Przypominam sobie w tym miejscu świadectwo, jakie dał o. Antonio Salvi, kapucyn, Włoch, mój starszy kolega z biura w watykańskim Sekretariacie Stanu, który przebywał w Loreto na studiach teologicznych od 1963 do 1967 r. W wolne czwartki miał zwyczaj odbywania spaceru w kierunku morza, który rozpoczynał właśnie od cmentarza polskiego. Kiedy znalazł się tam po raz pierwszy, odniósł wrażenie, że był to ogród botaniczny, dopiero po chwili zorientował się, że jest w tak szczególnym miejscu. Siostrę Krzysztoforę widział kilkakrotnie, zgarbioną, pracującą nad grobami, choć nigdy z nią nie rozmawiał. Później żałował, że nie próbował zamienić z nią choć kilku słów, bo siostra była bardzo znana i szanowana w całym Loreto. Prowadziła z żołnierzami swoisty dialog i była dla nich matką i opiekunką.
WSZYSTKICH PO IMIENIU
Jeden z byłych żołnierzy 2 Korpusu tak wspomina swoją wizytę w Loreto w czasach posługi s. Krzysztofory: „Loreto znajduje się blisko Porto Recanati. Poszliśmy pieszo, drogą na przełaj, ścieżkami. Przybyliśmy do stacji, kierując się do sanktuarium i doszliśmy do cmentarza polskiego. W dni powszednie wchodzi się do niego przez bramę od strony ołtarza. (…) Było lato i cmentarz był pełen róż. Róże były wszędzie, w każdym miejscu wzgórza, między grobami, pięły się pod murem. Nazwałbym go: ogród różany. Szukałem mojego brata Antka. Wielu z nich tam spoczywa. Zszedłem po schodach i spotkałem siostrę nazaretankę, która troszczy się o cmentarz. Była szczupła i niska, cała zgarbiona, i kiedy próbowała się wyprostować, pomagała sobie ręką, dotykając kręgosłupa. Jej ręce były zdeformowane przez artrozę. Zapytałem o Antka. Natychmiast mi wskazała, gdzie spoczywa. Zapytałem o Bolka. Znała miejsce także jego pochówku. Znała wszystkich »swoich chłopców«, jak mawiała. Nie tylko z nazwiska, ale po imieniu. Wydawało się to rzeczą niemożliwą, bo zmarłych jest tam tak wielu. (…) Zawsze, kiedy byliśmy we Włoszech, szliśmy na grób Józka na cmentarzu Monte Cassino i Antka i Bolka na cmentarzu w Loreto. Tak poznaliśmy s. Krzysztoforę, nazaretankę. Nigdy nie chciała zrobić z nami zdjęcia, mówiąc, że nie pozwala na to przełożona” [tłum. xwt].
S. Krzysztofora, niezwykle skromna, starała się być w cieniu w trakcie uroczystości, zwłaszcza gdy do Loreto przybywali przedstawiciele hierarchii kościelnej, przywódcy wojskowi czy władze cywilne. Pielgrzymi polscy byli głównie z emigracji, bo z ojczyzny trudno było wtedy wyjechać. Niektórzy szukali ojców, braci, synów, przyjaciół. Chcieli się pomodlić za żołnierzy i ojczyznę. W 1953 r. przybył tu gen. Józef Haller, który uczestniczył we Mszy Świętej w sanktuarium, a później modlił się na cmentarzu. W tym samym roku Loreto nawiedził kard. Stefan Wyszyński, który prosił zgromadzonych o modlitwy w imieniu ukochanej i cierpiącej Polski. W 1964 r., w 20. rocznicę bitwy o Monte Cassino, do Loreto przyjechali generałowie Władysław Anders i Bolesław Bronisław Duch, którym towarzyszyło ok. 1,5 tys. gości z różnych części świata i Loreto. Bezpośrednim świadkiem tych wszystkich wizyt, spotkań i uroczystości była s. Krzysztofora, spełniająca gorliwie swoją funkcję aż do śmierci w 1967 r.
Nie doczekała siostra, niestety, wizyty najważniejszego gościa: 8 września 1979 r. przybył do Loreto Jan Paweł II, aby celebrować święto Narodzenia Matki Bożej. Nawiedził także cmentarz, na którym wspomniał bohaterskich żołnierzy polskich, którzy – jak powiedział – dali życie za zwycięstwo miłości i wolności nad nienawiścią i przemocą.
DWA BUKIETY
Dzisiaj na polskim cmentarzu w Loreto nie ma róż, ale nekropolia jest schludnie utrzymana. Panuje tu trudny do opisania klimat, który odczuwamy, gdy chodzimy między grobami, patrzymy na imiona i nazwiska pochowanych żołnierzy, zwykle bardzo młodych, gdy spoglądamy na flagi polską i włoską, dumnie powiewające nad cmentarzem, na kopułę pobliskiej bazyliki Matki Bożej, na Morze Adriatyckie…
Wszystko to przeżyłem kilkanaście dni temu. I jeśli kiedyś wrócę do Loreto, kupię dwa bukiety biało-czerwonych róż: jeden złożę na ołtarzu cmentarnym żołnierzy polskich, a drugi na grobie s. Krzysztofory, spoczywającej na cmentarzu komunalnym.
Przygotowując tekst, korzystałem
m.in. z opracowania Loreto: il cimitero polacco,
B. Jackiewicz i G. Campana,
Regione Marche, 2007