Jak mówił Hipokrates, ojciec medycyny, „Przyroda jest lekarzem dla wszelkich chorób”. Mało z niej czerpiemy, bo nie potrafimy, czy dlatego, że nie wierzymy w jej moc?

– Wielu młodszych pacjentów trafiających do mojego gabinetu pyta: „Panie doktorze, czy mam Alzheimera?”. Są tak „przebodźcowani” informacjami, że nie są w stanie przyswajać kolejnych – mówi dr n. med. Sławomir Murawiec, psychiatra i psychoterapeuta. – Bieżące sprawy zawodowe przekraczają już ich możliwości analizowania, pogarsza się u nich pamięć i koncentracja. Pogarszają się też funkcje poznawcze. Nie mogą sprawnie intelektualnie pracować – opisuje.
– Przeciążenie umysłowe, zbyt duży wysiłek psychiczny bez momentów odpoczynku sprawia, że nie można normalnie funkcjonować w codziennym życiu. Jesteśmy „załadowani po korek”, skoncentrowani na bieżących wydarzeniach: „Co jeszcze mam teraz do zrobienia? Co mam dostarczyć na najbliższy termin?”. Efektem jest zawężenie się do bieżącej perspektywy, przestajemy patrzeć szerzej – wyjaśnia prof. Murawiec.
Im dalej w czasie, tym więcej widać negatywnych skutków. – Konsekwencją może być brak adaptacji do codziennych warunków funkcjonowania. W dłuższym okresie mogą pojawiać się zaburzenia snu, depresja, a dalej choroby somatyczne – zwiększona zapadalność na schorzenia układu krążenia czy cukrzyca – mówi prof. Murawiec. – Na ten nasz stan pozytywnie może wpływać kontakt z przyrodą – dodaje.
Prof. Andrzej Fall, internista, alergolog, specjalista w zakresie zdrowia publicznego, zwraca uwagę, że dotychczas używane pojęcie „choroby cywilizacyjne” zastąpiło inne: „nieinfekcyjne choroby przewlekłe”. Sami je sobie wygenerowaliśmy – mówi. Podkreśla, że obok nadmiaru bodźców na ich rozwój wpływ ma palenie tytoniu, picie alkoholu, nadmiar tłuszczu w pokarmach, śmieciowe jedzenie, brak ruchu czy stresujący tryb życia.
– Zaczęliśmy odwracać się od natury, „higienizować” otoczenie do tego stopnia, że u dzieci, którym mamy gotowały przed podaniem smoczki, zaczęła wygaszać się aktywność immunologiczna. Stąd tak wiele teraz przypadków alergii. Także innych chorób, które w minionych wiekach występowały bardzo rzadko, jak zespół jelita drażliwego – mówi prof. Fall.
W gabinetach lekarskich pacjenci często otrzymują w zaleceniach spacer i przebywanie na łonie natury. W myśl zasady Hipokratesa, że lekarz leczy, a natura uzdrawia.
MOC ZIELENI
Brytyjskie i amerykańskie instytucje lokują fundusze, by badać wpływ naturalnego środowiska na kondycję i zdrowie człowieka. Badania pokazują, że kontakt z przyrodą to nie tylko relaks, profilaktyka, ale ma on także udział w leczeniu schorzeń.
Naukowcy z University of East England, przeprowadziwszy badania na prawie 300 mln ludzi z 20 krajów, potwierdzili, że spędzanie czasu na terenach zielonych lub mieszkanie w otoczeniu przyrody przynosi wiele zdrowotnych korzyści. Obniża ryzyko przedwczesnej śmierci, cukrzycy typu II, chorób układu krążenia, przedwczesnego porodu i wydłuża sen – podali w raporcie opublikowanym na łamach pisma „Environmental Research”. Inni badacze, Biederman i Vessel, opublikowali wyniki wykonanych w 2006 r. analiz, opublikowane w „American Scientist”. Stwierdzili, że chorzy, którzy mają kontakt ze środowiskiem naturalnym, szybciej wracają do zdrowia i zużywają mniej środków przeciwbólowych. Podczas oglądania w przyrodzie naturalnych dynamicznych scen bodźce wzrokowe powodują wzrost interakcji receptorów opioidowych w korze wzrokowej mózgu, kontrolujących uczucie nagrody, i mogą powodować ulgę w bólu. Już samo patrzenie na zielony teren przez szpitalne okna skraca czas rekonwalescencji pooperacyjnej, a cóż dopiero przebywanie w lesie wśród zieleni. Podobny efekt przypisuje się zatrzymywaniu wzroku na niebieskiej tafli jeziora.
Spacery nad morzem czy wędrówki po górach? Wybór często podyktowany jest indywidualnymi uwarunkowaniami zdrowotnymi – czy nasz organizm potrzebuje wdychania z bryzą morską jodu czy poprawy kondycji fizycznej poprzez górskie wspinaczki. Na luksus wypoczynku w takich warunkach potrzeba chociaż kilku dni urlopu lub wakacji. Na co dzień możemy korzystać z relaksu w parkach czy lasach. Jak podkreślają lekarze, dla osób starszych wspaniałym rozwiązaniem jest pobyt na działce, gdzie mogą zająć się pielęgnacją roślin, a potem cieszyć własnymi zbiorami.
Moc roślin zamknięta jest w wydzielanych przez nie substancjach. Fitoncydy to naturalne związki lotne, które korzystnie działają na układ odpornościowy. Ze względu na właściwości bakteriobójcze, wirusobójcze i przeciwgrzybicze nazywane są „roślinnymi antybiotykami”. Udowodniono też, że wdychane podczas spaceru w lesie substancje podwyższają poziom specyficznych komórek układu odpornościowego – NK (ang. Natural Killers), które odgrywają ważną rolę w walce z infekcjami i nowotworami. Ponadto wdychanie olejków eterycznych oddziałuje leczniczo na błony śluzowe układu oddechowego i wpływa na poprawę nastroju.