. Muza).
Monika Odrobińska |